Ten "wylaszczony" filtr podbija TikToka i jest przerażający realistyczny. Nie poznasz samego siebie
Jeśli korzystasz z mobilnych aplikacji, to na pewno kojarzysz filtry. Ba, nawet jeśli nie korzystasz, to pewnie nie raz natknąłeś się na zdjęcia znajomych z psimi uszami i pyszczkiem ze Snapchata.
Dzięki filtrom możesz poszaleć. Są filtry zabawne (zniekształcone twarze, animacje, pyski zwierząt), które rozśmieszają, ale są i takie, które modyfikują twój wygląd. Możesz nałożyć na swoją twarz cyfrowy make-up, powiększyć usta i oczy, zmienić kolor włosów. Filtr może cię uatrakcyjnić albo obrzydzić, ale oczywiście więcej internautów wybiera tę pierwszą opcję.
Bo dlaczego mamy być zwyczajni, skoro możemy być ładniejsi? Przynajmniej w oczach współczesnego świata, który wciąż ma obsesję na punkcie urody.
Filtr bold glamour na TikToku jest nie do uwierzenia realistyczny
W ostatnich dniach na TikToku furorę nowy filtr AI. Bold glamour, bo o nim mowa, robi cię... glamour jak w nazwie. Co to znaczy? Modeluje twoją twarz według współczesnych (czytaj: nierealistycznych) kanonów piękna. Twoje oczy są większe, usta bardziej wydatne, twarz gładka, kości policzkowe wykute niczym w kamieniu, zęby bielsze, a brwi idealnie wyrysowane. Słowem: twoja twarz wygląda, jakby zajął się nią renomowany specjalista medycyny estetycznej.
Bold glamour na TikToku sprawia, że wyglądasz zupełnie inaczej, ale bardzo realistycznie. Niewiarygodnie realistycznie. Nie da się praktycznie stwierdzić, czy obca osoba wygląda tak naprawdę, czy nałożyła na siebie filtr. Na szczęście na filmikach na TikToku widnieje na dole nazwa użytego filtra, ale oglądający nie zawsze ją zauważają, a niektórzy potrafią to obejść. Można więc łatwo i bezproblemowo wrobić internautów (albo potencjalną sympatię na Tinderze), że to nasza twarz. Catfishing na całego.
Zwłaszcza że technologia poszła tak bardzo do przodu, że filtr bold glamour jest naprawdę idealnie dopracowany. Możesz dotknąć ręką policzka, mówić albo pić herbatę, a on zostaje na miejscu. Kłamstwo doskonałe.
A to jest naprawdę przerażające, co zauważają sami użytkownicy TikToka. "To nie jest moja twarz", "Ja tak nie wyglądam", "Wtf", "Filtry poszły za daleko" – powtarzają się głosy. Ale są i takie: "Chciałabym tak wyglądać", "Pora strzelić sobie w łeb", "Dzięki, TikToku, że pokazałeś mi, jaka jestem paskudna".
Bold glamour to już nie filtr. To tuning twarzy
Oczywiście ludzie rzucili się na bold glamour. Na razie jest to głównie fascynacja połączona z przerażeniem ("ja tak nie wyglądam!"), ale szybko pójdzie to w drugą stronę. Wielu użytkowników TikToka zacznie nakładać ten filtr, aby wyglądać inaczej. Ładniej, atrakcyjniej, seksowniej. Będzie to plaster na nasze kompleksy, a mamy przecież je wszyscy.
Pojawiają się głosy, że TikTok powinien zamieścić ostrzeżenie, że to praktycznie... tuning twarzy, a nie niewinny filtr. Mają rację, bo bold glamour wygładza, powiększa, wyostrza, poprawia albo usuwa "niedoskonałości". To niby twoja twarz, ale wcale nie twoja twarz.
To oczywiście generuje wiele problemów. O ile łatwiej (i taniej) jest użyć filtra na TikToku niż zafundować sobie operacje plastyczne. A przede wszystkim ile prościej niż po prostu zaakceptować siebie i wrzucić do kosza mit urody, który w 1990 roku zdemaskowała pisarka Naomi Wolf, ale który wciąż góruje nad nami jak złowrogi cień. Ciało i uroda nie powinny ani mieścić się w kanonach, ani tworzyć trendów, ale dzieje się to od wieków.
A dzisiaj mit urody ma używanie dzięki technologii. Filtr bold glamour i inne filtry na TikToku (czy Instagramie albo Snapchacie) wmawiają nam, że nasze twarze wymagają poprawki, tuningu. Że powinny wyglądać na jedną określoną modłę. To wpędza nas w kompleksy i zapędza do kliniki medycyny estetycznej. W poprawianiu urody nie ma oczywiście nic złego, ale wiele ludzi na ślepo pędzi za urodowymi kanonami i staje się ich niewolnikami.
Jeśli technologia pójdzie do przodu jeszcze bardziej, w końcu nie będziemy poznawać samych siebie. Cały internet będzie iluzją. A iluzje są miłe, ale nieprawdziwe i niebezpieczne. Rzeczywistość zawsze będzie lepsza, nawet jeśli "mniej ładna".
Co nam pozostaje? Przestać ganiać za trendami i zaakceptować własną twarz, bo natura nigdy nie będzie "idealna" i nie będzie działać w służbie kultury. To naprawdę wyzwalające, słowo.