Miriam Aleksandrowicz nie żyje. "Legenda polskiego dubbingu" miała 65 lat
Odeszła Miriam Aleksandrowicz
W poruszającym wpisie na Facebooku zmarłą siostrę pożegnała Małgorzata Aleksandrowicz. "Jest już z Mamą, Tatą i ukochanym Jacusiam. Tak mi żal..." - napisała.
Jedną z pierwszych osób, które poinformowały w sieci o śmierci Miriam Aleksandrowicz, był jej wieloletni przyjaciel, prezes Szpitala Praskiego w Warszawie, Andrzej Golimont.
"Odeszła Miriam Aleksandrowicz. Legenda polskiego dubbingu. Przyjaciółka od lat ponad 30. Osoba o wyjątkowym poczuciu humoru. Wszystko, co chciałbym napisać więźnie w gardle" - czytamy w poście na Facebooku.
Pożegnalny wpis pojawił się też na profilu jej syna. "Jak bardzo to banalnie brzmi. Dziś odeszła Mama. Mać. Nie tylko moja. Nie tylko nasza. Mama wielu zagubionych dusz. Poszła do Czyża, jej miłości życia. Czuwaj nad nami. Pusto mi strasznie! Dziś na tyle mnie stać..." - wyznał Jan Aleksandrowicz-Kraśko.
Artystkę wspomniał również Związek Artystów Scen Polskich.
"Poruszeni nagłym odejściem, żegnamy Miriam Aleksandrowicz, aktorkę, reżyserkę teatralną i dubbingową, mającą w swoim dorobku aktorskim i reżyserskim ponad setkę zrealizowanych polskich wersji językowych seriali i filmów animowanych, za co została uhonorowana Nagrodą za Szczególne Osiągnięcia w Dziedzinie Dubbingu, członkinię Zarządu nowo powstałej Sekcji Dubbingu ZASP, a także oddaną pracy społecznej w Zarządzie Oddziału ZASP w Warszawie. Miała tyle pomysłów, planów… Żegnaj, Misiu!" - dodano na koniec.
Miriam podkładała głos wielu kultowym postaciom m.in. w serialu "Chojrak - tchórzliwy pies", była Muriel czy w "Domu zmyślonych przyjaciół pani Foster" wcieliła się w główną rolę. Miała na swoim koncie jeszcze wiele innych kultowych produkcji. Słychać ją było m.in. w "Królu Lewie", "Babe - świance z klasą", "Kaczych opowieściach" i "Brygadzie RR".
Przypomnijmy, że mamą aktorki była Zofia Dybowska-Aleksandrowicz, którą często nazywano "jedną z prekursorek dubbingu w Polsce". Kobieta została zamordowana 8 września 1989 roku, wraz ze swoją matką w mieszkaniu na Starym Mieście w Warszawie. Sprawców nigdy jednak nie ustalono.
- Wychowałam się w domu otwartym. Mama nigdy nie zamykała drzwi po południu, gdyż inaczej tylko by się je otwierało i zamykało. Zawsze u nas byli goście. Chodziłam z mamą na spektakle do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, a ponieważ mieliśmy jeden z pierwszych kolorowych telewizorów, zawsze pełno u nas było studentów z tej szkoły - wspominała swego czasu Miriam Aleksandrowicz w rozmowie z polski-dubbing.pl.