Media nie miały racji. Tarantino zdementował jedną z plotek o jego ostatnim filmie
- Quentin Tarantino napisał już scenariusz swojego dziesiątego (i podobno ostatniego) filmu.
- Projekt na chwilę obecną znany jest pod tytułem "The Movie Critic".
- Reżyser "Pulp Fiction" właśnie zdementował pewne plotki na temat produkcji.
Dziesiąty film Quentina Tarantino
Przypomnijmy, że w listopadzie 2022 roku Quentin Tarantino promował swoją książkę "Cinema Speculation". W związku z tym wystąpił m.in. w podcaście "YMH Studios' 2 Bears, 1 Cave". Zapytany wówczas o swój dziesiąty film reżyser przyznał, że nie zaczął jeszcze nawet pisać scenariusza. – Nawet jeszcze o tym nie myślałem – wyznał Tarantino.
W połowie marca tego roku "The Hollywood Reporter" przekazał radosną nowinę. Reżyser "Pulp Fiction" i "Pewnego razu... w Hollywood" napisał scenariusz swojego dziesiątego (zapowiadanego przez niego jako ostatniego filmu).
Projekt na chwilę obecną znany jest pod tytułem "The Movie Critic", a jego akcja osadzona będzie w latach 70., a dokładniej w 1977 roku – tym samym, w którym do kin trafiła przełomowa produkcja George'a Lucasa, czyli "Gwiezdne wojny: Część IV - Nowa nadzieja".
Nowy film Tarantino na chwilę obecną nie został jeszcze kupiony przez żadne studio, ale najprawdopodobniej stanie się to w najbliższych tygodniach. Jako głównego kandydata wymienia się Sony, z którego z jednym szefów (Tomem Rothmanem) Tarantino pozostaje w bliskich stosunkach.
Reżyser "Pulp Fiction" dementuje plotki o "The Movie Critic"
Ze względu na umiejscowienie akcji w latach 70., tytuł filmu oraz pogłoski, że jego główną bohaterką ma być kobieta, spekulowano, że "The Movie Critic" może opowiadać historię Pauline Kael – słynnej krytyczki filmowej, o której Tarantino wielokrotnie wypowiadał się w wywiadach.
Okazuje się jednak, że domniemania nie były słuszne. Chociaż podczas spotkania w Paryżu reżyser nie zdradził za dużo szczegółów na temat najnowszego projektu, jednoznacznie zaprzeczył plotkom o tym, że bohaterką jego filmu miałaby być Kael.
Przypomnijmy, że ostatnim filmem było "Pewnego razu... w Hollywood", którego akcja również działa się w latach 70. Produkcja z jednej strony opowiadała historię dwójki przyjaciół: aktora (Leonardo DiCaprio) oraz kaskadera (Brad Pitt), którzy starają się przetrwać w brutalnych realiach show-biznesu. Z drugiej strony była to wariacja na temat sekty Charlesa Mansona.
"'Pewnego razu... w Hollywood' jest najsłabszym filmem w dorobku Quentina Tarantino, ale i tak lepszym niż większość produkcji z tytułowej Fabryki Snów. To też najbardziej lekkie i zabawne dzieło reżysera. Dla wielu fanów jego twórczości może okazać się jednak sporym rozczarowaniem" – recenzował dla naTemat Bartosz Godziński.