"Był zdany na siebie". Wstrząsająca relacja z akcji ratunkowej Kacpra Tekielego
Artykuł w "Berner Oberländer" ukazał się w czwartek po południu – po tym, jak już oficjalnie potwierdzono, że Kacper Tekieli zginął tragicznie w szwajcarskich Alpach. Jak relacjonuje gazeta, zaginięcie polskiego wspinacza zgłoszono w środę po południu.
"Berner Oberländer": "Kacper Tekieli był zdany na siebie"
"Policja rozpoczęła dochodzenie w sprawie śmierci Polaka, który zginął w wypadku pod Rottal Couloir w pobliżu Stechelberg (gmina Lauterbrunnen)" – czytamy.
W czwartek, kiedy w końcu udało się zlokalizować miejsce po zejściu lawiny, wysłano specjalistów górskich z policji kantonalnej i Alpine Rescue Switzerland. Jak podaje gazeta, na uratowanie życia Kacpra Tekielego było już niestety za późno.
"Według policji w Bernie mężczyzna wyruszył sam na wycieczkę wspinaczkową w regionie Jungfrau, był zdany tylko na siebie" – relacjonują dziennikarze, powołując się na ustalenia szwajcarskich funkcjonariuszy.
Kulisy śmierci Kacpra Tekielego
Jak pisaliśmy w naTemat, w czwartek pojawiły się nowe informacje na temat tragedii, do której doszło w Alpach Szwajcarskich. Kacper Tekieli, prywatnie mąż Justyny Kowalczyk, zginął podczas samotnej wyprawy na Jungfrau (4158 m n.p.m.), jeden z najbardziej charakterystycznych szczytów w Szwajcarii.
– Wiemy tylko tyle, że spadł z lawiną, która pociągnęła go około 1000 metrów – powiedział Piotr Pustelnik, szef Polskiego Związku Alpinizmu w rozmowie z TVN24. – Jungfrau dla Kacpra to nie był żaden wierzchołek, który sprawiłby mu większą trudność. Straszne nieszczęście. Kacper miał taki projekt, żeby wejść na wszystkie alpejskie czterotysięczniki i był już na dobrej drodze, żeby to skończyć – dodał.
W rozmowie z "Faktem" szef Polskiego Związku Alpinizmu mówił z kolei, że Kacprowi Tekielemu udało się zdobyć Jungfrau, a problemy pojawiły się przy zejściu ze szczytu. – Należy pamiętać, że takie "łańcuchówki" to rzecz znana w alpinizmie. Czasem dobrze się kończą, czasem fatalnie – powiedział.
Pustelnik podkreślił też, że nie wie, jaką drogę na szczyt obrał Kacper Tekieli. – Pokonał drogę w górę bez większych trudności. Coś musiało zdarzyć się na zejściu. Albo to on wywołał lawinę, albo ona została naruszona i sama zeszła – wyjaśnił.
Kacper Tekieli był w górach z żoną i synkiem – tak wynika z postów Justyny Kowalczyk w mediach społecznościowych. Multimedalistka olimpijska opisywała wyprawę w mediach społecznościowych.
"Myślałam, że nart w tym sezonie nie założę więcej, ale czego się nie robi dla Męża. Z doładowanym plecakiem lawinowym całkiem fajny trening wyszedł!" – relacjonowała Justyna Kowalczyk-Tekieli w jednym z postów na Twitterze. Wpis pojawił się 12 maja, tydzień przed tragedią.