Czarnek chce skrócić dzieciom lekcje. ZNP: Wykasuje przedmioty, które sam wprowadził?

Mateusz Przyborowski
29 marca 2023, 20:55 • 1 minuta czytania
Przemysław Czarnek zapowiedział spore zmiany w szkołach. Szef MEiN chce odchudzić podstawę programową, a w efekcie skrócić lekcje nawet o pięć godzin tygodniowo. – Te zmiany są potrzebne, bo trzeba naprawić błędy jego poprzedniczki Anny Zalewskiej. Mówimy o tym od dawna, jednak termin, jaki wskazuje minister edukacji, jest mało realny – mówią nam przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Przemysław Czarnek zapowiada zmiany w szkołach. ZNP: Termin jest mało realny Fot. JACEK DOMINSKI / REPORTER

– Przystąpiliśmy energicznie do odchudzenia podstawy programowej w rozmaitych obszarach. Po to, by było więcej czasu na wspólnotę, na kontakty między uczniami i mniejsze obciążenie dla uczniów – powiedział kilka dni temu Przemysław Czarnek na antenie radiowej Jedynki.

Czarnek zapowiada "odchudzenie" podstawy programowej

Szef MEiN przedstawił też wstępny zarys planowanych zmian. Jak mówił, lekcje w szkołach mogą zostać skrócone o "trzy, cztery, może do pięciu godzin tygodniowo". Działania, jakie podejmuje jego resort, mają być ponadto odpowiedzią na skargi, że "siatka godzin jest zbyt duża i zbyt obciążająca dla uczniów", zwłaszcza podstawówek.

Do sprawy Czarnek odniósł się także w niedzielę podczas spotkania z mieszkańcami Lublina. – Ograniczamy siatkę godzin (...) po to, żeby nie zakuwać tylko, nie przesiadywać nad książkami, ale żeby były to zajęcia miękkie, wyjścia do parku, do lasu, do kina, do muzeów – mówił.

W rozmowie z PAP zapewnił z kolei, że na zmianach nie ucierpią nauczyciele, czyli nie zmniejszy się dla nich liczba godzin. Wyjaśnił też, że tematem zajmą się eksperci z MEiN "ściśle współdziałający z Centralną Komisją Egzaminacyjną". Czarnek podał też termin, kiedy "zobaczymy efekty" – najpóźniej 1 września 2024.

ZNP: Mówimy o tym od dawna

O komentarz do zapowiedzi ministra Czarnka poprosiliśmy przedstawicieli Związku Nauczycielstwa Polskiego. Jego rzeczniczka Magdalena Kaszulanis podkreśla w rozmowie z naTemat, że zbliżają się wybory parlamentarne, więc szef MEiN obiecuje dużo, tyle że nie konsultuje swoich planów z partnerami społecznymi czy nauczycielami.

Kaszulanis dodaje jednak, że zmiany dotyczące podstawy programowej w szkołach są konieczne, z kolei nauczyciele, ale także rodzice uczniów, mówią o tym od wielu miesięcy.

Nie wiemy jednak nic na temat tego, jakby to miało wyglądać. Ma być mniejsza liczba lekcji w tygodniu, ale czy to oznacza na przykład, że pan minister wykasuje niektóre przedmioty, między innymi te, które sam wprowadził? Czy zmniejszy liczbę godzin innych przedmiotów? Po prostu tego nie wiadomo.Magdalena Kaszulanisrzeczniczka ZNP

– Wiemy natomiast, że to są błędy poprzedniczki Przemysława Czarnka, czyli Anny Zalewskiej (była ministrem edukacji w latach 2015-2019 – red.), która sprawowała swój urząd przecież nie tylko w rządzie Beaty Szydło, ale także Mateusza Morawieckiego – przypomina Magdalena Kaszulanis.

I dodaje: – Nauczyciele, ale także rodzice od dawna mówią o przeładowanej podstawie programowej. Jak sama nazwa mówi, dzieci muszą ją opanować. Jednak te podstawy programowe zostały zmienione za czasów Anny Zalewskiej i zwracaliśmy wtedy uwagę, że to nie jest dobra zmiana, ale nas nie słuchano.

Rzeczniczka ZNP obecną podstawę programową określa tak: obszerna, szczegółowa, wręcz encyklopedyczna.

– Na jeden ważny temat nauczyciel ma tylko jedną lekcję, na kolejnej nie ma utrwalenia, tylko musi zrealizować kolejny temat. Jeśli z jakichś powodów przepadnie jedna lekcja, pojawia się kłopot. Uczniowie muszą opanować program, a nauczyciele go zrealizować, bo między innymi z tego są rozliczani. Jest za dużo treści do opanowania, dlatego często nauka sprowadza się do zasady 3xZ (zakuć, zdać, zapomnieć – red.) – mówi Kaszulanis.

1 września 2024? "Bardzo ambitny termin"

I właśnie to resort edukacji chce zmienić, jak mówił Czarnek: "Należy przejrzeć podstawy programowe wszystkich przedmiotów, zastanowić się, co z nich wyjąć, żeby osiągnąć efekt krótszego tygodnia nauki dla uczniów".

Cóż, minister Czarnek musi "posprzątać" po swojej poprzedniczce. Magdalena Kaszulanisrzeczniczka ZNP

Magdalena Kaszulanis zaznacza jednak, że nie da się tego zrobić w tydzień czy w miesiąc. – To bardzo wymagająca praca, do której trzeba zaangażować nie tylko specjalistów, ale także praktyków. Wszystkie przedmioty muszą współgrać ze sobą. To jest bardzo skomplikowany i długotrwały proces – stwierdza.

A czy zapowiadany przez Czarnka termin, czyli 1 września 2024, jest możliwy do osiągnięcia? MEiN na wprowadzenie zmian dało sobie półtora roku.

– Mówiąc dyplomatycznie, to bardzo ambitny termin, prawie niemożliwy do osiągnięcia nawet przy założeniu, że prace ruszyłyby już teraz i byłyby intensywne – odpowiada Magdalena Kaszulanis.

I precyzuje: – Nowa podstawa programowa musi powstać do każdego przedmiotu, na każdym etapie edukacji, czyli od przedszkola po szkoły ponadpodstawowe. I dopiero później, na jej podstawie, powstają podręczniki. A musi być jeszcze czas na ich napisanie, zaakceptowanie przez ministerstwo, wydanie i dostarczenie do szkół. Nie da się tego załatwić szybko i hasłowo. Obawiam się zatem, że termin 1 września 2024 roku jest mało realny.

Rzeczniczka ZNP nie zgadza się również z zapewnieniami Czarnka, że na zmianach nie ucierpią nauczyciele. – Zmniejszenie tygodniowej liczby lekcji ma swoje kadrowe i finansowe konsekwencje, które poniosą nauczyciele – mówi.