AfD już drugą siłą w Niemczech. Liderka radykałów chwali się sondażem i... szokuje Polaków
Nie minęły jeszcze dwa lata od ostatnich wyborów parlamentarnych w Niemczech, tymczasem ich zwycięzcy z socjaldemokratycznej SPD nie mieliby dziś szans na powtórzenie sukcesu z września 2021 roku. Niezbyt charyzmatyczna postawa kanclerza Olafa Scholza tuż po wybuchu wojny w Ukrainie sprawiła, że niemieckie społeczeństwo zaczęło szukać nowych liderów.
Jeszcze kilka miesięcy temu w tym kontekście mówiono przede wszystkim o minister spraw zagranicznych Annalenie Baerbock oraz odpowiedzialnym za gospodarkę wicekanclerzu Robercie Habecku z Die Grünen.
Ich bezkompromisowa postawa w kwestii ukraińskiej sprawiła, że zieloni jak równy z równym zaczęli rywalizować w sondażach z politycznymi spadkobiercami Angeli Merkel z CDU/CSU. Latem ubiegłego roku pojawiały się badania, które wskazywały, że obie partie mają po ok. 25 proc. poparcia i znacznie wyprzedzają resztę konkurentów.
Dziś sondaże polityczne wyglądają w Niemczech inaczej. Zieloni szybko wrócili do środka stawki po tym, gdy resort kierowany przez Habecka przeforsował daleko idące zmiany w polityce energetycznej. Przyklasnęli im aktywiści klimatyczni, ale okazało się, że rewolucję boleśnie odczują najmniej zamożni obywatele RFN, którzy np. muszą zmienić system ogrzewania domu.
Niemcy skręcają mocno w prawo. Chadecy prowadzą w sondażach, AfD już drugą siłą
Takie dokręcenie śruby w czasach rekordowej inflacji i wojennej niepewności napędziło poparcie dla tych, którzy najostrzej krytykują tzw. Ampelkoalition współtworzoną przez SPD, Die Grünen oraz liberalną FDP.
Z najnowszych danych wnika, że gdyby wybory do Bundestagu odbywały się teraz, ze znaczną przewagą nad rywalami zwyciężyliby w nich chadecy, a drugą siłę w parlamencie stanowiliby prawicowi radykałowie popularni szczególnie w landach byłego NRD.
Według opublikowanego w piątek 9 czerwca sondażu YouGov, CDU/CSU cieszy się aktualnie poparciem 28 proc. Niemców, a kolejne 20 proc. trafia na konto AfD. To jedyne formacje mogące pochwalić się "dwójką z przodu". Elektorat SPD w tym badaniu to 19 proc., Die Grünen wskazało 13 proc. respondentów, 6-proc. wynik notuje Die Linke, a 5 proc. FDP.
Nie jest to pierwszy sondaż, który wskazuje, iż AfD jest aktualnie drugą siłą w RFN. Podobnie przedstawiała się sytuacja w raporcie pracowni GMS z 6 czerwca. Opublikowany tego samego dnia sondaż Forsa także informował o silnej pozycji prawicowych radykałów, którzy zajęli w nim trzecią lokatę, ale jedynie o punkt ustępując socjaldemokratom.
Obok kontrowersyjnej polityki gospodarczo-energetycznej rządu Olafa Scholza czynnikiem powodującym wzrost poparcia dla AfD jest także kryzys migracyjny. Niemcy narzekają na kolejny napływ przybyszów z Azji i Afryki, którzy nielegalnie przedostają się do ich kraju przez Polskę czy Czechy.
Alice Weidel chwali się poparciem i oburza Polaków
To podgrzewa nastroje szczególnie na obszarach dawnego NRD. Według wspomnianego sondażu Forsa, we wschodnich Niemczech – z wyłączeniem Berlina – poparcie dla AfD osiągnęło już poziom 32 proc. Tym na Twitterze postanowiła pochwalić się współprzewodnicząca tej partii Alice Weidel.
Przy okazji wywołała ona oburzenie wśród... Polaków. Do opisu terenów, na których jej formacja dominuje, polityczka użyła bowiem określenia "Mitteldeutschland", czyli "środkowe Niemcy". Prawdopodobnie było to puszczenie oka do środowiska osób wypędzonych z ziem, które po II wojnie światowej przekazano Polsce. Dla wielu z nich "wschodnie Niemcy" to wciąż wielkie obszary po wschodniej stronie Odry.
Określenie "Mitteldeutschland" co prawda funkcjonuje w języku niemieckim w całkowicie neutralnej wersji i służy opisowi regionu, jaki współtworzą landy Saksonia, Saksonia-Anhalt oraz Turyngia. Wątpliwe jednak, aby Alice Weidel pisała o "środkowych Niemczech" w tym kontekście.
Wspomniany przez nią sondaż dotyczył przecież także dwóch innych landów – Brandenburgii oraz Meklemburgii-Pomorza Przedniego, które w granice demokratycznych Niemiec wróciły dopiero w 1990 roku.
Czytaj także: https://natemat.pl/490532,braun-atakuje-w-niemieckim-instytucie-historycznym-a-sam-zaprosil-afd