"Pękła tama. Na ulice wyszli ci, którzy nigdy nie protestowali". Lempart o dzisiejszych protestach

Agnieszka Miastowska
14 czerwca 2023, 17:51 • 1 minuta czytania
W środę 14 czerwca na ulicę 70 polskich miast wyszły protesty pod hasłem "Ani jednej więcej", które są odpowiedzią na kolejną śmierć kobiety, której pozbawiono dostępu do legalnej aborcji – 33-letniej Doroty z Nowego Targu. Marta Lempart w rozmowie z naTemat podkreśla, że celem protestów jest także zmotywowanie kobiet do samodzielnej ochrony swojego życia i zdrowia, gdy ciężarne trafiają w ręce lekarzy. – Każda z kobiet ciężarnych może być narażona na zagrożenie zdrowia i życia, dopóki lekarze odmawiają legalnych zabiegów ratujących życie – mówi.
Protesty "Ani jednej więcej" przejdą przez całą Polskę. Marta Lempart Fot. Mateusz Kotowicz/REPORTER

Protesty "Ani jednej więcej" przejdą w całej Polsce

Mapa protestów Strajku Kobiet w kolejnych miastach jest aktualizowana do ostatniej chwili, tu możecie znaleźć pełną listę miast, które wezmą udział w proteście "Ani jednej więcej". Protesty są odpowiedzią na kolejną śmierć ciężarnej – 33-letniej Doroty, której w 5 miesiącu ciąży odeszły wody.


Kobieta zmarła w wyniku zarażenia sepsą, odmówiono jej prawa do aborcji, chociaż jej życie było zagrożone, w tej sprawie trwa śledztwo. Wcześniej w 2021 roku przez Polskę przeszła fala protestów po śmierci Izabeli z Pszczyny. Czym protest 14 czerwca różni się od poprzednich? Jak podkreśla Marta Lempart hasło "Ani jednej więcej" jest dziś trudne, bo przecież mamy do czynienia ze śmiercią kolejnej kobiety, która zaufała lekarzom, poszła do szpitala, będąc w ciąży i już z tego szpitala nie wyszła, ponieważ odmówiono jej legalnej aborcji.

Od ostatnich społecznych aktywizacji pewne kwestie się zmieniły. Jak podkreśla organizatorka Strajku Kobiet, wiele osób zrozumiało, że ani państwo, ani służba zdrowia nie chroni praw ciężarnych kobiet.

– Protesty są o tym, że partia rządząca w naszym kraju wytworzyła atmosferę totalnej pogardy dla praw kobiet, a dokładnie wzmocniła tę pogardę jeśli chodzi o środowiska medyczne. PiS dał lekarzom zielone światło na traktowanie pacjentek przedmiotowo, nieliczenie się z nimi i narażanie ich na utratę zdrowia i życia – potwierdził, że jeśli tak robią, to mogą tak robić dalej i bardziej.  Jak podkreśla aktywistka, ograniczenie prawa do aborcji jest odpowiedzialnością trybunału mgr Julii Przyłębskiej. – Zniesienie obowiązkowych standardów opieki okołoporodowej to decyzja i wina PiS – podkreśla.

Jednak w przypadkach kobiet, które w ostatnich miesiącach poniosły tragiczną śmierć, to lekarze odmówili legalnych aborcji, zupełnie bezprawnie.

Ta silna mobilizacja społeczna w kontekście protestów wynika z tego, że pękła bańka zakłamanego przekazu, zgodnie z którym lekarzy zmusza się do bohaterstwa przeprowadzania nielegalnych aborcji. Tu chodzi o aborcje legalne, które uratowałyby życie Agnieszki, Izy i teraz Doroty.Marta Lempart

Jak twierdzi aktywistka, 14 czerwca 2023 roku na ulicę wyjdą osoby, które do tej pory nie protestowały. Marta Lempart dodaje, że obecny protest, już w 70 miastach, łączy się z mobilizacją większą niż kiedykolwiek.

– Pękła pewna społeczna tama – jest duża świadomość tego, że za każdą śmiertelną ofiarą błędnej decyzji lekarzy o odmowie aborcji jest kilkaset kobiet, którym się cudem udało – które będąc w ciąży, w szpitalu otarły się o śmierć – wyjaśnia.

"Znam kobietę, która cudem przeżyła"

Jak podkreśla działaczka pro-choice, rzeczywistość jest taka, że tysiące kobiet w Polsce może przywołać swoją historię zagrożonego w ciąży życia i braku odpowiedniej pomocy lekarskiej, podsumowując ją: "mi się udało".

– Każda z nas ma znajomą, której udało się dzięki pomocy znajomego prawnika, zaprzyjaźnionego lekarza, interwencji, wykłóceniu jej rodziny z pracownikami szpitala. Po walce o zdrowie i życie. Historia pani Roksany i pani Mileny, które znalazły się w mediach w ostatnim tygodniu, już po śmierci pani Doroty, czyli te głośne walki o legalne aborcje, o przeżycie w szpitalu, odważyły inne osoby do opowiadania swoich doświadczeń – podkreśla.

Jaki jest cel dzisiejszych protestów? Marta Lempart przywołuje, że celem strajków roku 2020 było przełamanie bariery braku dostępu do informacji o aborcji. Numer do Aborcji bez granic (+48 22 292 2597) stał się w 2020 roku trzecim najbardziej rozpoznawalnym numerem w Polsce.

Celem dzisiejszych protestów jest natomiast to, żeby każda osoba w ciąży, która idzie do szpitala, wiedziała, że musi mieć przy sobie wizytówkę ratunkową z numerami do Aborcji bez granic, Federy. Musi mieć gotowość informowania mediów, siłę do kłócenia się z lekarzami. Jej rodzina musi wiedzieć, jak interweniować. To straszne, ale celem protestów jest także to, by kobiety wiedziały, że będąc w ciąży i trafiając do polskiego szpitala, nie można ufać i wierzyć nikomu. I jak wielkie jest zagrożenie ich zdrowia i życia, jeśli lekarze odmawiają legalnych zabiegów ratujących życie. Nie wiemy, którzy lekarze to "ci dobrzy". Skoro wszystkie kobiety są zagrożone, to wszyscy lekarze są odpowiedzialni. PiS jest współodpowiedzialny za to, co się dzieje.Marta Lempart

Jak podkreśla aktywistka, rząd PiS-u próbuje zrzucić odpowiedzialność za śmierć kobiet wyłącznie na lekarzy, ukrywając, że to oni ośmielili medyków i dali im narzędzia do tego, by odmawiać kobietom podstawowych świadczeń.

 Marta Lempart dodaje, że rozwiązaniem jest natychmiastowa dekryminalizacja aborcji, czyli przyjęcie ustawy ratunkowej złożonej przez posłanki Lewicy, która jest obecnie w Sejmie i całkowita legalizacja aborcji jako świadczenia medycznego, które należy się każdej osobie, która go potrzebuje.

– Gdyby Polska była państwem świeckim, nikt nie zastanawiałby się nad zasadnością aborcji, bo jej system i standardy są jawnymi standardami medycznymi. Za legalną aborcją w Polsce opowiada się obecnie 70 proc. osób, w tym 90 proc. wyborców opozycji. To więc kwestia oczywista nie tylko dla aktywistek i aktywistów, a wszystkich obywatelek i obywateli. Brakuje tu głosu lekarzy. Zamiast tego, Polskie Towarzystwo Ginekologiczne wysłało do Strajku Kobiet list, w którym upomina aktywistki, media i opinię publiczną o tym, że nie można krytykować lekarzy. Ich oburzenie to dowód, co jest dla nich ważne i z kim mamy do czynienia – podsumowuje.