Europosłowie PiS zagotowali się podczas debaty w PE nad lex Tusk. "Jak Łukaszenka i Putin"
Komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders przypomniał, że z powodu lex Tusk Komisja Europejska wszczęła procedurę naruszeniową przeciwko rządowi PiS. Belg stwierdził, że ustawa, która weszła w życie 31 maja, narusza zasady demokracji (jako niekonstytucyjną krytykują ją także polscy prawnicy – red.).
Ostrych słów nie szczędził rządowi PiS-owi Łukasz Kohut, europoseł ze Śląska. Podczas swojego wystąpienia w PE polityk przekonywał, że demokracja polega nie tylko na tym, by raz na kilka lat mieć prawo wrzucić kartkę do urny. Zaczął też wyliczać, czym demokracja nie jest.
– Z demokracją nie ma nic wspólnego nielegalne inwigilowanie oponentów politycznych i dziennikarzy (afera Pegasusa – red.). Ani też nie ma nic wspólnego neosowiecka komisja składająca się z partyjnych aparatczyków. Taka demokracja to jest w praktyce zamordyzm, to jest próba zmanipulowania opinii publicznej fake newsami i dezinformacją, także o Unii Europejskiej, dokładnie jak to robi Łukaszenka i Putin – mówił europoseł Łukasz Kohut.
Następnie nazwał polityków PiS i Suwerennej Polski patologią.
Lex Tusk bronił Patryk Jaki, europoseł z Suwerennej Polski (dawniej Solidarnej Polski – red.).
– Najpierw trzeba przeczytać ustawę, żeby ją w ogóle komentować – stwierdził polityk sugerując, że osoby uczestniczące w debacie nie wiedzą, o czym mówią. Przypomnijmy, że podobnie ostry sprzeciw USA wyjaśniał sobie na głos prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla agencji Bloomberg. On z kolei uznał, że Amerykanie musieli dostać błędne tłumaczenie ustawy przyjętej głosami PiS.
Poza tym Patryk Jaki tradycyjnie zarzucił Unii Europejskiej próbę obalenia rządu Zjednoczonej Prawicy (na cztery miesiące przed wyborami – red.). Wtórowała mu europosłanka Beata Kempa. – Wyrażam absolutne oburzenie tym, że ingeruje się w sprawy wewnętrzne mojego kraju – mówiła europosłanka PiS podczas debaty.
Jednocześnie polityczka Suwerennej Polski wprost zarzuciła obecnym na sali, że próbują uniemożliwić Polakom zdobycie wiedzy o tym, którzy polscy przywódcy ulegali rosyjskim wpływom.
Z tym nieoczekiwanie – ale częściowo – zgodził się europoseł Andrzej Halicki z Koalicji Europejskiej. Polityk potwierdził, że społeczeństwo ma prawo wiedzieć, którzy politycy byli sterowani z Kremla, jednak zaznaczył, że powinno to się stać w ramach działań zgodnych z Konstytucją RP. Dodał, że komisja śledcza powinna uważnie przyjrzeć się roli Mateusza Morawieckiego i Antoniego Macierewicza w uzależnianiu polskiej gospodarki od Rosji i osłabianiu polskiej armii.