Wujek Kamila z Częstochowy żali się mediom. "Jest ciężko, wielu ludzi nas wyzywa"

redakcja naTemat
07 lipca 2023, 16:07 • 1 minuta czytania
Wojciech J., wujek zmarłego Kamila z Częstochowy, musiał przeprowadzić się z żoną po tym, jak jego dom został ostrzelany. Mężczyzna, nad którym ciążą zarzuty o nieudzielenie pomocy katowanemu przez ojczyma Kamilowi, stara się o odzyskanie prawa do opieki nad bratem i siostrą chłopca, dla których jest biologicznym ojcem.
Sąd zdecyduje, kto zajmie się rodzeństwem zmarłego Kamila z Częstochowy Fot. Facebook / Przyjaciele Kamila z Częstochowy

Wujek Kamila z Częstochowy chce odzyskać swoje dzieci

W piątek rano rozpoczął się proces dotyczący opieki nad rodzeństwem zmarłego na początku maja 8-letniego Kamila z Częstochowy. Sąd rozpatruje trzy kwestie: pozbawienia Magdaleny B i Dawida B praw rodzicielskich do dwójki najmłodszych dzieci, jak również wnioski o przywrócenie praw Arturowi Topolowi (ojcowi Kamila, który z Magdaleną B. ma również drugiego syna Fabiana) i jego byłemu szwagrowi Wojciechowi J.


To właśnie z Wojciechem J. i jego żoną Anetą J. – siostrą Magdaleny B. – mieszkał Kamil w czasie, w którym chłopiec był katowany przez ojczyma. Dla dwójki z rodzeństwa chłopca – 11-letniego Damiana i 9-letniiej Julii – jest on biologicznym ojcem.

– Chcę by moje dzieci, które mam z Magdą wróciły do mnie. Codziennie odwiedzam je w ośrodku, one się cieszą, gdy mnie widzą – przekonuje Wojciech J. w rozmowie z "Faktem". I dodaje, że po tragedii, do której doszło w częstochowskiej kamienicy, życie jego i jego żony jest bardzo utrudnione: – Jest nam bardzo ciężko, wielu ludzi nas wyzywa, patrzy na nas wilkiem, musieliśmy się przeprowadzić, bo strzelano nam w okna.

Małżeństwo oskarżone jest o nieudzielenie pomocy Kamilowi, jednak Wojciech J. przekonuje, że nie miał pojęcia, że w pokoju obok rozgrywała się tragedia.

– Nie było mnie w domu, gdy ta sytuacja z Kamilkiem wystąpiła, a moja żona Aneta była w sklepie. Gdy wróciłem wtedy z pracy, Kamil miał taką czerwoną twarz, ale nie płakał... Magda mi powiedziała, że oparzył się herbatą – mówi.

Szokujące ustalenia KRS ws. Kamilka z Częstochowy

W ostatnim czas wyszły na jaw nowe informacje dot. działalności sądów w Olkuszu i Częstochowie, do których trafiały sprawy dotyczące 8-letniego Kamila i jego rodziny. Krajowa Rada Sądownictwa nie stwierdziła bezczynności u sędziów. Jak uznano, oba sądy działały w tej kwestii sprawnie i niezwłocznie. Jako powód zaniechań uznano zaś, że zgromadzony materiał dowodowy nie uzasadniał odebrania dzieci Magdaleny B. ze środowiska rodzinnego.

Co więcej, 30 marca, czyli dzień po skatowaniu Kamilka z Częstochowy w jego domu mieli być pracownicy socjalni. To też informacja KRS.

Ale jak przypomina "Super Express", Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej informował gazetę, że w marcu 2023 roku pracownicy socjalni byli u rodziny Kamila trzy razy, z czego po raz ostatni 29 marca. 

Czemu zatem KRS podaje, że pracownicy socjalni byli również 30 marca? Jak podkreśla "SE", konieczne jest tutaj pewne rozróżnienie. Chodzi o to, że Zespół Interdyscyplinarny ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie nie jest jednostką podległą MOPS.

Zespół ten nie podlega bezpośrednio Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej. Nasz ośrodek prowadzi jedynie obsługę techniczną, czyli na przykład udostępnia swoje pomieszczenia. Zespół jest złożony ze specjalistów z różnych dziedzic i podlega swojemu przewodniczącemu – powiedziała gazecie rzecznika prasowa częstochowskiego MOPS Olga Dargiel.