Nowe doniesienia o tragedii w Chodzieży. Dlaczego Krzysztof A. zabił umierającego ojca?

Rafał Badowski
26 kwietnia 2023, 19:20 • 1 minuta czytania
Tragedia w Chodzieży (woj. wielkopolskie) poruszyła całą Polskę. W domu jednorodzinnym znaleziono ciała pięciu osób. Dziennik "Fakt" dotarł do najbliższych krewnych rodziny. Dziennikarze rozmawiali o Krzysztofie A., który ma być sprawcą zbrodni.
Nowe fakty ws. tragedii w Chodzieży. Dlaczego Krzysztof A. zabił umierającego ojca? Fot. Damian Klamka / East News

Zarówno pani Melania, jak i pan Stanisław (jedyny brat zabitego Bogdana) zgodnie twierdzą, że przed zbrodnią myśleli o Krzysztofie A., swoim bratanku, że nie skrzywdziłby nawet muchy – podaje "Fakt". Państwo A. mieli w Chodzieży opinię wyjątkowo spokojnych. Krystyna i jej mąż Bogdan (72 i 73 lata) zamieszkali w wielkopolskim miasteczku tuż po ślubie, ponad 40 lat temu. Syna Krzysztofa A. mieli wychować najlepiej, jak umieli. Skończył studia na Akademii Rolniczej.


W pewnym momencie Krzysztof A. wyjechał za pracą do Anglii, ale nie odniósł tam szybkiego sukcesu. Wrócił do Polski – już z żoną.

Krzysztof A. wrócił z Anglii do Polski i zamieszkał z rodzicami

Kilka miesięcy temu przeprowadził się wraz z rodziną do domu jednorodzinnego. – Przyjechał, żeby pomóc matce w opiece nad umierającym ojcem. My się spodziewaliśmy, że Bogdan może umrzeć za 3 dni, albo 3 tygodnie. Kiedy przyszła do nas w nocy policja od razu powiedziałam, że Bogdan nie żyje, a oni do mnie, że nie tylko on, że cała rodzina – opowiedziała pani Melania. Rodzina nie miała kłopotów finansowych. Dom ma wyglądać bardzo schludnie, przed nim stoi zaparkowany samochód Krzysztofa A. – Nie brakowało im pieniędzy, za wynajem nie płacili, Bogdan i Krystyna mieli emerytury – opowiedziała pani Melania.

– Ja nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że Krzysztof mógł zabić swojego umierającego ojca. Nie rozumiem, dlaczego to zrobił. To był spokojny, elegancki człowiek, nie było w nim żadnej agresji – dodała rozmówczyni dziennika. Krzysztof i Marta mieli cieszyć się z narodzin synka Stasia. Długo czekali na dziecko. Wujostwo zgodnie twierdzi, że nic nie zwiastowało tragedii. Para była w odwiedzinach u Krzysztofa i Marty i wszystko wyglądało normalnie. – Ja się sama zastanawiam, co Krzysztofowi strzeliło do głowy. (...) Może to przez narkotyki albo jakieś inne rzeczy. Dzisiaj młodzi biorą różne rzeczy, a później są tragedie. Krzysztof kiedyś przyznał się, że palił marihuanę, a ja go zganiłam, że będzie narkomanem. Wtedy się obruszył i obraził się nawet. Ale co się działo później, to kto to wie? – mówi w rozmowie z "Faktem".

– Mnie się wydaje, że on musiał ich wszystkich wymordować już w ten czwartek, kiedy byli po raz ostatni widziani, bo później nikt z nimi nie miał kontaktu – dodał pan Stanisław. – Może to wszystko było ponad siły Krzysztofa? Domy, w których jest spokojnie i cicho potrafią kryć najwięcej tajemnic – dodała pani Melania.

Zbrodnia w Chodzieży. Ciała pięciu osób, w tym niemowlęcia

Przypomnijmy: w Chodzieży doszło do makabrycznej zbrodni. W poniedziałek 24 kwietnia w domu jednorodzinnym znaleziono ciała pięciu osób, w tym niemowlęcia. Jak potwierdziła to rzeczniczka tamtejszej policji w rozmowie z naTemat, byli to członkowie jednej rodziny. Na parterze policjanci znaleźli ciało 41-letniego mężczyzny i jego 38-letniej żony. Na łóżku leżało ciało niemowlaka. Czteromiesięczne dziecko było przykryte kołdrą. "Wszystkie osoby miały rany szyi – w pobliżu zwłok leżał nóż" – informuje telewizja.

Pozostałe dwa ciała znajdowały się na piętrze budynku. Należały do 73-letniego mężczyzny i jego 72-letniej żony, które także miały rany szyi. Drzwi na zapleczu domu były otwarte. "Gazeta Wyborcza" ustaliła, że do tragedii doszło przy ul. Podgórnej.

Jak informowaliśmy w naTemat, sprawcą ma być Krzysztof A. Rozmówczyni "Super Expressu" była świadkiem niecodziennej sytuacji między Krzysztofem A. i jego żoną Martą. 20 kwietnia para miała pójść na spacer z małym Stasiem. "Szli razem w deszczu, po chwili wrócili osobno" – przytacza tabloid, sugerując, że doszło do konfliktu.

Kolejna historia dotyczy wydarzeń sprzed 20 lat, gdy Krzysztof A. był jeszcze na studiach. – Pewnego razu zakrwawiony turlał się po trawniku na ogrodzie. Jego mama wezwała wtedy pogotowie – powiedziała.

Co wiadomo o Krzysztofie A.? 41-latek ukończył Akademię Rolniczą, a także zajmował się robieniem łapaczy snów. Jak podał tabloid, żonę poznał w Anglii. Marta malowała torebki i sprzedawała je przez internet.

W rozmowie z TVN24 zaś zarówno burmistrz Chodzieży, jak i sąsiedzi mówili, że nic nie wskazywało, by w rodzinie były problemy. – Z widzenia ich znałam, bo trochę mieszkam już tutaj – mówiła stacji o starszym małżeństwie jedna z sąsiadek.