Stuhr ma dziś stanąć przed sądem. Odpowie za prowadzenie auta w stanie nietrzeźwości
- Aktor Jerzy Stuhr jeździł po Krakowie lexusem w stanie nietrzeźwości. Aktor spowodował kolizję, co doprowadziło do upadku kierowcy motocykla
- Dzień po zdarzeniu artysta przyznał się do winy i przeprosił za swoje zachowanie
- Teraz ma stanąć przed krakowskim sądem i odpowiedzieć za prowadzenie auta w stanie nietrzeźwości
Przypomnijmy, że w poniedziałek (17 października) w Krakowie Jerzy Stuhr, prowadząc samochód, zahaczył pojazdem o ramię motocyklisty. Na szczęście mężczyzna nie doznał poważnych obrażeń. Pomimo tego i tak trafił na badania. Okazało się, że aktor miał 0,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Pod koniec listopada aktor usłyszał zarzuty prowadzenia auta w stanie nietrzeźwości. Przesłuchanie Stuhra, które miało miejsce w Prokuraturze Rejonowej Kraków – Krowodrza trwało ponad dwie godziny. – Nie ma mowy o wypadku drogowym, nie ma mowy o ucieczce z miejsca wypadku – oświadczył prokurator Janusz Hnatko. Rzecznik prasowy wyjaśnił, że motocyklista nie odniósł obrażeń, które trwałyby powyżej 7 dni.
W środę (01 marca) rozpoczął się proces, w trakcie którego Stuhr odpowie za czyn z art. 178a Kodeksu karnego, czyli prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego. Akt oskarżenia przeciwko aktorowi wpłynął do Sądu Rejonowego dla Krakowa – Krowodrzy pod koniec grudnia.
Jerzy Stuhr przeprosił za swoje zachowanie i przyznał się do winy
Przypomnijmy, że dzień po zdarzeniu, we wtorek 18 października wieczorem 75-letni aktor za pomocą mediów społecznościowych wydał oświadczenie w sprawie kolizji drogowej. Aktor przyznał, że podjął najgorszą decyzję w swoim życiu, przeprosił i zapewnił, że nie uciekł z miejsca zdarzenia.
"Szanowni Państwo! Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu. Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu. Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji"– czytaliśmy w oświadczeniu udostępnionym przez jego syna, Macieja Stuhra.
Artysta nie poprzestał jedynie na tym oświadczeniu. Kilka dni później udzielił wywiadu dla "Faktu". Dziennikarka podkreśliła, że wiele osób broniło go, nie wierząc, że akurat on dopuścił się takiego czynu. "Ale niech pani od razu wyroku na mnie nie wydaje! Ja jestem dobrej myśli, bo nikomu nic nie zrobiłem" – podsumował aktor.
Stuhr wyjaśnił, że tego dnia spieszył się na spotkanie z dziennikarzem, a wcześniej wypił "parę kieliszków wina więcej". "Nagle okazało się, że dziennikarz, z którym wydawało mi się, że jestem umówiony następnego dnia, czeka na mnie wtedy i tyle" – tłumaczył.