Matt Damon negocjował z żoną, aby... zagrać w "Oppenheimerze". "Jedyny wyjątek"

Ola Gersz
20 lipca 2023, 12:03 • 1 minuta czytania
Dla Matta Damona rodzina jest najważniejsza, ale... Christopher Nolan jest równie ważny. Aktor, który gra jedną z głównych ról w "Oppenheimerze", wyznał, że obiecał żonie na terapii małżeńskiej, że zrobi sobie wolne i spędzi czas z rodziną. Wynegocjował jednak jeden warunek: udział w filmie wybitnego reżysera.
Matt Damon w "Oppenheimerze" wcielił się w dyrektora Projektu Manhattan Fot. Kadr z "Oppenheimera"

Matt Damon to jedna z gwiazd "Oppenheimera", nadchodzącego hitowego filmu Christophera Nolana, twórcy trylogii "Mroczny Rycerz", "Incepcji", "Interstellar", "Memento" czy "Dunkierki". Wcieli się w Lesliego Grovesa, dyrektora Projektu Manhattan, czyli tajnego programu amerykańskiego rządu zapoczątkowanego w 1942 roku, którego celem było stworzenie nowego typu broni – broni nuklearnej. Tytułowym bohaterem jest J. Robert Oppenheimer, fizyk, zwany "ojcem broni atomowej", którego zagrał Cillian Murphy.


Matt Damon negocjował z żoną podczas terapii, aby zagrać w filmie Christophera Nolana. Dzięki temu gra w "Oppenheimerze"

W rozmowie z "Entertainment Weekly" Matt Damon wyznał, że on i jego żona Luciana Barroso uzgodnili, że po latach ciągłej pracy aktor weźmie trochę wolnego i spędzi czas z rodziną (Damon i Barroso mają cztery córki). Gwiazdor nie chciał jednak przepuścić okazji pracy z Christopherem Nolanem, z którym wcześniej współpracował przy "Interstellar". Możliwość ewentualnej pracy Damona z genialnym reżyserem negocjowali więc... na terapii dla par.

– Musiałem – nie wdając się w zbyt osobiste szczegóły – negocjować z żoną, żeby wziąć wolne. Grałem w "Interstellar", a potem Chris zostawił mnie na lodzie przy kilku filmach, więc nie byłem niby brany pod uwagę, ale negocjowałam podczas terapii dla par – to jest prawdziwa historia – jedyny wyjątek: poświęcę swój wolny czas, jeśli zadzwoni Chris Nolan – mówił 52-latek.

Oprócz swojego entuzjazmu dla pracy z Nolanem, Damon wyjaśnił inny powód, dla którego wynegocjował wyjątek od czasu spędzanego z rodziną. Jak wyjawił aktor, Nolan ma zwyczaj dzwonić z nieoczekiwanymi ofertami pracy. – Nawet jeśli nie wiesz, czy nad czymś pracuje, czy nie, bo nigdy nic ci nie mówi. Po prostu niespodziewanie do ciebie dzwoni. I tak właśnie było w moim przypadku – powiedział Damon, który w ten sposób zagrał w "Oppenheimerze".

Matt Damon miał depresję na planie filmu. Wiedział, że będzie klapą

W niedawnej rozmowie na kanale YouTube "Jake's Takes" Matt Damon wyznał, że podczas kręcenia jednego ze swoich filmów, "wpadł w depresję". Produkcja nie była bowiem tym, czego wcześniej się spodziewał.

– Bez wymieniania konkretnych filmów… czasami grasz w filmie i wiesz, że być może nie będzie tym, czego się spodziewałeś, ale nadal go kręcisz. W połowie kręcenia jednego filmu, gdy zostało jeszcze kilka miesięcy, zabrałem gdzieś swoją rodzinę, i wiesz, nie byłem zbyt miły, i pamiętam, jak moja żona zwróciła mi wtedy uwagę, ponieważ wpadłem w depresję i pytałem siebie "co ja zrobiłem?" – wspominał.

Żona Matta Damona, Luciana Barroso, miała powiedzieć wówczas: "jesteśmy tutaj teraz". – Jestem dumny, w dużej mierze dzięki niej, że jestem profesjonalnym aktorem, a bycie profesjonalnym aktorem oznacza, że ​​idziesz, pracujesz 15 godzin dziennie i dajesz z siebie absolutnie wszystko, nawet jeśli wiesz, że to będzie wysiłek na marne. A jeśli potrafisz to zrobić z najlepszym możliwym nastawieniem, to jesteś zawodowcem, a ona (Luciana – red.) naprawdę mi w tym pomogła – dodał Damon.

Mimo że zdobywca Oscara za scenariusz do "Buntownika z wyboru" (który napisał wraz ze swoim przyjacielem Benem Affleckiem) nie wymienił tytułu owego filmu, to "Variety" spekuluje, że może chodzić o "Wielki mur", chińsko-amerykańską produkcję z 2016 roku, która otrzymała mieszane recenzje i była kasową porażką (straty oszacowano na 75 milionów dolarów). Film krytykowano również za narrację o białym zbawcy.

W przeszłości Damon negatywnie wypowiadał się o "Wielkim murze". – Pomyślałem: oto jak wydarzają się katastrofy. (...) To nie działało jako film. Doszedłem do wniosku, że oto definicja profesjonalnego aktora: wiesz, że jesteś w d*pie, ale mówisz sobie "ok, zostały cztery miesiące. (...) Na pewno tutaj umrę, ale robię to". Myślę, że to najbardziej gówniane, jak tylko można się twórczo czuć. Mam nadzieję, że już nigdy nie doświadczę takiego uczucia – mówił w 2021 roku w podcaście "WTF".