Ziobro to nic. Polacy chodzą "z klamką do Biedry", na zawodach strzeleckich są manekiny niemowląt
- Nie milkną echa po incydencie z udziałem Zbigniewa Ziobry, który trzymał broń za paskiem podczas konferencji prasowej. To jednak wierzchołek góry lodowej
- W sieci ludzie regularnie pozują w miejscach publicznych z bronią. Na forach anonimowo chwalą się, że chodzą z nią nawet do Biedronki
- Dotarliśmy także do zdjęć z "zawodów" strzeleckich, gdzie posługiwano się manekinami dzieci i niemowląt
- – To jest wizerunkowe samobójstwo i karygodne sceny, które stawiają nas poza cywilizacją europejską – mówi były oficer GROM Paweł Moszner
Sprawa Zbigniewa Ziobry to wierzchołek góry lodowej
W miniony poniedziałek Zbigniew Ziobro składał kwiaty przed tablicą upamiętniającą ofiary wypadków górniczych. Schylając się przypadkowo odsłonił pistolet wystający zza jego spodni.
Jak później tłumaczył, nie złamał przepisów. – Jestem ministrem, który ma prawo do całodobowej ochrony, właśnie z powodu zlecenia zabójstwa – wyjaśnił. Chodzi o Jana S., który miał zaoferować 100 tys. zł za zabicie prokuratora generalnego.
O ocenę sytuacji poprosiliśmy byłego oficera GROM Pawła Mosznera. – To moja subiektywna ocena jako instruktora i oficera rezerwy. Moim zdaniem Ziobro nie złamał żadnego przepisu. Tę marynarkę podwiało przez przypadek – mówi.
Moszner jednak wskazuje, że to prokurator generalny jest odpowiedzialny za wywołanie wrzawy medialnej. – Odpowiedzialny użytkownik broni, zwłaszcza na stanowisku publicznym, nie powinien dopuścić do takiego zdarzenia. Wszyscy poza fanatykami broni będą obawiać się, co się dzieje i pytać, czego boi się minister – dodaje.
Co więcej, postawa polityka wcale nie gwarantuje mu spokoju ducha. Ekspert zaznacza bowiem, że noszenie broni wcale nie gwarantuje nikomu bezpieczeństwa "z automatu". – Do użycia broni bojowo przeciwko żywemu człowiekowi trzeba być przygotowanym. Nie da się tego nauczyć podczas weekendowych szkoleń czy kursików – ocenia.
– Z doświadczenia w służbie i z pracy z bronią wiem, że Ziobro musiałby bardzo dużo trenować. To, że on dobrze strzela do tarczy, nie ma żadnego znaczenia. Karton nie oddaje strzału. Specjalne szkolenie jest na tyle długie, że ministrowi na takim stanowisku czasu może nie starczyć – wyjaśnia.
Ziobro nie był pierwszy. "Ze śmieciami, do Biedry, do kina, czy nawet na sracz, chodzę z klamką"
Zbigniew Ziobro nie wpadł na oryginalny pomysł. Sprawdziliśmy niektóre strzeleckie fora internetowe, gdzie widnieje wiele komentarzy o noszeniu broni "Na Ziobrę".
"To ja też zrobię coming out. Czasami noszę broń po domu. Czasami czyszczę ją przed domem, na tarasie jak na Dzikim Zachodzie. A czasem, jak mnie zbierze, to lecę z klamką do kibla. (...) Chyba że idąc logiką niektórych, powinienem zamknąć ją w szafie i dopiero lecieć na tron" – pisze jeden z użytkowników forum "Braterstwo".
"Musiałem odebrać broń w Warszawie, a żona miała bilety do filharmonii. Pojechaliśmy razem. Sklep czynny do 16:00, a filharmonia o 18:00. Znaczy, że pojechałem do Warszawy dwa razy? Nie" – dodaje inny.
"Kiedy miałem pójść do sądu, to zostawiłem klamkę w szafie. Ale ze śmieciami, do Biedry, do kina, czy nawet na sr*cz, chodzę z klamką. Bo lubię, bo mogę" – twierdzi kolejny uczestnik dyskusji.
"Nie ma to jak praca przy spuście/przyrządach (od broni - red.) podczas dwójeczki", "Do kibla w pracy też chodzę z bronią" – brzmią kolejne głosy.
W rozmowie z naTemat Moszner wyjaśnia, że zgodnie z prawem posiadacze broni sportowej mogą nosić ją nawet załadowaną. Posiadać przy sobie mogą także amunicję. – Nie ma zakazu. Ten zakaz dotyczy broni kolekcjonerskich oraz szczególnych przypadków – tłumaczy.
Trudno jednak nie zwrócić uwagi na fakt, że osoby chwalące się ciągłym chodzeniem z bronią szkodą sobie i całemu środowisku. – Od czasu do czasu na forach opowiadane są straszne głupoty. Te, które cytujecie, szkodzą samym autorom wpisów. Przeciętny Malinowski pomyśli, że ludzie posiadający broń to świry i będzie przeciwny łatwemu dostępowi do niej – ocenia.
Część wpisów dotyczy nie tylko noszenia broni. Pojawiają się też komentarze o zabarwieniu politycznym. Te przytacza były oficer GROM. – Wpisy typu: "Polska dla Polaków" pod filmami dla fanów broni niestety pachną Breivikiem – krytykuje.
– Znany posiadacz dużej ilości broni wulgarnie obrażał kobiety nazywając je głupimi "pi**ami". Stygmatyzował w mediach społecznościowych Żydów. Pisał o "pedałach" – wymienia.
Według wojskowego mamy do czynienia z sygnałami, które w końcu mogą doprowadzić do tragedii. – A wtedy rząd zabierze broń wszystkim cywilom i nie będą mogli z nią chodzić "na sracz". Piłują gałąź, na której siedzą. To są po prostu szkodniki – zauważa.
"Po miesiącu, dwóch miesiącach boją się bez broni ruszyć z domu"
Moszner zwraca uwagę na inną kwestię. Osoby, które nabywają broń, a następnie zaczynają wszędzie ją ze sobą nosić, po czasie popadają w fobie. – Po miesiącu, dwóch miesiącach boją się bez broni ruszyć z domu – mówi.
Były oficer GROM odnosi się także do postawy doświadczonych funkcjonariuszy czy żołnierzy. – Gwarantuję, że byli funkcjonariusze korzystający z broni, pracujący z nią nawet przeciwko dużym zagrożeniom, nie chodzą z nią ciągle po ulicach – podkreśla.
– Nawet byli GROM-owcy, którzy teraz prowadzą szkolenia strzeleckie, też w rozmowach ze mną mówili mi, że absolutnie nie łażą z klamką. Są wyjątki, na przykład w przypadku transportu karabinów na strzelnice – komentuje.
Chodzenie z bronią to nie tylko kwestia anonimowych komentarzy. Tego jest znacznie więcej. Śledząc konkretne profile na Facebooku możemy zauważyć np. stojących w Krakowie mężczyzn pokazujących, że trzymają broń krótką pod ubraniem.
– Odpowiedzią władz na takie wygłupy i ich publikowanie powinno być dokładne uporządkowanie przepisów oraz ponowne określenie wymogów, które muszą spełnić posiadacze broni, aby zabrać ją w przestrzeń publiczną – ocenia Moszner.
Warto podkreślić, że przedstawione treści są publikowane w sieci. Każdy może je zobaczyć. – Gdzie się podział zdrowy rozsądek? – pyta, po czym dodaje: – Takie zdjęcie to typowy "samobój". Społeczeństwo zacznie się tego bać. Ci, którzy zaczną tak rozpowszechniać broń, przestraszą wielu wyborców.
– Jako instruktor, oficer elitarnych jednostek, ojciec, jako wyborca nie życzę sobie, żeby ludzie z zerowym doświadczeniem, po niedzielnym kursiku, latali z bronią i pokazywali spluwy jak dzieci chwalące się zabawką – krytykuje.
Moszner podkreśla, że sam posiada kilka pozwoleń, różną broń i strzela. – Strzelectwo to normalne hobby. Jest pożyteczne z perspektywy obronności państwa. Trzeba rozgraniczyć strzelectwo robione przez odpowiedzialnych ludzi od patologii i idiotycznego szpanu – zaznacza.
– Nawet na tych forach internetowych jest też wiele głosów rozsądku, które apelują, żeby ci ludzie stuknęli się w głowę. Nie możemy postrzegać wszystkich strzelców negatywnie, ale trzeba pokazać patologię – wskazuje.
"Ludzie, którzy pokazują broń, stwarzają dla siebie zagrożenie"
To nie tylko kwestia dobrego smaku, etyki czy przepisów, ale przede wszystkim bezpieczeństwa. Nie tylko naszego bezpieczeństwa, ale także bezpieczeństwa Zbigniewa Ziobry czy osób noszących broń w miejscach publicznych.
– Ludzie, którzy pokazują taką broń celowo, czy przez przypadek, sami stwarzają dla siebie zagrożenie. Po pierwsze: oni pokazują swoje twarze. Widzimy, że pan Kowalski i Malinowski nosi spluwę. Widzimy, gdzie ją nosi. Jeśli ktoś pana Kowalskiego nie lubi i chce nabyć broń nielegalnie, to pójdzie za nim, da po łbie i ten pistolet zabierze – wymienia.
Wpadka Zbigniewa Ziobry pozwoliła na zidentyfikowanie, gdzie konkretnie trzyma broń i o jaki pistolet dokładnie chodzi. Według Mosznera polityk nie powinien także decydować się na trzymanie Glocka w wewnętrznej kaburze z tyłu.
– Ja bym nigdy w taki sposób tej broni nie nosił. To kwestia dobycia tej broni oraz jej ochrony. Ta broń jest, żeby była. On nie będzie w stanie jej szybko chwycić ani przytrzymać ręką w razie próby jej zabrania. Wiadomo nawet, że to Glock, ile ma amunicji w magazynku, czy można nosić nabój w komorze – tłumaczy Moszner.
Były oficer GROM obala także argument, że wspomniany pistolet będzie działał odstraszająco na potencjalnych zamachowców. W rozmowie z naTemat powołuje się na przykład USA.
– Jeśli ktoś myśli, że jakikolwiek bandyta przestraszy się takiego pistoleciku, to niech spojrzy na Stany Zjednoczone. Tam bandyta czy terrorysta nie boi się uzbrojonego policjanta, tylko idzie na zwarcie – krytykuje.
Jak dodaje, Ziobro sam kręci na siebie bat. – Przypadkiem pokazał zbyt wiele i niepotrzebnie. Umiejętność użycia broni fachowo "leży w głowie". Mówię to jako snajper wyszkolony przez Amerykanów i Brytyjczyków – ocenia.
– Problem w tym, że nie ma środowiska strzeleckiego. Są tylko konkurujące, a nawet zwalczające się w Sejmie grupy. Typowe piekiełko. Dlatego nie mają żadnego społecznego znaczenia i żadnej mocy sprawczej – ocenia.
Nie tylko miejsca publiczne, ale i "zawody" oraz "kursy"
Dotarliśmy także do zdjęć z "zawodów strzeleckich", na których widzimy, jak zebrani wykorzystują manekiny ludzi, a konkretnie figury dzieci. Na jednej z fotografii widać nawet manekin niemowlaka przytwierdzony do tarczy.
Zdjęcia przedstawiają zawody "Protect Home and Family". Moszner zauważa, że jest to forma "dziwacznego" przenoszenia gruntu amerykańskiego do Polski. – To szerzenie poczucia zagrożenia, którego w Polsce nie ma. To przygotowywanie się na napad, inwazję na dom. Trenuje się tam strzelanie do ludzi – wyjaśnia.
Były oficer potwierdza, że w USA faktycznie także wykorzystuje się tarcze z postaciami ludzkimi, ale są one dozwolone tylko dla służb porządkowych. – A tu się stawia manekiny dziecka. I to jeszcze ze strefą śmierci. Wiesza się lalkę niemowlaka naturalnej wielkości – wymienia.
Na innym zdjęciu, które nie nadaje się do publikacji, widzimy mężczyznę grzebiącego w zwierzęcych szczątkach. Powód? – To ma zapewne zahartować człowieka w mniemaniu tych ludzi – mówi ekspert.
– Oczywiście będą się tłumaczyć, że to postaci, do których nie wolno strzelić, ale każdy normalny człowiek musi się oburzyć widząc takie "zawody" w strzelaniu do ludzi w wykonaniu cywilnych osób posiadających broń sportową lub kolekcjonerską – komentuje.
– To jest wizerunkowe samobójstwo i karygodne sceny, które stawiają nas poza cywilizacją europejską. Cywilne osoby trenują zabijanie, bo mają takie widzimisię. Nie powinno się pozwalać na takie rzeczy – stwierdza.
Psycholog pracujący w służbach specjalnych: szkolenie potencjalnego zabójcy
Zgromadzone materiały przeanalizował psycholog proszący o anonimowość ze względu na pracę dla służb specjalnych. Jego opinię przekazał mi właśnie były oficer GROM Paweł Moszner.
Poniżej publikujemy ją w całości:
Po obejrzeniu zdjęć i filmów ze "szkoleń, zawodów strzeleckich" bulwersujące są fakty strzelania do manekinów przez osoby cywilne, spoza formacji mundurowych. Jaki cel ma szkolenie, które osobom spoza wojska i służb mundurowych daje przyzwolenie na strzelanie z ostrej amunicji do ludzkich postaci?
Dla osób, które nigdy nie zetknęły się ze służbami mundurowymi, takie zawody mogą być tragiczne w skutkach, ponieważ szkolenie daje to przyzwolenie, wręcz uczy strzelać do ludzi tak, by zabić.
Strzelanki widoczne na zdjęciach są przerażające. Jeżeli do tego dołożymy frustrację osoby, która odbyła takie zajęcia, jej złość, wściekłość lub/i zaburzenie osobowości – skutki będą oczywiste. Zabije pod wpływem impulsu.
Z punktu widzenia psychologa, wydając orzeczenie o możliwości posiadania i posługiwania się bronią, mamy obowiązek wyeliminowania ryzyka (w jak największym stopniu, bo 100% pewności nigdy nie mamy) , że dana osoba użyje broni w celu odebrania komuś lub/i sobie życia.
Każda wątpliwość jest rozstrzygana (a na pewno powinna być) na niekorzyść osoby ubiegającej się o takie uprawnienia. Jeśli na 'zawody' mogą przyjść osoby, które nie służyły w formacjach mundurowych i daje im się możliwość strzelania do postaci ludzi, mało tego uczy się ich specjalistycznych technik, przeznaczonych wyłącznie dla mundurowych (przeszkolonych, doświadczonych, weryfikowanych), to mamy tu do czynienia ze szkoleniem potencjalnego zabójcy.
Jestem przerażony, że w takich czasach uczy się ludzi agresji, przemocy i sposobów na skuteczne zabijanie. Nawet jeżeli szkolenie ma w założeniach tylko "zabawę, rozrywkę", to nie powinno się do niego dopuszczać osób cywilnych. Od tego są normalne strzelnice, gdzie w bezpiecznych warunkach pod kontrolą instruktora strzela się do tarczy, a nie do postaci ludzi!
Wszyscy pamiętamy wypowiedzi specjalistów odnośnie szkodliwości gier, w których propagowało się zachowania agresywne, przemoc, zabijanie. Badania jasno wykazały, że owe gry "programują mózg" człowieka (szczególnie młodego) do podobnych zachowań w realu. Moje pytanie brzmi: jeżeli gry komputerowe mogą wywoływać reakcje agresywne, antyspołeczne, psychopatyczne, to jakie skutki mogą wywoływać szkolenia, treningi z używaniem w realu narzędzi do zabijania?
"Widzimy luki w badaniach psychologicznych"
Moszner na analizie zagrożeń nie poprzestaje. Były oficer GROM zamierza skierować do Sejmu, Senatu i Prezydenta petycję. – Uruchomię społeczną petycję, która będzie miała dwa cele. Po pierwsze: wyeliminować patologię – mówi.
– Po drugie: zostawić strzelectwo normalnym ludziom tak, by mogli zwiększać zdolność obronną kraju – wyjaśnia, po czym dodaje: – Aby było jasne, zdolności obronne nabywa się strzelając głównie z karabinków i karabinów. O popularyzację i dostęp do takiej broni powinniśmy się ubiegać, aby zwiększyć potencjał obronny Polski. A z karabinkami za paskiem nikt chodził nie będzie.
Moszner mówi także o konieczności dopracowania testów psychologicznych. – Skoro ludzie mający pozwolenia na broń sportową i kolekcjonerską strzelają do ludzkich manekinów, to widzimy luki w badaniach psychologicznych – ocenia.