To zostało w nim na zawsze. Komenda po latach mówił, że "za kratami jest samo zło"
- Adwokat nie jest adwokatem, a prokurator nie jest prokuratorem, bo zabrali mu immunitet za jazdę po pijaku. Wyobraża sobie pan? – pytał Tomasz Komenda w wywiadzie dla WP.pl trzy lata temu
- Relacjonował też, że nigdy nie zapomni tego, co spotkało go w więzieniu
- "Za kratami nie ma dobrych ludzi, samo zło tam jest" - mówił
- Teraz o Komendzie głośno jest za sprawą jego sytuacji rodzinnej
- Wyrok 25 i 15 lat więzienia ws. zbrodni miłoszyckiej usłyszeli ostatecznie Ireneusz M. i Norbert B.
W lutym 2021 roku sąd w Opolu orzekł, że zasądza 12 mln zł zadośćuczynienia oraz 811 tys. 533 zł odszkodowania dla Tomasza Komendy. Powód: 18 lat niesłusznego więzienia za brutalny gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgorzaty Kwiatkowskiej w Miłoszycach. Zginęła 1 stycznia 1997 r.: jej ciało znaleziono niedaleko miejsca, w którym spędzała sylwestrową noc.
Tomasz Komenda przesiedział w więzieniu prawie 7 tys. dni. Jak doszło do skazania?
Zbrodni, za którą aresztowano go już w 2000 roku, nie popełnił: wyrok uniewinniający w tej sprawie Sąd Najwyższy ogłosił w maju 2018 roku. Tomasz Komenda był na sali: płakał. W więzieniu spędził dokładnie 6540 dni, a o tym, jakiej traumy doznał za kratami, opowiedział w kilku wywiadach. Nie ukrywał też, że parokrotnie próbował odebrać sobie życie.
Wcześniej sądy wydawały wydawały wyroki w sprawie zbrodni niepopełnionej przez Komendę - jak się później okazało - dwukrotnie. Nim doszło do skazania, Komenda nie miał problemów z wymiarem sprawiedliwości. Miał ukończoną szkołę podstawową i szkołę specjalną.
Wszystko zmieniło się w 2000 roku, gdy w programie "Telewizyjne Biuro Śledcze" w Polsacie pokazano portret pamięciowy - a dokładniej: rysunek - przedstawiający mężczyznę, który miał bawić się z zamordowaną 15-latką w dniu jej zaginięcia. Wówczas z policją skontaktowała się kobieta - Dorota P. - która zeznała, że mężczyzna z rysunku jest podobny do wnuka jej sąsiadki.
Chodziło właśnie o Komendę. Nastoletni wówczas chłopak zeznał, że sylwestra 1996/1997 spędził we Wrocławiu. Jego alibi zostało potwierdzone przed dwanaście osób, ale inna wersja zdarzeń miała paść podczas jego przesłuchania na policji.
Komenda powiedział wówczas w rozmowie z policjantami, że w dniu zabójstwa 15-latki był w Miłoszycach i odbył dobrowolny stosunek płciowy z pewną dziewczyną. Później mówił, że te zeznania zostały na nim wymuszone.
- Ci którzy mnie zatrzymywali powiedzieli, że mają na mnie takie, jakie mają dowody. I zaczęli mnie bić, żebym się do tego przyznał, że ta sprawa za długo trwa, że nie mogą odnaleźć prawdziwych sprawców, i ja muszę się do tego przyznać, bo inaczej nie wyjdę żywy z ich pokoju. Tak mnie bili, że nawet bym się przyznał, że strzelałem do papieża - relacjonował.
Później śledczy bazowali m.in. na ekspertyzie z wrocławskiej Akademii Medycznej, w której wskazano, że włos znaleziony na kominiarce pozostawionej na miejscu zbrodni mógł należeć do Komendy. Na podobny trop wpadły psy policyjne, które powiązały zapach czapki ofiary z zapachem Komendy. 14 listopada 2003 sąd pierwszej instancji skazał go na 15 lat więzienia za gwałt i morderstwo 15-letniej Małgosi, rok później sąd apelacyjny we Wrocławiu tę karę zaostrzył i skazał go prawomocnie na 25 lat więzienia.
Tomasz Komenda o więzieniu: "Za kratami nie ma dobrych ludzi, samo zło tam jest"
W rozmowie z WP Magazynem już po uniewinnieniu Tomasz Komenda mówił, że pogodził się z tym, że ukradziono mu prawie osiemnaście lat życia. – Pogodziłem się z myślą, że już tego nie cofnę – mówił.
Komenda po wyjściu na wolność spokoju nie miał nawet w myjni samochodowej, w której pracował. - Zdjęcia chcieli, autografy, selfie, żebym im opowiadał, jak tam było, jak mi się udało wyjść - opowiadał.
Swojej partnerce oświadczył się premierze filmu o nim samym. Później mówił: "Zostanę tatusiem. Będę miał syna. Za trzy miesiące wyjdzie na świat. Na premierze oświadczyłem się mojej dziewczynie. Było wielkie "bum". Kiedy jak nie teraz?".
Czytaj też: To z nią Komenda doczekał się dziecka. Dziś jego była partnerka stawia mocne oskarżenia
Wyrok ws. zbrodni z Miłoszyc
Pytany, czy wierzy w resocjalizację, Komenda odpowiadał: – Za kratami nie ma dobrych ludzi. Samo zło tam jest. Tyle przemocy się tam widziało. (...) Jak się było dobrym człowiekiem, ale wybrało ścieżkę zła, to już się do dobra nie wróci. Nie ma czegoś takiego, jak naprawianie człowieka w kryminale.
Ostatecznie za zabójstwo i gwałt 15-latki w Miłoszycach Sąd Apelacyjny we Wrocławiu skazał w grudniu 2021 roku Ireneusza M. (na karę 25 lat więzienia) i Norberta B. (na 15 lat więzienia). M. był dobrze znany wymiarowi sprawiedliwości, był też znany z brutalności. "Pewnej nocy próbował zgwałcić kobietę, ale powstrzymali go znajomi. "Gówno mi policja zrobi, bo mam żółte papiery" - relacjonowały media, przytaczając jego historię.
Winę M. i B. potwierdziły m.in. badania DNA. - Wina i okoliczności popełnienia czynu przez oskarżonych nie budzą wątpliwości - mówił przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Marek Poteralski. Śledczy ustalili też, że M. i B., wyprowadzając 15-letnią Małgosię z klubu i brutalnie gwałcąc - działali w porozumieniu.
A co z osobami, które wówczas odpowiadały za prowadzenie sprawy Komendy? On sam trzy lata temu opowiadał, że "nikt z ludzi, którzy prowadzili jego sprawę, nie jest już na swoim stanowisku".
- Adwokat nie jest adwokatem, a prokurator nie jest prokuratorem, bo zabrali mu immunitet za jazdę po pijaku. Wyobraża sobie pan? Zabrali mu immunitet, bo prowadził nawalony, a nie dlatego, że wsadził mnie na 25 lat [Chodzi o Tomasza F., prokuratora Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, który w 2019 roku został zatrzymany przez patrol drogowy policji do rutynowej kontroli, miał 0,59 promila alkoholu w wydychanym powietrzu - red.]. Jak ja mam wierzyć w sprawiedliwość? - mówił Komenda Wirtualnej Polsce.
Jak dodał, jest przekonany, że gdyby jego rodzinę było stać na adwokata z wyboru, a nie z urzędu, do więzienia by nigdy nie trafił.
Czytaj też: Tomasz Komenda nie chce mieć kontaktu z własną matką? "Część rodziny odrzucił"