Nie tylko Zenek. Oto inne gwiazdy, które dostały czymś na scenie – czasami kończy się szwami

Paweł Mączewski
05 lipca 2023, 19:08 • 1 minuta czytania
– Jeszcze nigdy nie spotkałem się z takim czymś, a zagrałem kilkanaście tysięcy koncertów – komentował ze sceny Zenek Martyniuk po tym, jak został obrzucony jajkami. Do sytuacji doszło w sobotę (1 lipca) podczas jego koncertu we Włodawie. "Król disco-polo" dołączył do długiej listy artystów, których spotkało to samo podczas ich występów, a czasem i gorsze rzeczy.
Fot. Od lewej: Bebe Rexha (źródło: Rex Features/East News), Zenon Martyniuk (źródło: Mateusz Jagielski/East News), Simon Cowell (źródło: Faye Sadou/Associated Press/East News).

– Koncertów, w trakcie ponad 30-letniej kariery, zagraliśmy bardzo dużo. Ale pierwszy raz się nam zdarzyło tu, we Włodawie, że ktoś rzucił jajkami mówił ze sceny wyraźnie poruszony artysta.

Do sytuacji odnieśli się też organizatorzy wydarzenia Dni Włodawy, zwracając uwagę, że sprawca zajścia został natychmiast wyprowadzony z terenu imprezy oraz że był to ktoś przyjezdny.

Zenek Martyniuk dokończył swój występ, chociaż podkreślił, że robi to niechętnie. Jest natomiast zobligowany do tego umową. Organizatorzy imprezy podkreślili jego profesjonalizm w rozmowie z regionalnym serwisem informacyjnym.

Warto w tym miejscu też dodać, że sprawca zajścia na koncercie został już zatrzymany przez policję. Jak podaje serwis Pudelek: otrzymał karę 500 zł grzywny oraz dwuletni zakaz uczestniczenia w imprezach masowych.

Mężczyzna wytłumaczył też, dlaczego obrzucił jajami gwiazdora: nie podobała mu się muzyka grana przez Martyniuka.

Niestety tego rodzaju zachowania mają długą tradycję wśród publiczności uczęszczającej na występy muzyków oraz artystów scenicznych – nie tylko w Polsce, ale też na całym świecie.

W kraju los Martyniuka wcześniej podzielił m.in. Michał Szpak, który został obrzucony jajkami w trakcie swojego koncertu na Dniach Stalowej Woli w 2017 roku.

– Jestem postacią, która dla niektórych ludzie jest niezrozumiała i oni żyją w małej świadomości. Trudno, takie rzeczy się wydarzają. Nie mnie to oceniać – komentował wtedy Szpak.

Artysta jednocześnie dodał, że cała sytuacja go rozbawiła, bo wydawało mu się, że "Polska już dorosła do takiego momentu kulturowego, że nie robi się takich rzeczy". Jak pokazuje przypadek Martyniuka, nic tu nie dorosło.

Podobną sytuację przykro wspominał też Spinache. Raper został obrzucony jajkami na występie z O.S.T.R.'em na warszawskim Bemowie, który odbył się w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. O sytuacji napisał serwis glamrap.pl.

– Z jednej strony był to akt agresji, a z drugiej było to przyjemne. Jak jajko ląduje ci na t-shircie i czujesz, jak to się delikatnie rozlewa, to tak unikalne przeżycie. Niby to było złe, ale też miało coś takiego, że jesteś totalnie zszokowany, bo co innego kamień, a co innego jajko – żartował raper rozmowie z pomorska.tv.

Warto jednak podkreślić, że jajka nie zawsze były pierwszym wyborem amunicji, z jakiej chcieli korzystać rozjuszeni fani. Niech za przykład posłuży tu koncert zespołu System of a Down w katowickim Spodku w 1998 roku.

Mało znany jeszcze wtedy zespół miał za zadanie rozgrzać polską publiczność przed główną gwiazdą wieczoru... Slayerem. Fanom szybkiego i brutalnego grania nie przypadł jednak do gustu repertuar grupy SOAD.

"Niestety publiczności zgromadzonej w Spodku SOAD w większości raczej nie przypadł do gustu. Tu i ówdzie dało się usłyszeć chamskie i bezsensowne, bo niezrozumiale dla adresata, bluzgi. Panowie z SOAD skwapliwie wykorzystali fakt bycia supportem, aby... wiele razy zachęcać ludzi do skandowania »Slayer, Slayer...«" – tak w 98. relacjonował koncert jeden z jego uczestników na stronie rockmetal.pl.

W internecie można znaleźć informację, że w stronę sceny poleciały m.in. monety oraz... bułki. Osobiście słyszałem historię, że był to jednak chleb. Można więc chyba przyjąć, że zespół z Kalifornii miał do czynienia z polskim pieczywem.

Jako ciekawostkę warto dodać, że gdy formacja wróciła do Polski i zagrała koncert w 2013 roku w Łodzi, fani wypuścili w ich stronę balony. Zrobiono to w ramach przeprosin za nieprzyjemną sytuację sprzed dekady.

Wracając jednak do jajek – uspokajam, że procederu obrzucania kogoś znanego jajami nie można przypisać jedynie Polakom. Świadczy o tym chociażby sytuacja, jaka w 2013 roku spotkała Simona Cowella, jednego z jurorów telewizyjnego talent show "Mam talent". A żeby było jeszcze ciekawiej – wydarzyła się ona podczas finału relacjonowanego na żywo.

Osobą, która obrzuciła Cowella jajkami, była brytyjska wiolonczelistka Natalie Holt, która niedługo później wyjaśniła na łamach "The Guardian" motywy swojego działania – określiła je mianem protestu.

"Podobnie jak wielu innych młodych muzyków, studiowałem w instytucjach edukacyjnych, które moim zdaniem naprawdę pielęgnują talent, a nie go wykorzystują. Jednak branża, w której obecnie się oni pojawiają, została zdominowana przez formaty reality talent, takie jak Britain's Got Talent, a prawdziwe długoterminowe szanse dla talentów są tłumione. Czułem więc, że w imieniu muzyków na całym świecie, jest to instytucja i człowiek, któremu należy się przeciwstawić" – wytłumaczyła swoje stanowisko Holt.

Warto wspomnieć, że Natalie Holt jest obecnie cenioną kompozytorką, mającą na swoim koncie m.in. muzykę do serialów "Loki" oraz "Obi-Wan Kenobi".

NIestety zdarzają się też przypadki, gdy w stronę artysty lecą nie jajka, a znacznie cięższe i niebezpieczne przedmioty.

Fani gitarowego grania mogą pamiętać przykrą sytuację, jaka spotkała zespół Nickelback podczas ich koncertu w Portugalii w 2002 roku. Muzycy zeszli ze sceny już podczas wykonywania drugiej piosenki.

Chwilę wcześniej Chad Kroeger, wokalista grupy zapytał jeszcze zebraną publiczność, czy na sali są jacyś fani jego zespołu i czy mają ochotę na trochę rocka. W odezwie dostał plastikową butelką w głowę.

W przypadku Nickelback frontman po prostu zszedł szybkim krokiem ze sceny. Niestety zdarzają się też przypadki, że w wyniku chamskiego zachowania "fanów" artysta doznaje poważniejszego uszczerbku na zdrowiu.

Do bardzo przykrej sytuacji doszło niedawno, bo w czerwcu 2023 roku podczas koncertu Bebe Rexhy. Amerykańska piosenkarka musiała przerwać swój występ i zejść ze sceny po tym, jak... rzucono w jej głowę telefonem komórkowym.

Chwilę po uderzeniu piosenkarka padła na kolana, następnie została wyprowadzona ze sceny przez ochronę, by udać się do szpitala.

Podejrzany o rzucenie w nią telefonem został zatrzymany. Był nim Nicholas Malvagna, 27-letni mężczyzna, który wytłumaczył policji, że zrobił to... przez nowy trend na TikToku.

"Jest taki trend na TikToku, w którym rzucasz telefon na scenę, a celebryta robi sobie nim selfie. Myślałem, że ona patrzy w moim kierunku. Stałem w drugim rzędzie, kiedy to się stało, ale telefon, zamiast wylądować tuż obok niej, uderzył ją w twarz" – miał powiedzieć później policjantom Malvagna.

Artystce założono trzy szwy.

Niestety to nie jedyny przypadek, gdy fani rzucają coś w stronę artystów, nie po to, by wyrazić swoją dezaprobatę, ale swoje uwielbienie.

Pod koniec czerwca 2023 coś takiego spotkało inną piosenkarkę – była nią Kelsea Ballerini, która została rzucona czymś w głowę w trakcie jej występu na wydarzeniu Outlaw Field w Boise, mieście w Idaho.

Nagranie z tego wydarzenia pojawiło się na jednym z kont poświęconych twórczości artystki, wraz z apelem do osób uczęszczających na jej występy.

"Chłopaki. Wiem, że wszyscy mamy dobre intencje. Wszyscy chcemy okazać Kelsea miłość w najlepszy możliwy sposób i obsypać ją prezentami. Ale rzucanie rzeczy na scenę, gdzie artyści są już i tak narażeni na zagrożenia, NIE jest dobrym pomysłem. Jeśli nie możecie jej wręczyć swojego prezentu, istnieje wiele innych opcji. Na Boga, przekażcie to nam! Upewnimy się, że to do niej dotrze. Ale PROSZĘ, nie narażajcie jej na niebezpieczeństwo. Ponownie, wiem, że wszyscy macie dobre intencje, ale to kwestia bezpieczeństwa. Kochamy was. Naprawdę. Ale proszę, przestańcie" – można przeczytać wraz z udostępnionym nagraniem.

Reasumując: rzucanie czegokolwiek w muzyków, artystów i celebrytów nie powinno mieć miejsca. Jeżeli jakiejś osobie nie podoba się czyjaś twórczość, to zwyczajnie jej nie konsumuje; nie chodzi na jej występy lub koncerty, tylko po to, by zachować się jak cham, zepsuć innym zabawę, przysporzyć sobie kłopotów i – co najgorsze – narazić czyjeś zdrowie lub życie.

Po prostu nie.

Jako ciekawostkę warto dodać, że to fani K-Popu mają na koncie prawdopodobnie najokrutniejszy sposób wyrażenia swojej dezaprobaty wobec danego artysty – i wcale nie używają do tego przemocy.

Black Ocean – bo tak nazywa się to zachowanie – polega na symultanicznym wygaszeniu telefonów i wyłączeniu lightsticków na trybunach i patrzeniu w ciszy na występ artysty, który śpiewa i tańczy dla "czarnego oceanu".

Tego rodzaju sytuacje miały wcześniej miejsce np., gdy podczas jednej imprezy na tej samej scenie występowały zespoły, których fandomy były ze sobą skłócone i chciały w ten sposób dopiec swoim "przeciwnikom".

Oczywiście przeniesienie takiej techniki poza k-popowy ekosystem wydaje się niemożliwy, dlatego chyba wypada się po prostu zgodzić się z apelem magazynu "The Rolling Stone".