Kolejny medal MŚ dla Biało-Czerwonych! Kubacki minimalnie lepszy od Stocha

Maciej Piasecki
03 marca 2023, 19:25 • 1 minuta czytania
Kolejny świetny konkurs MŚ w narciarstwie klasycznym dla polskich skoków. Dawid Kubacki został brązowym medalistą na dużej skoczni w Planicy. Wicelider PŚ wyprzedził minimalnie czwartego Kamila Stocha. Mistrzem został reprezentant gospodarzy Timi Zajc.
Dawid Kubacki (na zdjęciu) i Kamil Stoch znaleźli się na podium podczas piątkowego konkursu w Planicy. Fot. IMAGO/Eibner/Memmler/Imago Sport and News/East News

Po obronie mistrzowskiego tytułu przez Piotra Żyłę w ostatnią sobotę, z dużymi apetytami do drugiego konkursu w słoweńskiej Planicy podchodziła drużyna Biało-Czerwonych. Istotne były też próby Polaków z czwartkowych kwalifikacji i piątkowej serii treningowej.

Kwalifikacje zakończyły się sukcesem dla Dawida Kubackiego oraz Kamila Stocha. Aktualny wicelider Pucharu Świata był drugi, a trzykrotny mistrz olimpijski trzeci podczas rywalizacji na dużej skoczni w stolicy słoweńskich skoków narciarskich. Dodajmy, że przez kwalifikacje przebrnęli także mistrz Żyła oraz Aleksander Zniszczoł.

Formę polscy skoczkowie potwierdzili w piątek. Kumulując wszystkie rezultaty treningowych skoków, Polacy wygraliby... nieoficjalną drużynówkę, wyprzedzając takie narciarskie potęgi, jak Austria, Niemcy czy Norwegia.

Co ciekawe, w serii próbnej ponownie drugi był Kubacki, a trzeci Stoch. A jak było już w części konkursowej? Trzeba przyznać, że całkiem solidnie. W serii finałowej zobaczyliśmy czwórkę Polaków. Kubacki był 4., Stoch 6., Żyła 9. i Zniszczoł 22.

Liderem dosyć zaskakująco, spoglądając na ostatnie tygodnie, był Ryoyu Kobayashi. Japończyk skoczył 135 metrów. Dalej pofrunął faworyt gospodarzy Timi Zajc, bo wylądował na 137,5 metrze, ale miał lepsze warunki pod względem wiatru.

Na te mógł za to narzekać Kubacki, który otrzymał jednak 12 punktów rekompensaty i był tuż za podium, choć skoczył "tylko" 129 metrów.

Sprawiedliwe warunki w grze o medale

Jako pierwszy z Polaków w serii finałowej zaprezentował się Zniszczoł. Skok na odległość 127 metrów niemal utrzymał pozycję, jaką osiągnął w pierwszym podejściu. Utwierdzając tym samym w przekonaniu trenera Polaków Thomasa Thurnbichlera, że w konkursie drużynowym będzie solidna "czwórka" do walki o najwyższe cele.

Istotne było to, że w przeciwieństwie do pierwszej serii, w drugiej skoczkowie mogli pokazać pełnie swoich możliwości. Nie przeszkadzał bowiem wiatr, co wykorzystał m.in. Stefan Kraft. Austriak był liderem przed czołową dziesiątką serii finałowej. Skok na odległość 136 metrów była imponująca, ale raczej pewne było, że obrońca tytułu MŚ z normalnej skoczni, nie zdoła obronić złota. Głównie ze względu na kiepskie warunki, które miał w pierwszej serii.

Z Kraftem przegrał Żyła. "Wiewiór" skoczył 133,5 metra, ale mogło być jeszcze lepiej, gdyby Polak nieco nie spóźnił swojego odbicia. Pokazywali to również trenerzy będący na wieży, zdecydowanie żałując tego podejścia sobotniego mistrza świata.

Żyła przegrał z Kraftem o 4,1 punktu.

Dużo lepiej zaprezentował się Stoch. Polski mistrz skoczył 134,5 metra i minimalnie, ale obronił swoją pozycję. Co więcej, jak się okazało, że ta próba dała dużą nadzieję na podium MŚ. Warto przypomnieć, że Stoch ma już sześć krążków w dorobku z imprez takiej rangi. W 2013 i 2017 roku Polak był nawet mistrzem świata.

Okazało się, że na podium wskoczył, ale nie Stoch a Kubacki. Skok na odległość 135 metrów dał minimalną przewagę nad bardziej doświadczonym rodakiem. Pozostało tylko czekać na najlepszych po pierwszej serii.

Okazało się, że najlepszy tego dnia był Timi Zajc. Presji nie wytrzymał Kobayashi, który wykręcił 129,5 metrów. To jednak nie wystarczyło do niczego więcej jak srebrnego medalu. Zajc skoczył za to 137 metrów i Planica mogła oszaleć.

Warto dodać, że na MŚ w narciarstwie klasycznym w Planicy pozostała jeszcze jedna męska część rywalizacji skoczków. Na sobotę (tj. 4 marca) zaplanowano konkurs drużynowy. Transmisje ze wszystkich odsłon rywalizacji MŚ 2023 można śledzić na żywo na antenach Eurosportu oraz w otwartym kanale TVN.