Europosłowie miażdżą inicjatywę Kaczyńskiego. "Wykorzystują uchodźców do upadającej kampanii"
Tak Jarosław Kaczyński mobilizuje wyborców PiS. "Upadająca kampania"
– Jarosław Kaczyński wykorzystuje politycznie każdy element, który mógłby mu pomóc w kampanii wyborczej – tak zaskakujące posunięcia Prawa i Sprawiedliwości ocenił europoseł Bartosz Arłukowicz.
Podczas ostatniego posiedzenia Sejmu Kaczyński niespodziewanie wszedł na mównicę i ogłosił, że chce, by Polacy zagłosowali w referendum, czy chcą "unijnego systemu relokacji uchodźców".
– Przypomnę, że w 2022 roku rząd PiS wydał 136 tys. pozwoleń na pracę dla obcokrajowców. Z drugiej strony podnosi larum i chce zwołać referendum w sprawie przyjęcia 1,9 tys. imigrantów – zauważył Arłukowicz.
Polityk Platformy Obywatelskiej podkreślił, że rząd chce zwołać referendum, choć otrzymaliśmy możliwość wystąpienia do Komisji Europejskiej o odstąpienie od tej procedury ze względu na liczbę przyjętych uchodźców z Ukrainy – podkreślmy, to według różnych źródeł od 1,5 do 2 mln osób.
– Komisja Europejska obnażyła intencje PiS i Kaczyńskiego, którzy wykorzystują uchodźców do upadającej kampanii. Szukają nowego oddechu i nowej formuły straszenia obywateli – ocenił.
Nic jednak nie wskazuje na to, by rząd chciał się wycofać. We wtorek na antenie Polsat News, Piotr Mueller ogłosił, że głosowanie będzie miało miejsce jeszcze w tym roku, a projekt może trafić do Sejmu już na następnym posiedzeniu.
Abstrahując od kampanii, co tak naprawdę powinien zrobić rząd? – Przede wszystkim budować szersze porozumienie w ramach Rady Europejskiej. Tego nie zrobiono. Znowu zostaliśmy sami z Węgrami. Po drugie można rozwiązywać te problemy w sposób proceduralny, czyli właśnie poprzez wniosek do KE o wyłączenie nas z tego systemu – podsumował.
Andrzej Halicki także mówi wprost: – To politycznie głupie. Nie ma żadnej decyzji, żadnego stanowiska ani też propozycji, która byłaby odrzuceniem ważnego dla Polski interesu – tłumaczy w rozmowie z naTemat.pl.
Polityk wskazał, że tym razem emocje wokół uchodźców nie są tak silne, jak w 2015 roku. – Wtedy poczucie zagrożenia budziły nagrania idących mas ludzi. Dziś jesteśmy w innej sytuacji i mamy dużo większe doświadczenie. Ci ludzie mieszkają wśród nas, pracują z nami i to nie tylko Ukraińcy – zauważył.
Mamy tysiące osób, które dotarły na nasz rynek pracy legalnie. Pod kątem dostępności rynku pracy dla osób z państw Trzeciego Świata, Polska jest jednym z bardziej liberalnych rynków na tle Unii Europejskiej.
– Widzimy rzeczywistość i próbę wywołania emocji strachu, że – cytując Kaczyńskiego – nadciągają choroby, zaraza i widmo bakterii wraz z milionami gwałcicieli, rozbójników i terrorystów. A to się ma nijak do rzeczywistości – wspomniał.
Z czym walczy Kaczyński? Halicki tłumaczy krok po kroku, o co chodzi z systemem relokacji
– Mam wrażenie, że ktoś dezinformuje – ocenił. Europoseł wytłumaczył, o co dokładnie chodzi w sporze o "system relokacji uchodźców". Otóż od wielu lat w Brukseli trwa debata dotycząca wspólnej polityki ws. migracji.
Do pewnego przełomu doszło w kwietniu, gdy Parlament Europejski przyjął "position paper", czyli stanowisko, w którym nie ma mowy o automatycznym mechanizmie relokacji. Następnie do akcji weszła szwedzka komisarz Ylva Johansson. Urzędniczka przygotowała stanowisko wyjściowe Komisji Europejskiej. A w czerwcu swoje uwagi i stanowisko przygotowała Rada Europejska.
I to właśnie dokumenty Rady PiS uznaje za "decyzję" ws. relokacji uchodźców. Rzecz w tym, że to nie jest decyzja.
Kaczyński walczy z Brukselą. "Konstrukcja nas wskazuje jako beneficjenta"
Co więcej, według Halickiego, gdybyśmy mieli sprawny rząd i negocjatorów, moglibyśmy skorzystać na unijnym mechanizmie. – Cała ta konstrukcja tak naprawdę nas wskazuje jako głównego beneficjenta – powiedział.
Europoseł zwrócił uwagę między innymi na filary polityki migracyjnej, zawarte w dokumentach. – Jest tam polityka solidarności jako punkt wyjścia do przyszłej dyskusji o polityce migracyjnej. To polityka azylowa, wsparcie finansowe i kwestia samej reakcji na fale uchodźców – powiedział.
Halicki wyjaśnił, że dokument Rady Europejskiej zawiera artykuły, które już dzisiaj wskazują, że Polska jest najbardziej zagrożona migracją. – W związku z tym jesteśmy potencjalnym beneficjentem wsparcia – powtórzył.
– Te fale uchodźców mogą być np. na naszej wschodniej granicy w ramach wojny hybrydowej z Białorusią lub w przypadku prawdziwej wojny, jak w Ukrainie. Mówimy też o wielomilionowym ruchu migracyjnym w Afryce – wymienił.
Co to oznacza? – To propozycja dla następnej Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej. Więc nie ma czego dyskutować na jesieni tego roku, bo nie będzie takiej decyzji. Bo nie będzie zakończony ten proces – podsumował.
"Tonący referendum się chwyta". Kaczyński i PiS w głębokiej defensywie
O inicjatywie Jarosława Kaczyńskiego w naTemat powiedział także prof. UW Rafał Chwedoruk. Nawiązał do referendum, które Bronisław Komorowski zwołał w okresie wyborów prezydenckich.
– Wtedy stało się jasne, że nie obroni swojej prezydentury. To pokazywało, że brakuje siły spokoju i reaguje się panicznie. Tak samo jest tu i teraz. Okazało się, że rzeczywistość przerosła cały obóz rządzący – wspominał.
Katarzyna Lubnauer zaś wprost nazwała politykę rządu "szczuciem". – Tonący referendum się chwyta. Gdy w Polsce mieszka 1-2 mln Ukraińców, rozmawianie o 1900 imigrantach, których mogliby relokować, jest absurdalne (...) nieudolny rząd, który nie potrafi tego załatwić w Brukseli, próbuje teraz przeorganizować całą kampanię na szczucie na imigrantów. Jak w 2015 roku – skrytykowała.