Gen. Polko o rakiecie pod Bydgoszczą: Rosjanie zrobili nam egzamin. I my go oblaliśmy
Ostatnie doniesienia medialne wskazują, że rakieta, której szczątki znaleziono w lesie w Zamościu nieopodal Bydgoszczy, to prawdopodobnie pocisk rosyjski. Rakiet CH-55 nie ma na wyposażeniu polskiej armii, co oznaczałoby, że musiała zostać wystrzelona z innego kraju.
Na takie doniesienia od swoich wojskowych informatorów powołują się dziennikarze Onetu i RMF FM, którzy podają, że pocisk spadł na terytorium Polski już w grudniu. Rakieta miała być wówczas śledzona przez wojsko, ale stracono ją z pola widzenia. Ostatecznie armia nie znalazła jej szczątków, a natrafił na nie dopiero w kwietniu przypadkowy człowiek, który jeździł konno po podbydgoskich lasach.
Gen. Polko o rakiecie pod Bydgoszczą: To rosyjska prowokacja
Generał Roman Polko w rozmowie z naTemat nie kryje, że biorąc pod uwagę najnowsze doniesienia, wszystko wskazuje na prowokację ze strony Rosji.
Na pytanie, czy w takim razie można zakładać, że Rosjanie celowo wystrzelili pocisk na terytorium Polski, gen. Roman Polko mówi:
Jestem przekonany, że tak było, że to nie jest jakaś zabłąkana rakieta, chociaż z tym się też trzeba było liczyć, bo już wcześniej padały głosy, które przed tym ostrzgały. Ale myślę, że to celowo zostało wystrzelone, żeby sprawdzić, jak te nasze systemy będą funkcjonować. To szukanie słabych punktów i niestety znaleziono ten słaby punkt.
Co więcej, jak wskazał generał, Polska zawiodła w tej sytuacji także na drugiej linii. – Jeżeli to była rosyjska prowokacja i przetestowanie naszych systemów rakietowych, to my oblaliśmy ten egzamin. Gorsze jednak od tego, że nie przeszliśmy egzaminu, jest to, że udajemy, że nic się nie stało. Bo to, że coś nie wyszło, się zdarza. Czasem zawini czynnik ludzki, coś zawiedzie, ale tu sprawa jest zamiatana pod dywan, co polską armię niszczy od lat – wskazał.
– Myślę, że służby rosyjskie się bardzo ucieszyły, że taki brak reakcji nastąpił – dodał gen. Roman Polko.
Dlaczego systemy antyrakietowe nie wychwyciły pocisku, który leciał do Bydgoszczy
Zaawansowane systemy Patriot zostały w Polsce zainstalowane dopiero na początku 2023 roku, a incydent pod Bydgoszczą (jeśli wierzyć dziennikarskim doniesieniom) miał miejsce już w grudniu 2022 roku. To jednak nie oznacza, że Polska nie miała czym zestrzelić lecącej nad jej terytorium rakiety.
Gen. Roman Polko tłumaczy, że dysponujemy powietrznym systemem obrony i zestrzelenie takiego pocisku nie należy do specjalnie skomplikowanych operacji.
Skoro Ukraińcy byli w stanie zestrzelić hipersoniczne pociski rakietowe, to mając systemy, którymi dysponujemy, jesteśmy w stanie taką rakietę zniszczyć, nawet jeśli był to pocisk manewrujący.
Ekspert dodaje, że sytuacja obnażyła stan przygotowania polskiej armii. – Formalnie jesteśmy w stanie wzmożonej gotowości bojowej. Jeżeli to było w grudniu, po incydencie w Przewodowie, uważam, że siły powinny być na najwyższym poziomie gotowości. A nawet jeśli rakiety nie zdecydowano się zestrzelić, mimo że powinna być taka decyzja, to w momencie, w którym zniknęła im z radarów przez niewielką wysokość, powinna być poszukiwana do skutku – wskazał.
Morawiecki dowiedział się o incydencie pod Bydgoszczą dopiero w kwietniu
Jedną z największych zagadek całej sytuacji jest to, że można odnieść wrażenie, iż armia zataja fakty w sprawie incydentu pod Bydgoszczą. Do mediów nie spływają niemal żadne informacje poza lakonicznymi komunikatami. Żadne z doniesień dziennikarzy nie zostało potwierdzone, co tylko mnoży spekulacje.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych faktów jest jednak to, że o zdarzeniu nie informowano nie tylko opinii publicznej, ale też władz rządowych. Premier Mateusz Morawiecki powiedział w środę 10 maja, że o zdarzeniu dowiedział się w kwietniu.
– Dowiedziałem się o incydencie, wtedy, kiedy o tym informowałem. To było kilka dni przed końcem kwietnia – przekazał Mateusz Morawiecki. Jeśli faktycznie okazałoby się, że sprawa miała miejsce w grudniu, oznaczałoby to, że wojsko przez pięć miesięcy zatajało sprawę przed najważniejszymi osobami w państwie. To zdaniem gen. Romana Polko niewykluczone.
– Krytykuję tu polityków, ale jeszcze większe pretensje mam do swoich kolegów. Obowiązkiem dowódcy przestrzeni powietrznej jest zabranie głosu w sprawie i wytłumaczenie jej, nawet gdyby miała być to jego ostatnia wypowiedź na stanowisku – wskazał generał.