Wyciekły informacje, co ma dolegać Łukaszence. "Krew płynęła z nosa i dziąseł"
Wieści, które przekazał Waleryj Cepkała mają być oparte o informacje medyczne. "Pacjent odczuwał nudności i wymioty. Oprócz tych objawów krew płynęła z nosa, dziąseł, a na skórze występowały punktowe wylewy" – wymieniał, opisując na Twitterze stan Alaksandra Łukaszenki w czasie przyjmowania go do szpitala w Moskwie. Mają mu dolegać także duszności, zimne poty, ból i obrzęk nóg oraz klatki piersiowej.
Jak podkreślił opozycjonista, objawy mogą mieć związek z doniesieniami o zatruciu, szczególnie biorąc pod uwagę "historię z Nawalnym, Skripalem i Litwinienką". Jak podkreślił, do szpitala miał on trafić po zaplanowanej kolacji z Putinem.
Walka o życie Łukaszenki z udziałem najlepszych lekarzy
Jak twierdzi Cepkała, gdy Łukaszenka trafił do szpitala, "pilnie zebrano najlepszych lekarzy w Moskwie, aby uratować mu życie". Ci mieli zdiagnozować u niego zespół rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego (DIC). Choroba ta wiąże się z zaburzeniami krzepnięcia krwi, które prowadzą do powstawania zakrzepów i krwawień na ciele, ale też w narządach wewnętrznych.
"Teraz jest dla Zachodu kluczowy czas na podjęcie zdecydowanych działań, biorąc pod uwagę szansę na demokrację na Białorusi po trzech dekadach. Niezależnie od tego, ile czasu pozostało do uruchomienia planu Kremla, strony zainteresowane białoruską demokracją (Unia Europejska i USA) muszą opracować kompleksową strategię na okres przejściowy" – zaznaczył.
Łukaszenka "umiera" nie po raz pierwszy
To już kolejne doniesienia o tym, że stan zdrowia Alaksandra Łukaszenki nie jest najlepszy. Jak pisaliśmy w naTemat, ostatnio miał on trafić do szpitala w stanie krytycznym, z którego to pobytu mają płynąć doniesienia opozycjonisty. Wcześniej spekulacji było jednak więcej.
Jedną z nich zdementował nawet sam białoruski dyktator, który powiedział, co tak naprawdę mu dolegało, gdy przez kilka dni nie pojawiał się w przestrzeni publicznej. Jak wyjaśnił, doniesienia o jego złym stanie zdrowia były wówczas tylko "bezsensowną paplaniną w mediach społecznościowych" i oświadczył, że chorował na adenowirusa, którego "można wyleczyć w kilka dni".
– Ponieważ nie miałem możliwości się leczyć, bo wtedy jechałem do Moskwy, potem do Subbotnik, potem do Grodna, potem do Homla, to wszystko się nawarstwiło – wyjaśniał i dodał: Dlatego nie umrę, chłopaki. Będziecie cierpieć ze mną bardzo długo.