Viki Gabor ma zaledwie 15 lat, a TVP już nakręciło o niej dokument. Widziałem pierwszy odcinek

Bartosz Godziński
17 kwietnia 2023, 13:15 • 1 minuta czytania
Viki Gabor to obok Roxie Węgiel najpopularniejsza nastoletnia wokalistka w Polsce. Wygrała dziecięcą Eurowizję, a piosenka "Superhero" była wielgachnym radiowym hitem, ale czy to znaczy, że już powinno się kręcić o niej dokument? I to 8-odcinkowy! Też pukałem się w głowę. Jednak po obejrzeniu pierwszego odcinka uważam, że ta produkcja naprawdę ma sens.
TVP nakręciło 8-odcinkowy dokument o Viki Gabor. Fot. "Viki Gabor: Mój świat" / TVP

Viki Gabor była finalistką "The Voice Kids" w 2019 roku i choć nie wygrała programu, to w tym samym roku zajęła pierwsze miejsce w konkursie Eurowizji dla dzieci. Niemalże od razu stała się megagwiazdą, choć miała zaledwie 12 lat. W zeszłym roku wydała drugi studyjny album, a teraz doczekała się serialu dokumentalnego.

Nowy serial TVP próbuje uchwycić fenomen Viki Gabor, ale też pokazać jej codzienność

Nie jestem fanem Viki Gabor, ale podobnie jak wielu z nas lubię czasem podpatrywać życie celebrytów, by m.in. bardziej docenić swoją zwyczajną egzystencję. Dokument zaspokaja tę ciekawość, bo nie prezentuje archiwalnych fragmentów z Eurowizji i wywiadów, które mogliśmy zobaczyć w mediach czy postów na Instagramie, ale zupełnie nowe materiały z zawodowego, ale i prywatnego życia obecnie 15-letniej piosenkarki.

Jako dziewczyna, której normalne dzieciństwo skończyło się w 2019 roku, Viki nie chodzi na typowe lekcje, ale ma indywidualny tok nauczania. Jak to wygląda w praktyce? W pierwszym odcinku jesteśmy zabierani na jedną z takich lekcji i co by nie mówić o szkole, to jednak takiego trybu też nie ma co zazdrościć. Największą karą było dla mnie zawsze siadanie w ławce przy biurku nauczycielki, a tutaj masz zajęcia sam na sam – dla mnie byłby to istny koszmar.

Zresztą samej głównej bohaterce też brakuje kontaktu z rówieśnikami i ma nawet problemy, by wyjść z kimś do kina – z jednej strony ze swoją przyjaciółką trudno jej wybrać termin, który będzie pasował (bo ta ma ferie i wyjeżdża), a z drugiej strony Viki jest zbyt rozpoznawalna i nie mogłaby się po prostu zrelaksować w miejscu publicznym. Czuć, że mimo tej sławy jest bardzo samotna i z pewnością ten wątek będzie (i powinien) być poruszony w kolejnych odcinkach.

"Viki Gabor: Mój świat". W pierwszym odcinku poznajemy m.in. hardcore'owych fanów piosenkarki

Na pewno może liczyć na swoje fanki i fanów, którzy siebie nazywają "Gaborkami". W dokumencie występuje ich kilkoro (choć ogólnie jest ich o wieeele więcej) - zarówno dzieciaków, jak i chłopaków starszych o kilka lat od swojej idolki. Nie chodzą tylko na koncerty, ale prześcigają się np. w liczbie obserwujących na założonych przez siebie fanpage'ach, znajomości ciekawostek (ulubione danie, rozmiar buta itd.) i posiadanymi suwenirami (jedna fanka chwali się np. opakowaniem po popcornie z jednego ze spotkań).

Rozmowy z "Gaborkami", którzy są wpatrzeni z Viki jak w obrazek, to najciekawsze (i najzabawniejsze) momenty z perspektywy "nie-fana", bo pokazują wręcz równoległą rzeczywistość. Wiadomo, że gwiazdy zawsze mają wielbicieli, ale tutaj nie mamy do czynienia z Arianą Grande (jest do niej porównywana w dokumencie) czy Justinem Bieberem (tytuł serialu chyba nawiązuje do jego płyty "My World"), ale 15-latką znaną głównie w Polsce i jest to co najmniej niezwykłe. To fenomen, którego wielu z nas nie rozumie, ale ten serial może to zdecydowanie ułatwić.

"Viki Gabor: Mój świat" to dokument, który może spodobać się nie tylko fanom gwiazdy

Z Roxie Węgiel łączy ją wiele, ale dzieli rasistowski hejt, z którym się spotkała po wygranej na dziecięcej Eurowizji. Internauci wyzywali Viki Gabor ze względu na jej pochodzenie (urodziła się w Hamburgu i ma romskie korzenie), ale też np. czepiali sie jej ust. "Dotychczas wszyscy mówili o mnie, teraz ja chciałam się opowiedzieć o sobie" – mówi w dokumencie piosenkarka. I teraz rzeczywiście dostała szansę i w serialu jest jej naprawdę dużo, więc "Gaborki" będą wniebowzięci.

Co z pozostałymi osobami? Jako dokument sam w sobie "Viki Gabor: Mój świat" jest bardzo dobrze zrealizowany i nie ustępuje średniobudżetowym produkcjom Netfliksa czy HBO. Czasem mamy wrażenie, że niektóre sceny są lekko inscenizowane, a bohaterowie zdają sobie sprawę z "ukrytej" kamery i nie są do końca naturalni, ale nie wiem, czy dałoby się to zrobić inaczej i nie być posądzonym o stalking.

Pierwszy odcinek jest dynamiczny, porusza różne sprawy i przewija się przez niego mnóstwo osób (od rodziców i fanów, przez menadżerów i Marka Sierockiego, po Tomsona i Barona z "The Voice Kids"). Nie wiem, czy ta opowieść jest na tyle rozbudowana, by była wciągająca także w kolejnych odcinkach, ale na pilocie nie nudziłem się wcale, choć to zupełnie nie mój świat.