Nowy gracz na mapie politycznej Polski. Chcą być trzecią siłą w Sejmie – czy to może się udać?

Katarzyna Zuchowicz
25 maja 2023, 11:04 • 1 minuta czytania
Mówią, że chcą stać się trzecią siłą polityczną w Polsce, że są konkurencją dla PiS i PO, że mogliby stać się języczkiem u wagi, który zdecyduje o przyszłym rządzie. – Zdecydowanie tak – mówi szef ruchu, który lada dzień zainauguruje nową partię. Kim są? I czy Polska potrzebuje takiej partii i nowych twarzy? Oni są przekonani, że tak. – Dołączają do nas kolejne osoby, które są zainteresowane współpracą lub kandydowaniem do Sejmu, czy Senatu. Zdecydowanie widzę potrzebę nowej partii, nowych twarzy – mówi Marek Materek.
29 maja Ruch Marka Materka ma zainaugurować nową partię. Chcą startować w wyborach do Sejmu. Fot. Ruch Marka Materka

– Cały czas słyszymy, że ludzie nie mają na kogo głosować. Albo nie chcą wybierać pomiędzy tymi, którzy już byli. Dlatego mamy ofertę: jeśli chcecie państwo innej polityki, to my pokazaliśmy w ostatnich latach, że inna polityka jest możliwa. I nie w sferze słów, tylko w sferze czynów – mówi Marek Materek, prezydent Starachowic, który kilka miesięcy temu zaczął rozkręcać ruch swojego imienia. 

W marcu zapowiedział start w wyborach. Przedstawił 23 postulaty, wśród nich m.in. likwidację powiatów i kuratoriów oświaty, czy bezpośrednie wybory marszałka województwa przez obywateli. Zaprezentował też sześcioro kandydatów do Senatu w poszczególnych okręgach i nie ukrywa, że chce być trzecią siłą w państwie.

– Taką postawiliśmy sobie poprzeczkę – mówi prezydent Starachowic. Teraz ogłosił, że 29 maja inauguruje swoją partię. Będzie nowa nazwa, nowe logo i nowe otwarcie.

Nieoficjalnie można usłyszeć, że w nazwie nie będzie nazwiska Marka Materka. Ma być za to nawiązanie do centrum, bo tak politycznie – bardzo szeroko i ogólnie – partia się widzi.

Co o niej wiadomo? Kim są członkowie tej formacji i co ich przyciągnęło do tego ruchu? A także jakie ma on realne szanse wyborcze? TVP Info już wzięła ich na tapet, wytykając, że w ruchu znajdują się też osoby związane kiedyś z ugrupowaniem Janusza Palikota i Nową Demokracja – TAK.

Wójt: Jesteśmy jak tabula rasa w polityce

Na pewno w całej Polsce wokół ruchu skupionych jest około 500 osób. Głównie są to wójtowie, burmistrzowie, prezydenci, radni. Jest też spore grono naukowców. W skrócie można powiedzieć, że są zmęczeni rządami PiS i PO.

– Mamy ten komfort, że nie jesteśmy przez nikogo namaszczeni. "Tak dla Polski"? Bezpartyjni samorządowcy? Wiadomo, z kim są związani. A my jesteśmy jak tabula rasa w polityce – mówi Mateusz Lichosyt, wójt gminy Lipnica Wielka na Podhalu, który dołączył do ruchu Materka. 

Śmieje się: – Nikt nie potrafi nas zdefiniować. Jedni mówią, że jesteśmy powiązani z Lewicą, inni, że z Konfederacją. Jeszcze inni, że PO albo PiS. A najlepsze, że w PiS myślą, że jesteśmy od Gowina, od Ziobry. Nikt nie wie, jak nas przypisać. To nasza przewaga na dzień dzisiejszy. Bo w tym momencie jesteśmy największą konkurencją dla wszystkich obecnych w Sejmie.

Bardzo mocno wybija się w ich przekazie to, że po wyborach – jeśli dostaną się do Sejmu – gotowi są współpracować z każdym. I z PiS, i z opozycją. A także, że do wyborów chcą iść sami.

Jak zatem ich traktować?

– Określamy się jako szeroko rozumiane nowoczesne centrum. Czyli to, czym kiedyś miało być PiS. I to, czym miała być PO. Chcemy pokazać, że można być nowoczesnym centrum ze skrzydłami lewym i prawym, którego w tej chwili w Polsce nie ma. Jesteśmy gotowi rozmawiać z każdym, kto chciałby usiąść z nami do stołu, ale pod warunkiem, że wszystkie nasze postulaty będą zrealizowane. Na dziś nie mamy uprzedzeń, żeby na tym etapie kogoś skreślać – tłumaczy Mateusz Lichosyt.

To pewien komfort i pewna przewaga. Bo to my możemy okazać się partią, która może ułożyć przyszły rząd – i z PiS, i z PO, i ze środowiskiem PSL i Hołowni. W tym momencie, jako jedyna partia na scenie politycznej jesteśmy gotowi do rozmów z każdym.Mateusz Lichosytwójt Lipnica Wielka

Biorą pod uwagę scenariusz, że mogą zostać języczkiem u wagi?

– Zdecydowanie tak – odpowiada Marek Materek.

– Ale od razu zapowiem, że nie chcielibyśmy się zapisywać ani do rządu z premierem z PiS, ani do rządu z premierem Tuskiem. W takiej sytuacji będziemy szukać innej drogi. Uważamy, że konflikt generowany przez te dwie opcje, które polaryzują polską scenę polityczną, należy raz na zawsze zakończyć. Ten konflikt ma koszmarnie zły wpływ na funkcjonowanie państwa i na to, jak zachowuje się wielu ludzi w naszym kraju – dodaje. 

Marek Materek kiedyś był związany z PO. W 2014 roku został najmłodszym prezydentem miasta w Polsce. Miał wtedy 25 lat. Dziś mówi o sobie, że jego model uprawiania polityki jest inny niż ten w skali kraju. Że zawsze starał się ze wszystkimi współpracować. – Zawsze starałem się wyróżniać tym, co robię, a nie krytyką przeciwników. Ze mną zawsze można się dogadać, jeśli ma to służyć dobru ogółu – mówi. 

23 postulaty Marka Materka

Tę otwartość do współpracy ze wszystkimi prezydent Starachowic tłumaczy tak: – W większości w naszych szeregach gromadzimy przede wszystkim samorządowców, którzy w swoich regionach i miastach, znani są z tego, że jeśli coś obiecali ludziom, to potem zrealizowali. I dlatego byli wybierani na kolejne kadencje. Za każdym razem z lepszym, indywidualnym, wynikiem wyborczym.

Dla nas celem samym w sobie nie jest to, żeby dostać się do parlamentu i zasiadać w ławach Sejmu czy Senatu. Dla nas najważniejsze jest to, żeby program, z którym idziemy do wyborów, został po tych wyborach zrealizowany. A z kim będziemy mogli go realizować, to się dopiero okaże po wyborach. Wszystko zależy od tego, które z partii politycznych będą gotowe podpisać się pod naszymi postulatami.  Marek Materekprezydent Starachowicz

Postulaty są 23. To m.in.: ograniczenie liczby radnych w miastach o 1/3, ogólnopolski program in vitro, pozostawienie decyzji w sprawie aborcji kobietom, likwidacja kuratoriów oświaty.

Marek Materek: – Przygotowaliśmy je w taki sposób, żeby praktycznie każda partia opozycyjna mogła się pod nimi podpisać. Natomiast po drugiej stronie nie widzę, żeby partie opozycyjne, które od lat są w Sejmie w opozycji, doszły do porozumienia i ustaliły wspólny program.

Nie odpuszczą żadnego? Mateusz Lichosyt: – Nie. Idziemy do wyborów z czymś konkretnym, co ma pomóc rozwiązać problemy. My, jako samorządowcy, jesteśmy na samym dole. I to my widzimy to, że czasami faktycznie jest państwo w państwie. Że są tak głupie problemy, które można by rozwiązać jednym, czy dwoma zapisami ustawy, ale nikt nie zwraca na to uwagi. Dlatego mamy przygotowane rozwiązania, które mają być proste dla obywateli i ułatwić im życie. Nie licytujemy się z innymi, że damy o 1000 zł więcej. 

800 plus? Materek: Najpierw musimy sobie poradzić z inflacją

Kampanii jeszcze nie zaczynają, na razie budują struktury. Zaprezentowali też 6 kandydatów do Senatu. Chwalą się, że przedstawili ich jako pierwsi w Polsce. Wśród nich są m.in. wiceszefowie rad miejskich w Lublinie i Kielcach.

– Znamy swoje ograniczenia. Nie mamy subwencji z budżetu państwa jak PiS. Nie stać nas na kampanie za miliony jak partie w Sejmie. Pod względem finansowym nie jesteśmy przygotowani na konkurowanie w takim wymiarze jak one. Ale mamy inny plus, którego nie mają tamte partie. Skuteczność, czyli to, co w swoich regionach przez ostatnie lata realizowaliśmy i z czego jesteśmy znani. Poszczególne partie, które są w parlamencie, miały możliwość się wykazać, ale nie były w stanie zrealizować swoich haseł – uważa Marek Materek. 

Przykład?

Gdy mówię o mieszkaniach czynszowych na wynajem, to wiem, o czym mówię, ponieważ budowałem je, buduję kolejne i wiem, co zrobić, żeby tych mieszkań przybywało. To samo z transportem publicznym. Wprowadziłem transport bezpłatny i po roku widzę tego efekty. U innych jest to hasło wyborcze, u mnie projekt, który zrealizowałem. Wiem, jak to działa i jestem w stanie ocenić, czy jest to sensowne rozwiązanie dla innych miast w PolsceMarek Materekprezydent Starachowicz

Co myśli o 800 plus?

– Uważam, że najpierw musimy sobie poradzić z inflacją i drożyzną. Nie chcemy być partią, która gotówką chce zasypać problemy. Ludzi najbardziej teraz boli to, ile muszą płacić w sklepach, za centralne ogrzewanie, za media. A my w Starachowicach tak potrafiliśmy zarządzać, żeby cena ciepła była najniższa w regionie – odpowiada.

Materek: "Zdecydowanie widzę potrzebę nowej partii"

Wyborcze ambicje widać na pewno duże. Politolog Rafał Chwedoruk, prof. UW, jest tu jednak sceptyczny.

– Nie przywiązywałbym strategicznej wagi do tego ruchu. Samorządowa trampolina jest czymś absolutnie normalnym, jeżeli chodzi o wejście do ogólnokrajowej polityki. Ale iluż prezydentów miast większych niż Starachowice zapowiadało swój udział lub było reklamowanych jako ci, którzy za chwilę będą uczestniczyć w polityce ogólnokrajowej? Z reguły nic z tego nie wychodziło – reaguje. 

Zauważa: – Wszystkie dotychczasowe elekcje w Polsce pokazały, że owszem są przestrzenie między różnymi partiami opozycyjnymi, natomiast nie ma przestrzeni między PO a PiS, między liberalizmem a konserwatyzmem. Wszelkie takie próby kończyły się fiaskiem w latach 90. i analogicznie w XXI wieku.

Wskazuje na przykład Szymona Hołowni i Polski 2050. – Wydaje mi się, że jeśli w ogóle taka przestrzeń była, to Szymon Hołownia w jakiś sposób ten niewielki obszar antypolityczności młodzieżowej zagospodarował. I też widać, że miał problem z utrzymaniem go. W tej chwili musi się ratować bardzo oldschoolowym PSL. A duet Hołownia-Kosiniak też chce Trzeciej Drogi. Trudno sobie wyobrazić, żeby partia dość anonimowej postaci w skali kraju, miała większe znaczenie – tak uważa.  Jednak w samym ruchu naprawdę słychać entuzjazm. I czuć, że mimo wszystko potrzeba nowego tworu politycznego jest.

– Dołączają do nas kolejne osoby, które są zainteresowane współpracą lub kandydowaniem do Sejmu, czy Senatu. Tych osób z dnia na dzień przybywa. Zdecydowanie widzę potrzebę nowej partii, nowych twarzy. Staramy się na to zapotrzebowanie odpowiedzieć – mówi Marek Materek.

Przykład Hołowni i Trzeciej Drogi odbiera inaczej. Według niego to nie jest ten casus.

– Dwie partie musiały się połączyć, żeby nie wylądować pod progiem wyborczym i nie ukrywają, że to sojusz taktyczny, żeby dostać się do parlamentu. Różnica polega na tym, że osoby, które idą ze mną w wyborach, w większości nie muszą kandydować do parlamentu. One mają swoje funkcje wójta, czy burmistrza. I mogą pomóc Polsce swoją pracą w Sejmie czy w Senacie, ale nie muszą – twierdzi. 

A jeśli nie wejdą do Sejmu? Politolog ocenia

Prof. Chwedoruk zwraca jednak uwagę na jedną rzecz. – Jeśli ktoś politycznie może się z tego typu prób cieszyć, to tylko komitet wyborczy, który zajmie pierwsze miejsce w wyborach do Sejmu. Ponieważ model d'Hondta powoduje, że głosy, które nie wejdą do Sejmu, są głosami dla tego, kto będzie na pierwszym miejscu – wskazuje zagrożenie, gdyby mała partia nie weszła do parlamentu.

– Pokazał to rok 2015, gdy 16 proc. głosów zostało oddanych na formacje pozaparlamentarne, co utorowało PiS – z relatywne niskim wynikiem – drogę do zupełnie samodzielnych rządów. Rok 2015 jest dla wszystkich polityków dużych partii w Polsce poważną przestrogą – przypomina politolog.

I paradoksalnie w ostatnich wyborach, gdy wszyscy weszli do Sejmu, gdyby był choć jeden komitet, który by nie wszedł, to PiS nie miałby tych kłopotów, które przeżywa dziś z większością – na początku 5 mandatów, a potem mniej. Rafał Chwedorukpolitolog UW

– Potraktujmy to więc jako folklor kampanii wyborczej. Co być może będzie wykorzystywane przez wielkich polityki, ale nic poza tym. W tej chwili, gdy doszło do mariażu Hołowni i PSL to w zasadzie wszyscy najwięksi mogą być absolutnie spokojni o wejście do Sejmu – uważa politolog.

Mówi, że nie sądzi, żeby ruch Marka Materka namieszał: – Z jednej strony taka oferta polityczna skierowana do wyborców rzadziej chodzących na wybory mogłaby uderzyć w PiS, ale kontekst samorządowo-miejski, który temu towarzyszy, jednak mógłby uderzać w opozycję. Myślę, że tego typu ugrupowanie miałoby znaczenie tylko w kontekście ewentualnej dyskusji o skutkach nieprzekroczenia przez jakiś komitet progu 5 proc.

"Myślę, że w przyszłości każdy liczy na współpracę"

Jak widać i słychać, chętni, by dołączyć do Marka Materka, jednak są.

Mateusz Lichosyt: – Mamy coraz więcej przedstawicieli w województwach, w których do tej pory jeszcze ich nie mieliśmy. Jesteśmy obecni już mniej więcej w 30 okręgach wyborczych, ale cel jest taki, żeby nasi przedstawiciele byli w każdym okręgu. Mamy nadzieję, że po inauguracji partii w poniedziałek zainteresowanie jeszcze bardziej się zwiększy.

Jak odbierają ich po stronie obozu władzy i opozycji? Nie zauważył ani negatywnego, ani pozytywnego odbioru. – Ale jak coś, myślę, że w przyszłości każdy liczy na współpracę. Na co zresztą jesteśmy otwarci – mówi wójt Lipnicy Wielkiej. 

Co jego przyciągnęło do Materka? – Podejście do człowieka, do obowiązków, do zarządzania. My mamy bardziej nowoczesne podejście do rozwiązywania problemów. Nie działamy rutynowo, łamiemy stereotypy. Połączyło nas to, że lubimy ze sobą rozmawiać i współpracować, nie robimy chorej konkurencji. A patrząc na obecną scenę polityczną, tego brakuje. W tym momencie odbywa się wyścig szczurów między samorządowcami – kto ściągnie więcej kasy, kto ma lepsze kontakty z posłami. Coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Mnie to nie odpowiada – mówi.

Czytaj także: https://natemat.pl/482420,bilgoraj-i-wejscie-polski-do-ue-tak-unijne-fundusze-zmienily-to-miasto