Gdybym zdawał teraz maturę, uczyłbym się... z TikToka. Oto jak wyglądają korepetycje za darmo

Łukasz Grzegorczyk
23 kwietnia 2023, 16:38 • 1 minuta czytania
Pół miliona wyświetleń nagrania, jak rozwiązać zadanie z matematyki. Albo tysiące lajków pod wrzutką z czytaniem lektury. Tak wygląda TikTok na ostatniej prostej przed maturami. Nie trzeba odkładać na korepetycje, żeby zrobić sobie szybką powtórkę przed egzaminem, bo wszystko jest w zasięgu palca. A TikTokerzy mają na tym prawdziwe... żniwa.
Przed maturą na TikToku trendują powtórki z matematyki czy angielskiego. Zadania są rozwiązywane na żywo. Fot. naTemat

To w zasadzie nigdy nie powinno się wyświetlić na mojej tablicy. TikTok podrzuca mi zwykle rolki z kanałów podróżniczych, biznesowych, albo po prostu śmieciowy content, którego jest tam przecież pełno. Sam też nie szukałem naukowych profili, więc algorytm nie miał powodów, by nagle pokazać mi, jak ktoś streamuje... liczenie delty.


A jednak TikTok wybrał za mnie. Kiedy w marcu zajrzałem tam po kilkunastu dniach przerwy, miałem już serię wrzutek z powtórkami do matury. Hasztagi #matura i #matura2023 stały się nagle kopalnią materiałów. Coś jak platforma e-learningowa, tylko bardziej na luzie i pomiędzy rolkami z uroczymi pieskami czy serią śmiesznych filmików.

Matura 2023 na TikToku

– Najpierw zacząłem wrzucać filmy na YouTube. TikTok miał być dodatkową platformą i miejscem dla wyciętych shotów. Tak się złożyło, że pierwszy filmik dodałem dzień przed próbnymi maturami z polskiego. On złapał ogromne zasięgi już na samym początku, miałem dużo nowych obserwujących – mówi naTemat Jakub Kowalik z kanału "Lektury Bez Cenzury".

– Robię teraz na przykład live z czytania "Lalki". Ludzie trafiają na takie czy inne transmisje często przez przypadek i zastanawiają się, czy sami byliby w stanie to zrobić. Dostaję komentarze, że ktoś jest dawno po maturze, ale zostaje ze mną i słucha, jak czytam lekturę – dodaje nasz rozmówca.

Postanowiłem sobie kiedyś, że po maturze przeczytam "Lalkę". Wiadomo, że czytanie lektur w szkole nie jest bardzo porywające. Potem przyszedł COVID-19, lockdown, a wielu uczniów miało problem, żeby przygotować się do matury. To mi się połączyło, postanowiłem nagrać film o "Lalce". Na TikToku dużo łatwiej znaleźć osoby, dla których tego typu treści są interesujące i przydatne.Jakub KowalikTwórca kanału "Lektury Bez Cenzury"

Trend na pomoce maturalne w sieci jest ogromny. Trafiam na profil "Wielka Powtórka Maturalna", gdzie można znaleźć cały zestaw porad – od kluczowych zagadnień z lektur po wskazówki, jak w ogóle zabrać się za naukę. Takie konto śledzi ponad 70 tys. użytkowników.

– Jeśli TikTokerzy mają zbudowaną już pewną społeczność, pojawiają się osoby bardziej zaangażowane. Na pewne materiały zazwyczaj reagują ci sami użytkowcy. Twórca ma pewność, że oni mogą wrócić przy kolejnych filmach. Duża grupa osób to przypadkowi odbiorcy, którzy zainteresowali się, że ktoś siedzi i coś czyta, albo rozwiązuje równanie – zauważa twórca "Lektur Bez Cenzury".

Sam byłem takim przypadkowym odbiorcą, kiedy po raz pierwszy wyświetliła mi się transmisja live z kanału "beka_z_delty". Matematykę wspominam jak jeden ze szkolnych koszmarów, ale z ciekawości podglądałem, czy sam rozwiązałbym jakieś zadanie. Oglądało to wtedy tysiące osób. Ludzie komentowali, podpytywali autora, a on wyjaśniał po kolei schemat obliczeń.

Takich nagrań na "bece z delty" jest więcej – każde z potężnymi zasięgami. Tu na przykład łatwa podpowiedź, jak szybko zgarnąć dwa punkty na maturze.

Korepetycje to największa porażka polskiej szkoły, o czym w naTemat pisała kiedyś Katarzyna Zuchowicz. Pozaszkolny biznes kręci się od lat, bo to się po prostu opłaca. Tyle że social media zaczęły kruszyć beton. – Dla osób, które czegoś uczą na TikToku, czas przed maturami jest trochę jak żniwa – nie ukrywa Jakub Kowalik.

Korepetycje na TikToku?

Jest tylko jedna zasadnicza różnica: powtórkę do matury na TikToku mamy za darmo. Treści znajdziemy tyle, że łatwo wyszukać interesujący nas zakres materiału. A prawdziwe korepetycje kosztują, stawki rosną z każdym kolejnym maturalnym sezonem.

Twórcy kanałów mogą rzecz jasna zbierać bonusy za swoje zasięgi. To np. umowy z wydawnictwami na pokazanie danej książki, ale nie zmienia to sytuacji odbiorców treści. Na razie mnóstwo pomocy naukowych pozostaje na wyciągnięcie ręki bez żadnych opłat.

Na TikToku wciąż jest nisza związana z tym, żeby budować popularność na dzieleniu się swoją wiedzą, czy pasją. A do tego zasięgi, bo mówimy o ogromnej społeczności. Sposoby na rozgryzienie algorytmu czasami pozostają zagadką, jednak jeśli dana wrzutka zostanie już "dopalona", ma szansę stać się szeroko udostępnianym hitem. Trafiłem na naukowe posty, które miały nawet po setki tysięcy wyświetleń.

To oznacza, że tradycyjne płatne "korki" niedługo mogą przejść do historii? – To nie jest tak, że młodzi ludzie nagle zrezygnowali z korepetycji i zaczęli się uczyć na TikToku. Wyobrażam sobie, że traktują to jako narzędzie, które może coś wytłumaczyć. Gdybym ja musiał napisać maturę z przedmiotu, którego nie ogarniam, na TikToku rzeczywiście znalazłbym osoby, które potrafią pokazać coś w prosty i logiczny sposób – przekonuje Jakub Kowalik.

TikTok nie zastąpi korepetycji. W realnym świecie umawiasz się z kimś na konkretną godzinę i realizujecie jakiś zakres materiału. Na TikToku nie wiesz, w którym momencie trafisz na live’a, możesz dołączyć w połowie rozwiązywanego zadania.Jakub Kowalik

Wiadomo, jeśli płacisz komuś, to wierzysz w jego kompetencje, że zrozumiesz dane zagadnienie. I to jest solidny argument za normalnymi korepetycjami. Z drugiej strony content z TikToka pozwala sprytnie podejść do tematu powtórek.

Przykład? Mamy kanał "mrmatura", związany z językiem angielskim. Śledzi go ponad 230 tys. osób, a twórca dzieli się wskazówkami na szkolne egzaminy – nie tylko na maturę. Co prawda w ten sposób zajawia i promuje swój płatny kurs językowy, ale jego luźne i kreatywne podejście może być sposobem na szybką naukę prostych słówek czy przypomnienie podstawowej gramatyki. Pojawiają się też bezpłatne transmisje z lekcjami dla użytkowników.

Teoretycznie podobne treści od dawna można wyłowić z YouTube'a, jednak TikTok przeniósł nas do świata krótkich, ale treściwych wrzutek. 30-sekundowa rolka napakowana wiedzą zawsze wypadnie bardziej atrakcyjnie od 10-minutowego nagrania, na którym ktoś coś tłumaczy i pokazuje palcem na tablicy.

– Na TikToku wszystkie aktywności mamy pod kciukiem. Można jednocześnie polubić film, dodać do ulubionych, a pod spodem od razu jest opcja, by go do kogoś wysłać. To nakręca algorytm, by polecać daną wrzutkę jeszcze częściej. Aspekt społecznościowy jest tutaj bardzo rozwinięty – wskazuje Kowalik.

Wiadomo, czytanie lektur czy równania z jedną niewiadomą nie będą trendować w nieskończoność, ale maturalny szał stworzył już pewną bańkę. A moim zdaniem nawet ocieplił wizerunek TikToka wśród mniej świadomych odbiorców, którzy kojarzą go tylko z tzw. lolcontentem. Niektórzy twórcy znajdą swoje miejsce nawet poza sezonem... żniw.

– Od początku roku prowadzę #23na23. To akcja, która polega na wyrobieniu nawyku codziennego czytania przez 23 minuty. Nie ma to żadnego związku z lekturami, bo nie jestem typowym booktokerem. Mam świadomość, że kiedyś lektury mi się skończą. TikTok umożliwia robienie nie tylko contentu związanego z wiedzą, można też pokazać coś z humorem. Zostanę na TikToku nawet, kiedy już skończą mi się lektury. Maturzyści są co roku, a ta platforma daje większą przestrzeń do pokazania tematyki, którą się zajmuję – mówi na koniec nasz rozmówca z "Lektur Bez Cenzury".