Niedzielny koncert w Opolu przypominał dożynki. "Dno totalne. Nie potrafią śpiewać, tylko wspominać"

Ola Gersz
11 czerwca 2023, 22:10 • 1 minuta czytania
Przaśność, chałtura, jarmark, fałszowanie i zero gwiazd. Sobotni koncert "Cała sala śpiewa z nami, czyli hity opolskiej publiczności" na Festiwalu w Opolu chciałabym jak najszybciej zapomnieć. I sądząc po komentarzach na Twitterze nie tylko ja. Opinie są w większości miażdżące.
Sobotni koncert ciężko było oglądać Fot. Piotr Kamionka/REPORTER

Trzeci dzień Festiwalu w Opolu w niedzielę, 11 czerwca otworzył koncert "Cała sala śpiewa z nami, czyli hity opolskiej publiczności". "To będą piosenki, które doczekały się kilkunastu bisów i do dziś cieszą się niesłabnącą popularnością" – opisywało TVP3 Opole.


Podczas koncertu wystąpili, m.in.: Leszcze, Lombard, Sławek Uniatowski, Łukasz Zagrobelny, Robert Rozmus, Kuba Badach czy Olga Bończyk, a widowisko poprowadzili bracia Szczepanikowie z zespołu Pectus.

Opole 2023. Koncert "Cała sala śpiewa z nami, czyli hity opolskiej publiczności" to paździerz i chałtura

Na zakończonym już koncercie, pierwszym trzeciego niedzieli w Opolu, usłyszeliśmy stare hity: "Konik na biegunach", "Przeżyj to sam", "Nie mogę Ci wiele dać", "Bananowy song", "Na kolana" czy "Urke". Wszystkie w nowych aranżacjach. Aranżacjach typowych dla TVP: w większości przaśnych, biesiadnych, dożynkowych.

Stare hity wykonali ci, którzy nie wstydzą się występować w reżimowej stacji. Czyli żadnych gwiazd. Do tego większość piosenek żyjących artystów wcale nie zaśpiewali oryginalni wykonawcy, bo... TVP.

Dlatego większość kawałków brzmiała jak karaoke i... było karaoke, bo na telebimach i ekranie telewizora wyświetlano teksty piosenek. Fajny pomysł, ale w tym przypadku tylko podkreślał "festyniarstwo" koncertu "Cała sala śpiewa z nami, czyli hity opolskiej publiczności", który sprawiał wrażenie, jakby nikt nie miał na niego absolutnie żadnego pomysłu, bo wszystko było od czapy.

Nic dziwnego, że występ Blanki na Eurowizji był wizualnie kiczowaty, skoro TVP się w kiczu lubuje. Dzisiaj było go aż nadto: białe garnitury, kwieciste stroje chóry, oczopląs kolorów, sucharskie żarty.

Dodajmy do tego średnie wokale (z wyjątkami, bo, chociażby Kuba Badach znowu pokazał klasę i za każdym razem na scenie był doskonały) i ciągłe podlizywanie się opolskiej publiczności, a wyjdzie nam koncert, który lepiej zapomnieć. Taki parafialny festyn i chałtura (w większości) nieznanych wokalistów.

Internauci krytykują Festiwal w Opolu

Zresztą na Twitterze krytyki jest więcej niż zachwytów. Wystarczy wpisać hasztag #Opole2023, aby naszym oczom ukazały się druzgoczące dla sobotniego koncertu opinie. "Nie masz pomysłu na trzeci dzień festiwalu, bo konkursy za nami, wrzucasz misz masz" – napisał dziennikarz Tomasz Dereszyński.

"Włączyłem na chwilę Opole. Nie zdawałem sobie sprawy, że hity choćby Anny Jantar można tak spartolić", "Mamy to, jest karaoke, napisy do piosenek", "Dno totalne. Tak jakby nie potrafili śpiewać tylko wspominać. Pani Magdo Ogórek, nic nie da pompowanie. Na nostalgii daleko nie zajedziemy. Albo coś porządne nowe, albo kicha", Jedyny pozytyw festiwalu jest zaśpiewanie przez wykonawców na koniec koncertu "pijemy za lepszy czas". Sami siebie zaorali" – komentują internauci na Twitterze.

"Jako rodowitego Opolanina jestem wkurzony jak widzę zakopanie tradycji i wielkości Festiwalu w Opolu. TVP z jednego z największych dziedzictw kulturowych w kraju zrobiła TheVoiceOfPoland, zero znanych artystów, nowej fali tylko odgrzewanie starych nut nonameami" (pisownia oryginalna – red.) – ocenił jeden z użytkowników.

"Włączyłem na chwilę Opole 2023. Widzę, że szanujący się artyści odmówili (i brawo), więc największe hity śpiewają ci, co się akurat zgodzili. To pokazuje zjazd tego medium" – napisał z kolei dziennikarz Krzysztof Sobczak.

Jedyny pozytyw? Publiczność wydawała się świetnie bawić. Tańczyła i śpiewała. Tylko pytanie, czy to prawdziwa publiczność, bo z TVP przecież nic nie wiadomo...