Wydało się kłamstwo Błaszczaka? Ujawnili, kiedy miał otrzymać meldunek ws. rakiety pod Bydgoszczą

Alan Wysocki
17 maja 2023, 13:31 • 1 minuta czytania
16 grudnia w las pod Bydgoszczą trafił rosyjski pocisk Ch-55. Mariusz Błaszczak oskarżył wojsko o zatajenie sprawy. Krzysztof Gawkowski z Lewicy ujawnił, że minister obrony narodowej miał otrzymać meldunek w sprawie już 17 grudnia. – Albo dymisja ministra Błaszczaka, albo dokumenty na stole – powiedział polityk podczas konferencji prasowej.
Rakieta pod Bydgoszczą. Ujawniono, kiedy Błaszczak miał otrzymać meldunek. Fot. Wojciech Olkuśnik / East News

Rakieta pod Bydgoszczą. Ujawniono, kiedy Błaszczak miał otrzymać meldunek

– Według naszych informacji wszystko wskazuje, że do Ministerstwa Obrony Narodowej o poranku 17 grudnia 2022 r. wpłynął meldunek operacyjny mówiący o zdarzeniu w polskiej przestrzeni powietrznej – powiedział Krzysztof Gawkowski.


To oznacza, że Mariusz Błaszczak mógł skłamać mówiąc, że do rządu nie wpłynęły informacje o zdarzeniu. – Oszukiwał pan na konferencji prasowej mówiąc, że 16 grudnia nie dostał pan informacji, ale nie powiedział pan nic o 17 grudnia – zarzucił ministrowi polityk Lewicy.

– Proszę się więc nie zasłaniać jednym dniem i kilkoma godzinami, ponieważ wszystko świadczy o tym, że służby w pana resorcie wiedziały o wszystkim doskonale – dodał, po czym zaapelował: – Niech więc pan wyjdzie jak człowiek honoru i przeprosi, że to chaos i bałagan w MON spowodował, że mamy do czynienia z niesłychaną kompromitacją.

O co chodzi z rakietą pod Bydgoszczą? Błaszczak oskarża wojsko o zaniechania

27 kwietnia Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że w lesie pod Bydgoszczą znaleziono obiekt wojskowy. Początkowo nie było wiadomo, do kogo należał i jak tam trafił. Sprzęt odkrył przypadkowy przechodzeń.

Dopiero po czasie okazało się, że mamy do czynienia z rosyjskim pociskiem manewrującym Ch-55, którego nie ma w wyposażeniu polskiej armii. Wszystko wskazuje na to, że rakieta przyleciała z zagranicy.

Co więcej, pocisk wystrzelono... 16 grudnia. To oznacza, że dopiero po 6 miesiącach zupełnym przypadkiem ustalono lokalizację pocisku.

Jak pisaliśmy w naTemat, Mariusz Błaszczak wprost obwinił dowódcę operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasza Piotrowskiego o zaniedbania w przekazywaniu informacji o rosyjskiej rakiecie.

– Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej – powiedział minister obrony narodowej.

Generałowie nie zostawiają suchej nitki na Mariuszu Błaszczaku

W rozmowie z naTemat gen. Waldemar Skrzypczak i gen. Roman Polko w ostrych słowach zrecenzowali nie wojsko, a rząd.

– Żebym nie znał Dowódcy Operacyjnego RSZ, to bym może powiedział, że jest to możliwe. O ile jednak znam gen. Piotrowskiego, na pewno by niezwłocznie zameldował o sytuacji przełożonym. Mówienie o tym, że on czegokolwiek zaniechał, jest dla mnie wątpliwe – powiedział gen. Skrzypczak.

Według gen. Polko mieliśmy do czynienia z rosyjską prowokacją. – Oblaliśmy ten egzamin, bo nie tylko nie zestrzeliliśmy rakiety, ale też udajemy, że nic się nie stało – stwierdził.

Także były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Stanisław Koziej jest zdziwiony argumentami Mariusza Błaszczaka. – Błaszczak powinien powiedzieć, że czuje się odpowiedzialny za resort obrony narodowej, bierze na siebie część odpowiedzialności i że złożył u premiera wniosek o rezygnację z urzędu. Tymczasem szef MON postawił się gdzieś w chmurach, wysoko nad tym wszystkim – skrytykował.

Do akcji wkroczył także Marian Banaś, który zlecił Najwyższej Izbie Kontroli wejście do Ministerstwa Obrony Narodowej i innych instytucji, by zbadać, kto kłamie, a kto mówi prawdę w sprawie rakiety.

– Sytuacja jest bardzo wrażliwa i niebezpieczna. Na nasze terytorium wpłynęła rosyjska rakieta, która ma możliwość przenoszenia broni nuklearnej. Gdyby coś takiego miało miejsca, pół Polski by nie było – powiedział Banaś.