Sadowska ofiarą mobbingu i molestowania? Uderzyła zarówno w TVP, jak i TVN
- Beata Sadowska kilka lat temu postanowiła nieco zmienić swoje życie. Kobieta zrezygnowała z pracy w mediach na rzecz prowadzenia własnego biznesu.
- Firma 48-latki zajmuje się promocją zdrowego stylu życia, a także organizuje warsztaty dla kobiet.
- Niedawno dziennikarka gościła w podkaście Magdy Mołek "W moim stylu", gdzie wyznała, co sądzi na temat pracy w TVP i stacji TVN
Beata Sadowska w trakcie rozmowy z Magdą Mołek przyznała, że praca w redakcji "Faktów" telewizji TVN, nie była dla niej komfortowa. Trafiła tam jako młoda dziewczyna, mając zaledwie 21 lat. Dziennikarka wyznała, że pomimo świadomości możliwości, jakie da jej stacja na zrobienie ogromnej kariery, nie chciała tam zostać.
Chodziło głównie o atmosferę. Jak przyznała Beata Sadowska, towarzystwo mężczyzn momentami było nie do wytrzymania.
Ja trafiłam do "Faktów" na początku i to nie było łatwe dla młodej dziewczyny. To było bardzo trudne – i ja chociaż wiedziałam, że mogę w tych "Faktach" zrobić karierę – ale tam była strasznie ciężka atmosfera, nawet nie dla kobiety, dla dziewczyny jeszcze – ja miałam 21 lat i czułam ten oddech facetów na plecach.
Po chwili Sadowska przytoczyła rozmowę, którą przeprowadziła z założycielem telewizji TVN, Mariuszem Walterem. Mężczyzna zadał jej wprost konkretne pytanie. Dziennikarka jednak zdecydowała się na podjęcie bardzo trudnej decyzji. – Ja pamiętam moją rozmowę z Mariuszem Walterem, kiedy łzy mi się lały i on mnie zapytał wprost: kogo mam wyrzucić z pracy? A ja powiedziałam: nie podam żadnych nazwisk, ale ja tam nie wrócę – wyznała dziennikarka.
– Ja po prostu wtedy wiedziałam, że muszę siebie ochronić, że ja nie zrobię tego za wszelką cenę. Ja nie wejdę w ten szowinistyczny, okrutny wtedy świat, naprawdę. Ja mam nadzieję, że to się zmieniło, ale wtedy to był konkret. – dodała po chwili.
Sadowska uderzyła w TVP. Zdradziła kulisy jej zwolnienia ze stacji
Dziennikarka przez ponad 6 lat była prowadzącą programu "Pytanie na Śniadanie". Jak się okazało, nagle dowiedziała się, że nie będzie już prowadziła popularnej śniadaniówki. Uzasadnieniem tej decyzji miał być jej udział w jednej z kampanii reklamowych. Chwilę później dodała, w jaki sposób dowiedziała się o swoim zawieszeniu.
Najzabawniejsze było to, że ja nie wystąpiłam w reklamie. Ja byłam ambasadorką marki samochodowej i kogoś to zabolało (...) To już było tak naciągnięte. Ja nawet odmówiłam kontraktu gwiazdorskiego w telewizji (...) Byłam na łódce w Grecji i nagle dostaję informację... Ja się o tym dowiedziałam z mediów, rozumiesz? Nawet nikt do mnie nie zadzwonił, że jestem zawieszona. Nie wiadomo na ile. Wtedy prowadziłam "Pytanie na śniadanie". Ja tak to czytam i sobie myślę... ale o co chodzi? Ja nic nie rozumiem.
Na koniec dziennikarka zdradziła, że czuła wówczas ogromną niesprawiedliwość pomieszaną z poczuciem absurdu. – Ja rozumiem, gdybym miała umowę podpisaną czy kontrakt gwiazdorski, ale ja nawet nie byłam zakontraktowanym pracownikiem telewizji. To było nieprawdopodobne. I to było strasznie przykre (...) Wakacje, morze, skakanie do wody i nagle... bum! Dzień dobry, jest pani zawieszona – podsumowała Beata Sadowska.