Dryjańska: Morawiecki znowu traktuje Was, drodzy zwolennicy kary śmierci, jak frajerów

Anna Dryjańska
12 maja 2023, 06:04 • 1 minuta czytania
Gdy internauta fantazjuje o zabiciu ojczyma Kamilka, mamy do czynienia z silnymi emocjami. Gdy wzburzona internautka wzywa do sterylizacji matki chłopca – jak wyżej. Ale gdy wprowadzeniem kary śmierci nęci premier, który wie, że tego nie dowiezie, mamy do czynienia ze skalkulowanym kłamstwem. Nie żeby to była jakaś nowość w życiu Mateusza Morawieckiego. Polityk PiS chce wypełnić trumnę Kamilka "politycznym złotem". W końcu nadchodzą wybory.
Mateusz Morawiecki, premier RP. fot. Lukasz Gdak/East News

Morawiecki mówi o karze śmierci

Nie będę Was przekonywać, że kara śmierci nie działa, czego dowodzi choćby przykład USA. Nie będę przedstawiać wyliczeń, że kara śmierci dla przestępcy – od pierwszego orzeczenia sądu do egzekucji – kosztuje podatnika więcej niż wyrok dożywotniego więzienia. Nie będę wreszcie przypominać, że gdyby wannabe szeryfowie – jak swego czasu prokurator generalny Lech Kaczyński – dysponowali karą śmierci, to państwo mordowałoby także niewinnych ludzi, jak Tomasz Komenda

To nie jest felieton o karze śmierci, tylko próba zwrócenia uwagi na to, że Morawiecki znowu traktuje Was, drodzy zwolennicy kary śmierci, jak frajerów. Nie zdziwiłabym się, gdyby z uśmiechem obserwował reakcje i komentarze pod swoim niedawnym postem na fejsie.

"Dzieci trzeba chronić w sposób szczególny. Kary dla najgorszych zwyrodnialców są zdecydowanie za niskie. Dlatego jestem za przywróceniem kary śmierci dla najbardziej brutalnych przestępców!" – głosi grafika, którą zamieścił premier RP. A obok napisu sroży się sam Mateusz Morawiecki ze zmarszczonymi brwiami. Czujecie się bezpieczniej?

Nie zrozumcie mnie źle – ja też zaciskam pięści, gdy czytam o okrucieństwie wobec ludzi lub zwierząt. Gdy je widzę, bo na drastyczne zdjęcia trafić nietrudno, włącza mi się ten sam mechanizm, co wspomnianym na początku internautom. Pod wpływem emocji pojawiają się obrazy mentalne kompletnie niezgodne z tym, co mówi rozum. Tak działa instynkt, żądza zemsty. 

Mateusz Morawiecki mami obietnicą, której nie spełni

Jednak to nie jest case Mateusza Morawieckiego. Jego śmiertelne gruszki na wierzbie to nie spontaniczny upust emocji, tylko zaplanowana (zapewne w Excelu) próba podpompowania swoich i PiS–u słupków poparcia przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. To nie jest komentarz napisany w nerwach i kliknięcie enter z gorącą głową. To wszystko jest robione na zimno, by Was, drodzy zwolennicy kary śmierci, oszukać.

Jestem jednym z Was – próbuje udawać premier żonglujący kościelnymi działkami i obligacjami indeksowanymi inflacją, gdy zleca posty na platformach społecznościowych z komfortowego wnętrza rządowej limuzyny. Liczy na to, że Was nabierze. Wie, że kłamie, gdy mami Was wprowadzeniem kary śmierci, ale robi to, bo taki jest jego interes i taka jest społeczna emocja, na której fali chce balansować jak zwinny populista.

Tymczasem Mateusz Morawiecki zdaje sobie sprawę, że póki PiS oficjalnie nie wyprowadzi Polski z Unii Europejskiej, o karze śmierci nie ma co marzyć. Powody są przynajmniej dwa: Europejska Konwencja Praw Człowieka i Karta Praw Podstawowych. Konstytucji RP nie liczę, bo wiadomo, w charakterze jakiego papieru używają jej rządzący. 

Dobro dzieci? Dobry żart. Premier Morawiecki rywalizuje z ministrem Ziobrą

Jesteście, drodzy zwolennicy kary śmierci, rekwizytem w wojence premiera z ministrem sprawiedliwości/prokuratorem generalnym, bo Morawiecki i Ziobro ścigają się na to, który z nich bardziej popiera egzekucje i który jest bardziej oburzony zabójstwem Kamila z Częstochowy. Każdy z nich próbuje przekonać Was, że to właśnie on ma większą gwiazdę szeryfa. Morawiecki wydaje polecenie Ziobrze, by zaostrzył kary za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem, a Ziobro z jadowitą słodyczą odpowiada, że z przyjemnością obserwuje, że pan premier stał się zwolennikiem zaostrzania kar. 

Równocześnie Morawiecki wytrąca oręż z ręki Konfederacji, która nie wie, czy rodzic powinien mieć prawo bić dziecko kablem od żelazka, ale za kilka tygodni gardłuje o karze śmierci za polewanie go wrzątkiem. Na widowni tego zabójczego spektaklu jesteście Wy, drodzy zwolennicy kary śmierci. Reflektory niby są skierowane na aktorów, ale tak naprawdę chodzi o Was, nie o tysiące dzieci, które rodzice nadal biją, przypalają papierosami, głodzą, popychają, rzucają o ścianę, podduszają lub gwałcą, ale są sprytniejsi od opiekunów Kamilka o tyle, by ich nie zabić.

Co mógłby zrobić Morawiecki, by pomóc dzieciom (a nie sobie przed wyborami)

Premier myślący o kraju mógłby – no nie wiem – zacząć od tego, by pozbyć się z własnego gabinetu miłośników bicia dzieci (tak, chodzi na przykład o ministra Przemysława Czarnka). Mógłby przeznaczać wacikowe – w skali budżetu państwa – kwoty na telefon zaufania dla dzieci i młodzieży, zamiast je odbierać.

Mógłby zarządzić, że przepisy Konwencji antyprzemocowej, która zwalcza przemoc domową, mają być przestrzegane (jednak jednocześnie musiałby mieć większą władzę niż jego – teoretyczny – podwładny, Zbigniew Ziobro). Mógłby sypnąć miliardami złotych na to, by zreformować system opieki społecznej i przyciągać do pracy wartościowych ludzi, którym się chce. I razem z kolegami z partii nie krzyczeć na nich, gdy odbierają dzieci opiekunom, bo skoro to robią, to widocznie jest poważny powód, inny niż wyimaginowany "atak na rodzinę".

Morawiecki mógłby nakazać badanie każdej tragedii dziecka w rodzinie w ramach Serious Case Review (tak jak to się robi w Europie) i wymienić osobę na stanowisku Rzecznika Praw Dziecka na kogoś, kto nie będzie sabotować prac nad tą procedurą. Premier mógłby wreszcie zarządzić szkolenia dla policjantów, by nie chrzanili o tym, że nie wiedzieli, że w rodzinie dziecka wielokrotnie uciekającego z domu są problemy, bo nie potrafili się z nim dogadać, a bliscy – fanfary i złoty medal za najwyższe osiągnięcie rodzicielskie – byli trzeźwi.

Ale nie: zamiast tego Morawiecki udaje, że jeden trup więcej – sprawca – załatwi problem, a my zajmujemy się gadaniem o wyimaginowanych zmianach w Kodeksie karnym, zamiast o tym, co wyżej, czy innych poważnych kwestiach, chociażby szalejącej inflacji.

Morawiecki, podobnie jak inni członkowie jego rządu, którzy próbują pokrzykiwaniem o egzekucjach dosurfować na trumnie Kamilka do wyborów, chce z Was, drodzy zwolennicy kary śmierci, zrobić idiotów. Pytanie brzmi, czy mu na to pozwolicie.

Czytaj także: https://natemat.pl/428044,paulina-k-skrzywdzila-dzieci-dlaczego-joanna-gorczowska-o-cyklu-przemocy