Gwiazda "M jak miłość" wdała się w romans z reżyserem? Po latach wydała dosadne oświadczenie
- Ponad dekadę temu wybuchł skandal. Joanna Sydor zarzuciła aktorce rozbicie jej małżeństwa z reżyserem "M jak miłość" Mariuszem Malcem
- Serialowa Marta Mostowiak nie komentowała całego zamieszania. Teraz zrobiła wyjątek i przedstawiła swoją relację ws. rzekomego romansu
Dominika Ostałowska od ponad 20 lat pracuje na planie "M jak miłość". To kultowa produkcja TVP, której aktorzy są dobrze znani widzom. Swego czasu o serialowej Marcie Mostowiak było naprawdę głośno, także w kontekście jej życia uczuciowego.
Kiedy była jeszcze na początku kariery układała sobie życie z Hubertem Zduniakiem. Została jego żona i urodziła mu syna. Później z medialnych doniesień wynikało, że artystka przy pracy dla "M jak miłość" poznała reżysera Mariusza Malca. Czas spędzony na planie miał bardzo ich do siebie zbliżyć.
Mężczyzna był jednak wtedy w związku z Joanną Sydor. – Dominika wiedziała, że jesteśmy razem, mamy dziecko i planujemy ślub. Mówiłam: Dominika, zostaw nas w spokoju, odejdź, daj nam to wszystko na nowo poskładać. Była jednak głucha na moje prośby, Mariusz zresztą też. Jak tylko zorientował się, że już o wszystkim wiem, wprowadził się do niej – cytował słowa Sydor tygodnik "Na żywo".
Potem mówiło się, że Ostałowska związała się z Grzegorzem Małeckim. Gwiazda przez długi czas milczała w tej sprawie. Dopiero 6 marca 2023 roku postanowiła wydać dosadne oświadczenie.
Ostałowska dementuje plotki na temat jej romansów
Aktorka na wstępie podkreśliła, że nie miała bliższej relacji z Małeckim, a z Mariuszem Malcem związała się, gdy nie był już partnerem Joanny Sydor.
"Nie wdając się w przydługie wstępy, pragnę oświadczyć, że nigdy nie byłam w związku z Grzegorzem Małeckim, a tym bardziej nie przyczyniłam się do rozpadu jego małżeństwa. Nie związałam się również z Mariuszem Malcem, kiedy był on jeszcze w związku z Joanną Sydor" – czytamy.
"Stało się to kilka miesięcy po ich rozstaniu i wiele miesięcy po moim rozstaniu z Hubertem Zduniakiem (ojcem mojego syna), którego przyczyną były całkowicie odmienne powody. Joanna Sydor już wiele lat temu przekazała mi list z przeprosinami i nie tylko w związku z jej oskarżeniami" – napisała.
Objaśniła także, dlaczego postanowiła wrócić do afery: "13 lat temu nie podejrzewałam, że będzie to tyle trwać, sądziłam, że nie ma sensu bronić się, kiedy te wszystkie informacje są czystym kłamstwem i, że prędzej same wygasną niepodsycane moimi wypowiedziami. Nie chciałam też nikomu swoimi szczegółowymi sprostowaniami zrobić krzywdy".
"Miałam natomiast drobną nadzieję, że ktoś z zainteresowanych może sam zabierze głos i wszystko się wyjaśni. Po wielu latach postanowiłam to zrobić wreszcie sama, sądzę, że wystarczająco treściwie, aczkolwiek najogólniej jak tylko się da" – podsumowała aktorka.