Belka ostro o prognozach inflacyjnych Glapińskiego i PiS. Były premier nie ma dobrych wieści
Inflacja HICP (zharmonizowany indeks cen konsumpcyjnych) w strefie euro w styczniu 2023 r. wyniosła 8,5 proc. rok do roku. W Polsce jest o wiele gorzej. W styczniu inflacja sięgnęła 17,2 proc., w lutym aż o 18,4 proc. (przy wzroście cen towarów – o 20,2 proc. i usług – o 13,3 proc.).
W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 1,2 proc. (w tym usług – o 1,6 proc. i towarów – o 1,1 proc.). W ujęciu rocznym najmocniej podrożały żywność i napoje bezalkoholowe (24 proc.), transport (23,7 proc.) oraz koszty mieszkania i energii (22,7 proc.)
Według zapewnień ekspertów oraz prezesa NBP Adama Glapińskiego inflacja w Polsce osiągnęła swój szczyt i już nie wzrośnie. O komentarz do tego stwierdzenia został poproszony we wtorek rano w "Rozmowie Piaseckiego" na TVN24 profesor Marek Belka. – Sądzę, że to już jest szczyt, natomiast nie liczyłbym, że będzie radykalnie lepiej. Będzie zejście z tego najwyższego poziomu do końca roku, ale nie do inflacji jednocyfrowej. Zniknie inflacja wynikająca z czynników międzynarodowych. Inflacja chowu rodzimego przejawiająca się w inflacji bazowej nie ma powodu, żeby szybko spadać. Niestety będzie ona utrzymywać się na wysokim poziomie. A inflacja wysokości 10 proc. jest tak samo destrukcyjna dla gospodarki, jak obecna – stwierdził były premier.
Rzeczywiście wysokie ceny surowców, które przyczyniły się do wywindowania inflacji w Polsce spadły do poziomu sprzed ataku Rosji na Ukrainę. Mimo to nie wpłynęło to na obniżenie się poziomu inflacji.
– Zostaliśmy z inflacją spowodowaną błędną polityką budżetową, błędną polityką wydatków budżetowych i błędną polityką pieniężną. Te błędy były spowodowane bardzo niefortunną komunikacją banku – podkreślił prof. Belka, wbijając szpilę rządowi Mateusza Morawieckiego.
"Zaciskanie pasa już jest"
Europoseł i były prezes NBP dopytywany był, czy wystarczy przeczekać, a inflacja sama spadnie i najgorszy czas mamy już za sobą? Niestety ekonomista nie ma dobrych wiadomości.
– "Doktor czas" nie ma tutaj nic do rzeczy. Jeśli nie będziemy nic robić, to inflacja będzie się dalej rozkręcać. Jedynym rzeczywistym środkiem walki z nią jest tłumienie popytu. Niestety jakby to miało obrzydliwie brzmieć walka z inflacją musi boleć i tak już jest. Wiele osób odczuwa spadek płac realnych i to jest niestety jeden z podstawowych instrumentów walki z inflacją – powiedział prof. Belka.
– Zejście z 18 proc. do 10 proc. będzie stosunkowo proste ze względu na czynniki narodowe, które znikają. Ale później zejście z 10 proc. do 6 proc. a z 6 proc. do 3 proc. będzie wymagało bardzo aktywnej polityki antyinflacyjnej, co będzie powodowało osłabienie koniunktury. Eksperci są zgodni, że walka z inflacją nie spowoduje wzrostu bezrobocia, ale nie można tego powiedzieć już o spadku płac realnych – dodał ekonomista.
Prof. Belka stwierdził też, że teraz jesteśmy obciążeni podatkiem 18 proc. rocznie. Polacy, którzy posiadają oszczędności szacunkowo stracili już 300 mld złotych odkąd "inflacja zerwała nam się z łańcucha".
– Niestety wszelkie epizody wysokiej inflacji powodowały konieczność zaciskania pasa. To już się w Polsce dzieje i nie ma co się tego bać. To już następuje. Przecież to, jeśli ludzie tracą olbrzymie oszczędności, tracą na realnych płacach to właśnie zaciskanie pasa – doprecyzował europoseł.
Glapiński uspokaja
Przypomnijmy, że na początku marca prezes NBP Adam Glapiński stwierdził, że w tym roku inflacja osiągnie jednocyfrowy poziom. Dodał, że w listopadzie inflacja wyniesie 7,4 proc. Tak przynajmniej przewidują analitycy Narodowego Banku Polskiego.
– Osobiście myślę, że inflacja będzie nawet niższa – dodał prezes Glapiński.
Glapiński zaznaczył, że w lutym inflacja będzie prawdopodobnie rekordowa, ale nie sięgnie poziomów prognozowanych przez niektórych ekspertów. Słowem: 20 procent nie będzie. Ostrożna prognoza Glapińskiego to mniej więcej 18,5 procent. Trafił bardzo blisko. Ciekawe jak będzie z inflacją jednocyfrową do końca roku.