"Miodowe lata", czyli nasza ulubiona komedia o przemocy domowej. Baba bije faceta, boki zrywać

Ola Gersz
17 czerwca 2023, 18:08 • 1 minuta czytania
W kolejnym odcinku "niszczę kultowe produkcje po latach" (spokojnie, wcale ich nie niszczę, tylko biorę pod lupę): "Miodowe lata". Jeden z moich ulubianych seriali z dzieciństwa i kultowy polski sitcom, który do dziś wspomina się z nostalgią. Perypetie Krawczyków i Norków, owszem, były zabawne, ale jedna rzecz nie była: przemoc domowa. Przemoc, której dopuszczała się kobieta wobec mężczyzny i której lata temu wcale nie zauważaliśmy. Dlaczego? Bo przecież było śmiesznie. A i u Krawczyków zdrowo nie było.
Przemoc domowa w domu Norków działa się na oczach widzów, ale była po prostu "zabawna" Fot. kadr z "Miodowych lat" / Polsat // Sylwester Kluszczyński / naTemat

"Nie będę się rozpisywać, chciałam tylko podrzucić temat: "Miodowe lata". Większość, ja swojego czasu też, zachwyca się tym sitcomem, ale czy nikt nie dostrzega przemocy w tym serialu? Na dole Karol Krawczyk wręcz znęcający się nad żoną, skrajny egoista, stosujący przemoc ekonomiczną, a piętro wyżej Danka Norek znęcająca się fizycznie i psychicznie nad swoim mężem" – napisała do mnie czytelniczka, pani Monika.

Temat "poczułam" momentalnie (dziękuję!), mimo że teoretycznie nieco odstaje od tytułu cyklu "Kobieta, kamera, akcja!". Ale tylko teoretycznie.

"Miodowe lata" namiętnie oglądałam jako (starsze) dziecko. Z całą rodziną, wieczorami. Serial był zabawny i ciepły, ot, typowy sitcom, ale nieraz zdarzało mi się myśleć: "dlaczego ta Danka tak krzyczy na Tadzia"? Na sam jej wrzask "Tadzik!" mnie mroziło. Cóż, byłam wrażliwym dzieciakiem.

Oczywiście wtedy nie przyszło mi do głowy, że Norkowa znęca się nad mężem. Śmiech z offu sugerował, że to było komiczne, a śmiech widzów chyba nie kłamie, prawda? Ale minęły ponad dwie dekady od premiery, nastała inna epoka. To, co dziś jest uważane za złe, wtedy niekoniecznie tak traktowano. Ale wystarczy dziś obejrzeć "Miodowe lata", żeby przekonać się, że była tam przemoc domowa.

Przemoc domowa w "Miodowych latach", czyli jak Danka znęcała się nad Tadkiem Norkiem

Kamienica na warszawskiej Woli. Dwie sąsiedzkie, zaprzyjaźnione ze sobą pary. Alina i Karol Krawczykowie (Cezary Żak i Agnieszka Pilaszewska, a potem Katarzyna Żak, prywatnie żona Cezarego) mieszkają na dole, Danuta i Tadeusz Norkowie (Dorota Chotecka i Artur Barciś) – na górze.

Cała czwórka jest przed czterdziestką, nie mają dzieci, a Karol, motorniczy, i Tadek, kanalarz, ciągle się nawzajem wkurzają (jak Flip i Flap, zresztą ich postury też do tego nawiązują), ale nie mogą bez siebie żyć. Z kolei Alina i Danka są najlepszymi przyjaciółkami i regularnie pomstują na swoich mało rozgarniętych życiowo mężów, którzy wciąż pakują się w dziwaczne kłopoty.

Ciężko jest oceniać twór popkultury przez pryzmat współczesnej wrażliwości społecznej – czasy się zmieniają, a seriale czy filmy są w tym czasie zamrożone niczym owady w bursztynie. Mimo to warto się im z tej perspektywy przejrzeć, zrobić rewizję.

Serial "Miodowe lata" jest produktem przełomu końca XX i XXI wieku (do tego wiernie opartym na amerykańskim formacie "The Honeymooners" z lat 1955-1956), dlatego sporo w nim elementów, które z dzisiejszej perspektywy są szokujące i niewłaściwe: zastane tradycyjne role płciowe, stereotypy, niepoprawne politycznie żarty, seksizm.

Przemoc jest już jednak tematem cięższego kalibru. A tej było w "Miodowych latach" sporo, chociaż nie na pierwszy rzut oka, ale nieco w tle, poza kadrem. Wszystko można jednak wyczytać między słowami i scenami, a obraz, który nam się wyłania, nie jest różowy: Danka Norek stosuje przemoc domową wobec swojego męża, Tadka.

Tadzio Norek jest radosny i optymistycznie nastawiony do życia, a jego żona jest tą, która pilnuje, żeby nie odleciał. Przynajmniej tak to widzieliśmy. Jednak Danka nieustannie wrzeszczy na Tadka, a Alina i Karol (oraz widzowie) często słyszą na dole jej wrzaski. Motyw krzyczenia na Norka i słynne "Tadzik!" to zresztą stały "żart" serialu, bo wiecie, twarda baba i facet pantoflarz, śmiechom nie było końca.

Jest jeszcze "Tadzik na górę!", czyli ostry krzyk Danki sygnalizujący Tadkowi, że ma natychmiast iść do swojego mieszkania, w którym dostanie ostrą reprymendę. Na te słowa bohater zawsze reaguje lękliwie, kuli się w sobie i posłusznie wychodzi z mieszkania Krawczyków. Postać Danuty Norek nie pozostawia wątpliwości – to twarda kobieta, której jest się posłusznym. I Tadzik jest posłuszny, bo nie ma wyjścia.

Tyle przemoc werbalna, ale jest też ta jeszcze gorsza (chociaż obie są oczywiście złe), przemoc fizyczna. Gdy Danka się denerwuje rzuca w Tadka przedmiotami. Czym popadnie. –Pamiętasz, jak mówiłeś, że nie będzie we mnie rzucać? Rzucała, czym się dało – mówi raz Tadek do Karola, o czym przypomina użytkownik Wykopu w swoim świetnym wątku z 2020 r. "Miodowe Lata, czyli historia przemocy domowej".

Czasami Dance udaje się trafić w męża, na co wskazuje internauta. "W pewnym odcinku Tadeusz schodzi do mieszkania swoich sąsiadów ze śladami pobicia na twarzy. Znajduje to potwierdzenie w rozmowie z Karolem. 'Zbity talerz i zbity pysk'. Oczywiście talerz również rozbiła żona, możemy zgadywać w jaki sposób" – czytamy.

Żona bije męża, a widzowie "Miodowych lat" się śmieją

Tadek miewa napady paniki, wielokrotnie wygląda na straumatyzowanego i zdołowanego. Zresztą zadajmy sobie proste pytanie: dlaczego ciągle spędza czas u Krawczyków (i dlaczego wyjada im jedzenie z lodówki, co denerwuje Karola)?. Najwyraźniej nie czuje się bezpiecznie we własnym domu.

Tego serial oczywiście nigdy nie powiedział wprost. Słowo "przemoc domowa" nigdy tutaj nie pada. Nie jest ona traktowana jako problem, ale jako element codzienności. Nikt Dance nie zwraca też uwagi. Krawczykowie nie reagują na wrzaski sąsiadki, pobitą twarz czy stany lękowe przyjaciela, bo Norkowa taka już przecież jest: rządzi i krzyczy.

To tragiczne, ale przemoc jest codziennością w wielu polskich domach – tyle że w "Miodowych latach" się z tego śmieliśmy. Na zasadzie "kobieta mnie bije" z "Seksmisji". To że baba leje faceta było wtedy "zabawne", zresztą i dziś przemoc kobiet wobec mężczyzn jest niestety wciąż bagatelizowana i traktowana pobłażliwie. Odwróćmy płcie: gdyby to Tadek wyzywał i bił Dankę, patrzylibyśmy na to inaczej, prawda? Nawet pod koniec lat 90.

Wszystko wygląda na to, że Tadek przeżywa w swoim domu koszmar, ale twórcy serialu zrobili z tego serię komediowych gagów. Jednak wystarczy popatrzeć na bohatera, który często idzie do domu niczym na szubienicę, aby zdać sobie sprawę, że to wcale nie jest śmieszne, bo przemoc nie jest śmieszna.

Zresztą w "Miodowych latach" jest jej więcej. Nerwowy Karol Krawczyk też lubi krzyczeć na żonę, a Alina często musi chodzić na paluszkach i zastanawiać się, jak mu coś zakomunikować, żeby go nie zdenerwować. Nie jest to sytuacja tego kalibru, co u Norków, ale żona, która wolą partnera nie może pracować, od której obowiązkowo wymagany jest zawsze ciepły obiadek i mająca za drugą połówkę istną bombę z opóźnionym zapłonem, też najłatwiej nie ma.

Oba małżeństwa nie są więc najzdrowsze (a przecież gburowaty Karol też ciągle irytuje się zachowaniem Tadka i na niego pokrzykuje). Krawczyk stosuje też wobec Aliny wspomnianą przemoc ekonomiczną. Był sknerą, a Alina musi wyprosić każdą złotówkę. Podobnie jest zresztą u Tadka Norka, któremu pieniądze wydziela Danka (która sama jest aktywna zawodowo – pracuje w perfumerii).

A jest jeszcze przecież sąsiad, Roman Kurski (Waldemar Obłoza), tyran i kryminalista, od którego uciekła żona i dostała mieszkanie w ramach akcji pomocowej dla kobiet z patologicznych rodzin. Też postać komiczna...

"Miodowe lata" to inne czasy, ale przemoc nigdy nie była zabawna

"Polsat emitował pionierski serial. Pod pozorem komedii opowiadający o tym, jak wygląda przemoc domowa. Przemoc kobiety wobec mężczyzny. Nie jest widowiskowa. Nie gromadzi oburzonych tłumów. Nie powoduje komentarzy na pierwszych stronach gazet. Przemoc ta jest codzienna. Jest normalna. Nawet zabawna. Po prostu jest" – pisał użytkownik Wykopu w przytoczonym wątku.

Oczywiście to były inne czasy. Zresztą możemy powiedzieć to wręcz podwójnie, bo niektóre odcinki "Miodowych lat" są kalką amerykańskiego oryginału z lat 50. (który ze względu na epokę podobno był jeszcze bardziej hardcorowy pod kątem przemocy).

Mówił o tym zresztą w kwietniu Artur Barciś (serialowy Tadeusz Norek) w rozmowie z Kamilem Frątczakiem w naTemat. Aktor nazwał zresztą "Miodowe lata" "permanentną tragedią z przemocową żoną na czele". Jak stwierdził, nie oceniałby jednak serialu jako seksistowski.

– Zawsze trzeba brać pod uwagę kontekst czasu, w którym dzieją się dane rzeczy. Dawniej nikomu by coś podobnego nie przyszło do głowy, ponieważ inna była obyczajowość. Najprawdopodobniej krzywdząca dla wielu osób. Wtedy nie była krzywdząca, ponieważ nikomu nie przyszło do głowy, że tak może być. W tym roku mija 25 lat od premiery "Miodowych Lat". Trudno jest je oceniać z perspektywy czasu w takich kategoriach. Wtedy to był po prostu sympatyczny serial komediowy.Artur Barciśo "Miodowych latach"

To prawda, ale dziś warto być świadomym faktu, że była to przemoc. Problem, który istniał od zawsze, ale długo był zamiatany pod dywan, bo to, co dzieje się w czterech ścianach, tam powinno zostać. Tak przynajmniej sądzono.

Dzisiaj na szczęście już to wiemy: przemoc domowa jest rakiem zatruwającym społeczeństwo, koszmarem jednostek i całych rodzin. Warto więc pamiętać, że to, co kiedyś traktowaliśmy na luzie i jako rozrywkę, było w rzeczywistości obrazem rodzinnego koszmaru. Koszmaru w cieniu śmiechu z widowni.

Tak, "Miodowe lata" bywały zabawne, ale taki serial już dziś by po prostu nie powstał. Na całe szczęście.