Ewa Krawczyk z trudem układa sobie życie po śmierci męża. "Cały czas jestem depresyjna"
- Krzysztof Krawczyk to ikona sceny rozrywkowej. Przypomnijmy, że muzyk w latach 60. i 70. był liderem zespołu Trubadurzy, później rozpoczął karierę solową
- Jego hity takie jak: "Parostatek", "Rysunek na szkle" czy "Ostatni raz zatańczysz ze mną" do dziś nuci wiele pokoleń Polek i Polaków
- Za gwiazdorem, który zmarł w 2021 roku, tęskni przede wszystkim jego rodzina i przyjaciele
- Jak z brakiem jego obecności radzi sobie żona, którą pieszczotliwie nazywał swoją "Ewunią"?
Żona Krawczyka o samotności i tęsknocie. "Cały czas jestem depresyjna"
Ewa Trelko pracowała jako kelnerka w jednym z chicagowskich klubów nocnych. Kiedy w 1982 roku po raz pierwszy spotkała Krzysztofa Krawczyka, zakochała się po uszy. Na ślubnym kobiercu stanęli cztery lata później. Mimo że rozwiedli się w 2002 roku, wkrótce ponownie się zeszli i zostali pobłogosławieni kolejnym sakramentem. Określali się nawzajem jako swoje "bratnie dusze".
Wdowa po legendarnym artyście wciąż ma problem z zaakceptowaniem faktu, że jej ukochanego "Krzysia" nie ma u jej boku, kiedy się budzi. O samotności i tęsknocie opowiedziała na łamach "Super Expressu". Nadmieńmy, że na początku kwietnia była 2. rocznica odejścia wokalisty.
"Mówi się, że czas leczy rany, ale w moim przypadku tak nie jest. Dopiero zaczynam raczkować, ale mogę już wyjść do ludzi, rozmawiać" – wyjaśniła.
"Jednak moje życie ciągle wygląda tak samo: dom, cmentarz, kościół. W dalszym ciągu jestem w wielkiej traumie, jest mi smutno, tęsknię za Krzysiem" – zaznaczyła Ewa Krawczyk, która z wielką troską i czułością opiekowała się swoim ukochanym do jego ostatnich dni.
Choć minęły dwa lata od jego śmierci, wciąż miewa bardzo ciężkie momenty, kiedy tęsknota nie pozwala jej cieszyć się codziennością.
"Cały czas jestem samotna, bo to nie jest tak, że ktoś przyjdzie i człowiek zaraz tryska humorem. To się tak nie da… Jeszcze nie jestem gotowa na takie uroczystości. Cały czas jestem depresyjna, to nie jest tak, że mi przeszło. Cały czas tęsknię za Krzysiem, brakuje mi go" – przyznała.
W niejednym wywiadzie wdowa po Krawczyku podkreślała, że poświęciła się mężowi bez reszty. Dbała o jego kondycję i wizerunek. Niedawno ukazał się zbiór wspomnień, napisany przez Ewę Krawczyk i wieloletniego menedżera i przyjaciela gwiazdora.
Tam żona piosenkarza ujawniła wiele "smaczków", które wcześniej nie były znane wszystkim fanom artysty. Wyjawiła m.in. to, że Krawczyk używał make-up'u. To podobno on nauczył ją się malować, a nie na odwrót.
"Ja się wtedy nie malowałam. Kiedyś Krzyś zapytał mnie, dlaczego się nie maluję, odpowiedziałam, że nie umiem i zaczęła się nauka. To mój mąż zrobił mi pierwszy w życiu makijaż" – zwierzyła się w książce "Sława zniesławia. Rozmowa rzeka". Wdowa po wokaliście zaznaczyła, że nadmiar kosmetyków często ją irytował, ale próbowała zrozumieć kompleksy męża i potrzebę nakładania makijażu. "Żadne argumenty nie pomogły. Rozumiałam go, bo po wypadku dużo blizn trzeba było zakryć pudrem. Szczęka była przesunięta, policzki spłaszczone, więc było co robić przy twarzy" – tłumaczyła. Żona Krawczyka dbała zaś o jego fryzurę. "Na szczęście włosami zajęłam się ja - obcinałam, a potem farbowałam. Krzysiu szybko zaczął siwieć, ale nikt nie mógł tego wiedzieć. Ludzie muszą widzieć swojego artystę zawsze młodego i bez siwych włosów, tak mówił" – przytoczyła jego słowa.