NIK wszczęła kontrolę w MON ws. rakiety z Rosji. Banaś liczy na współpracę
We wtorek na antenie Polsat News prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś przekazał, że 15 maja wszczęto kontrolę w Ministerstwie Obrony Narodowej oraz w kilku innych instytucjach w związku ze sprawą rakiety znalezionej nieopodal Bydgoszczy.
– Sytuacja jest bardzo wrażliwa i niebezpieczna. Na nasze terytorium wpłynęła rosyjska rakieta, która ma możliwość przenoszenia broni nuklearnej. Gdyby coś takiego miało miejsca, pół Polski by nie było – mówił Marian Banaś.
NIK wszczęła kontrolę
Prezes NIK zaznaczył, że chodzi o obywateli i o bezpieczeństwo kraju. – Podjęliśmy decyzję, żeby dokładnie sprawdzić, co się stało, że ta rakieta naruszyła naszą przestrzeń powietrzną, przeleciała pół Polski, rozbiła się pod Bydgoszczą. Mało tego, dopiero po pięciu miesiącach dowiadujemy się, że coś takiego miało miejsce – mówił.
Jak dodał, trzeba ustalić, kto ponosi za to odpowiedzialność oraz czy na pewno jesteśmy bezpieczni. – Chcemy ustalić, czy współpraca między kierownictwem cywilnym a dowództwem wojskowym istnieje, bo ona musi istnieć – podkreślił Marian Banaś. Wskazał też, że liczy na współpracę ze strony MON.
Najwyższa Izba Kontroli poza Ministerstwem Obrony Narodowej skontroluje także Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych i Dowództwo Obrony Powietrznej. Marian Banaś podkreślił, że jeśli pojawi się taka konieczność, to kontroli poddane zostanie również dowództwo polskiej żandarmerii wojskowej. Kontrola rozpoczęła się w poniedziałek i ma potrwać do końca czerwca, a wyniki mogą być znane we wrześniu.
Rakieta pod Bydgoszczą. Błaszczak oskarża dowódcę
11 maja szef MON Mariusz Błaszczak poinformował na konferencji prasowej o wynikach kontroli w Dowództwie Operacyjnym Sił Zbrojnych. Zlecona została ona po tym, jak okazało się, że tajemniczy obiekt znaleziony w Zamościu pod Bydgoszczą może być rosyjskim pociskiem manewrującym.
Kontrola miała wykazać, że 16 grudnia 2022 roku Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od Ukrainy informację o obiekcie zbliżającym się do polskiej granicy, który może być rakietą. Jak relacjonował Błaszczak, nawiązano współpracę ze stroną ukraińską i amerykańską, poderwano samoloty i śledzono lot obiektu.
– Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb – mówił Mariusz Błaszczak.