Wujek Kamila z Częstochowy żali się mediom. "Jest ciężko, wielu ludzi nas wyzywa"
Wujek Kamila z Częstochowy chce odzyskać swoje dzieci
W piątek rano rozpoczął się proces dotyczący opieki nad rodzeństwem zmarłego na początku maja 8-letniego Kamila z Częstochowy. Sąd rozpatruje trzy kwestie: pozbawienia Magdaleny B i Dawida B praw rodzicielskich do dwójki najmłodszych dzieci, jak również wnioski o przywrócenie praw Arturowi Topolowi (ojcowi Kamila, który z Magdaleną B. ma również drugiego syna Fabiana) i jego byłemu szwagrowi Wojciechowi J.
To właśnie z Wojciechem J. i jego żoną Anetą J. – siostrą Magdaleny B. – mieszkał Kamil w czasie, w którym chłopiec był katowany przez ojczyma. Dla dwójki z rodzeństwa chłopca – 11-letniego Damiana i 9-letniiej Julii – jest on biologicznym ojcem.
– Chcę by moje dzieci, które mam z Magdą wróciły do mnie. Codziennie odwiedzam je w ośrodku, one się cieszą, gdy mnie widzą – przekonuje Wojciech J. w rozmowie z "Faktem". I dodaje, że po tragedii, do której doszło w częstochowskiej kamienicy, życie jego i jego żony jest bardzo utrudnione: – Jest nam bardzo ciężko, wielu ludzi nas wyzywa, patrzy na nas wilkiem, musieliśmy się przeprowadzić, bo strzelano nam w okna.
Małżeństwo oskarżone jest o nieudzielenie pomocy Kamilowi, jednak Wojciech J. przekonuje, że nie miał pojęcia, że w pokoju obok rozgrywała się tragedia.
– Nie było mnie w domu, gdy ta sytuacja z Kamilkiem wystąpiła, a moja żona Aneta była w sklepie. Gdy wróciłem wtedy z pracy, Kamil miał taką czerwoną twarz, ale nie płakał... Magda mi powiedziała, że oparzył się herbatą – mówi.
Szokujące ustalenia KRS ws. Kamilka z Częstochowy
W ostatnim czas wyszły na jaw nowe informacje dot. działalności sądów w Olkuszu i Częstochowie, do których trafiały sprawy dotyczące 8-letniego Kamila i jego rodziny. Krajowa Rada Sądownictwa nie stwierdziła bezczynności u sędziów. Jak uznano, oba sądy działały w tej kwestii sprawnie i niezwłocznie. Jako powód zaniechań uznano zaś, że zgromadzony materiał dowodowy nie uzasadniał odebrania dzieci Magdaleny B. ze środowiska rodzinnego.
Co więcej, 30 marca, czyli dzień po skatowaniu Kamilka z Częstochowy w jego domu mieli być pracownicy socjalni. To też informacja KRS.
Ale jak przypomina "Super Express", Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej informował gazetę, że w marcu 2023 roku pracownicy socjalni byli u rodziny Kamila trzy razy, z czego po raz ostatni 29 marca.
Czemu zatem KRS podaje, że pracownicy socjalni byli również 30 marca? Jak podkreśla "SE", konieczne jest tutaj pewne rozróżnienie. Chodzi o to, że Zespół Interdyscyplinarny ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie nie jest jednostką podległą MOPS.
– Zespół ten nie podlega bezpośrednio Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej. Nasz ośrodek prowadzi jedynie obsługę techniczną, czyli na przykład udostępnia swoje pomieszczenia. Zespół jest złożony ze specjalistów z różnych dziedzic i podlega swojemu przewodniczącemu – powiedziała gazecie rzecznika prasowa częstochowskiego MOPS Olga Dargiel.