Przed tragedią w Alpach pojawił się wzruszający wpis. "Czego się nie robi dla Męża"
Informacja o śmierci Kacpra Tekielego wstrząsnęła całą Polską. Czołowy polski wspinacz, a prywatnie mąż Justyny Kowalczyk-Tekieli, zginął w lawinie w Alpach Szwajcarskich. Jego ciało odnaleziono w czwartek. Tekieli był w górach z żoną i synkiem – tak wynika z relacji polskiej biegaczki narciarskiej, która wyprawę opisywała w mediach społecznościowych.
Kacper Tekieli nie żyje. Justyna Kowalczyk relacjonowała wyprawę
"Myślałam, że nart w tym sezonie nie założę więcej, ale czego się nie robi dla Męża. Z doładowanym plecakiem lawinowym całkiem fajny trening wyszedł!" – relacjonowała Justyna Kowalczyk-Tekieli w jednym z postów na Twitterze.
Wpis w mediach społecznościowych pojawił się 12 maja. Kowalczyk dołączyła do niego dwa zdjęcia – na jednym z nich multimedalistka olimpijska załączyła mapę z treningu. Okazuje się, że małżeństwo tego dnia uprawiało tzw. backcountry skiing, czyli narciarstwo przełajowe na nieoznakowanych trasach.
Justyna Kowalczyk-Tekieli pisała też o plecaku lawinowym. Wyjaśnijmy, że przez miłośników górskich aktywności jest on nazywany "plecakiem, który ratuje życie".
"Plecak lawinowy to niezbędny element wyposażenia każdego miłośnika zimowych aktywności: wspinacza, narciarza czy amatora jazdy na desce snowboardowej. W sytuacjach ekstremalnych może pomóc nam uniknąć konsekwencji zejścia lawiny. Osoby, które posiadały plecak lawinowy w chwili wypadku lawinowego, w większości przypadków nie wymagały żadnej pomocy, a co więcej – były w stanie udzielić jej innym. Sprzęt ten należy więc traktować nie jako dodatkowy gadżet na zimowe wyprawy, ale niezbędne akcesorium, które w kryzysowej sytuacji może uratować nam życie".
Kulisy śmierci Kacpra Tekielego
W czwartek pojawiły się nowe informacje na temat tragedii, do której doszło w Alpach Szwajcarskich. Kacper Tekieli zginął podczas samotnej wyprawy na Jungfrau (4158 m n.p.m.), jeden z najbardziej charakterystycznych szczytów w Szwajcarii.
– Wiemy tylko tyle, że spadł z lawiną, która pociągnęła go około tysiąc metrów – powiedział TVN24 Piotr Pustelnik, szef Polskiego Związku Alpinizmu.
– Jungfrau dla Kacpra to nie był żaden wierzchołek, który sprawiłby mu większą trudność. Straszne nieszczęście. Kacper miał taki projekt, żeby wejść na wszystkie alpejskie czterotysięczniki i pewnie był już na dobrej drodze, żeby to skończyć – dodał.
W rozmowie z "Faktem" szef Polskiego Związku Alpinizmu mówił z kolei, że Kacper Tekieli dał radę zdobyć górę, a problemy pojawiły się przy zejściu ze szczytu. – Należy pamiętać, że takie "łańcuchówki", to rzecz znana w alpinizmie. Czasem dobrze się kończą, czasem fatalnie – powiedział.