Ujawniono ostatnie słowa Prigożyna przed zniknięciem. Odpowiedział na pytanie dziennikarza
Jewgienij Prigożyn po raz ostatni widziany był w sobotę około godziny 22:30. Wówczas wsiadł do czarnego SUV-a i opuścił siedzibę Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem. Towarzyszyli mu jego najemnicy i rosyjscy żołnierze. W internecie pojawiły się nagrania, które pokazują mieszkańców Rostowa nad Donem żegnających szefa Grupy Wagnera. Nie jest jednak pewne, czy rzeczywiście dotarł na Białoruś. CNN podaje, że władze w Mińsku tego nie potwierdzają. Na jednym z nagrań możemy zobaczyć ostatnie chwile Jewgienija Prigożyna w Rostowie nad Donem w sobotę 24 czerwca. Miał około godziny 22 czasu polskiego opuścić siedzibę dowództwa Południowego Okręgu Wojskowego w mieście. Miało to być bezpośrednio po zawarciu rozejmu z dyktatorem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką.
Na filmie widać Prigożyna, który siedzi w samochodzie. Dziennikarz pyta go: Jaki jest dzisiejszy wynik? – Normalny wynik. Wszyscy byli zadowoleni – odpowiada Prigożyn. Co mogą oznaczać te słowa? Są zapewne nawiązaniem do nieudanego buntu Grupy Wagnera. Rosyjski senator Władimir Dżabarow uznał, że są "cyniczne". – A co ze śmiercią 15 rosyjskich żołnierzy? Czy ich żony, matki, ojcowie, siostry, dzieci są zadowolone? Żadne pieniądze nie ukoją smutku tych ludzi – komentował polityk.
Co grozi Prigożynowi?
Rosyjskie media podają, że sprawa karna przeciwko szefowi Grupy Wagnera nie została zamknięta. "Kommiersant" twierdzi, że FSB prowadzi śledztwo ws. podżegania do zbrojnego buntu. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapewniał jednak wcześniej, że na mocy porozumienia szefa wagnerowców z dyktatorem Białorusi Łukaszenką zarzuty przeciwko Prigożynowi zostaną anulowane.
Gdzie jest Jewgienij Prigożyn?
Oficjalna wersja Kremla brzmi, że Jewgienij Prigożyn w ramach ugody z Kremlem został wysłany na Białoruś. Jednak nikt tak naprawdę nie wie, gdzie obecnie przebywa szef Grupy Wagnera. Wagnerowcy przekazali za to CNN krótki komunikat w tej sprawie. "Przesyła wszystkim pozdrowienia i odpowie na pytania, kiedy będzie miał taką możliwość" – brzmi jego treść.
Inni podejrzewają natomiast, że polityk znajduje się w poważnym zagrożeniu. W rozmowie z CNN była dyrektorka oddziału tej stacji, Jill Dougherty powiedziała: – Putin nie wybacza zdrajcom.
– Nawet jeśli sam wysłałby go na Białoruś, to i tak pozostanie dla niego zdrajcą i myślę, że rosyjski prezydent nigdy tego nie wybaczy – dodała.
"The Telegraph" opublikował również niepokojące ustalenia, według których Prigożyn miał otrzymać poważne groźby skrzywdzenia jego rodziny. Dziennik wskazał, że to miała być przyczyna przerwania marszu na Moskwę.
Niemcy na tropie Prigożyna
Jak donosił w weekend "Der Spiegel", Prigożyn przerwał marsz na Moskwę, gdyż nie miał odpowiedniego poparcia społecznego. Magazyn powołał się na źródła w niemieckich ośrodkach obrony i dyplomacji.