"Żenujące i żałosne". Tak doświadczony policjant ocenił sprawę Joanny z Krakowa
Nie cichnie zamieszanie wokół sprawy pani Joanny z Krakowa, która przed kilkoma dniami poruszyła całą Polskę. Kobieta kilka dni po zażyciu środka poronnego poczuła się gorzej i poprosiła o pomoc swoją psychiatrę, która wezwała służby w związku z podejrzeniem próby samobójczej.
Pani Joanna trafiła do szpitala w asyście policji, która bezprawnie zarekwirowała jej komórkę i laptop oraz upokorzyła w gabinecie ginekologicznym.
Po tym jak sprawa nabrała rozgłosu, komendant główny policji gen. Jarosław Szymczyk wystąpił na konferencji prasowej, na której bronił zachowania policjantów. Przekonywał, że w upokarzającym przeszukaniu kobiety, zmuszonej m.in. do rozebrania się, "chodziło o sprawdzenie, czy nie ma przedmiotów niebezpiecznych lub specyfiku, który zakupiła drogą internetową".
Sprawa Joanny z Krakowa. Ekspert bezlitośnie o działaniach policjantów
Tłumaczenia gen. Szymczyka i całą linię obrony, którą obrała w sprawie pani Joanny policja, ostro krytykuje natomiast Piotr Caliński, były wicedyrektor Gabinetu Komendanta Głównego Policji oraz wieloletni komendant Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.
– Podstawowa zasada, która kiedyś obowiązywała w policji, to nie kłam. Jeśli nie możesz – to nie mów wszystkiego. Jeśli nie możesz – unikaj odpowiedzi. Niestety w tym przypadku mamy do czynienia z blagą. Policja zachowała się nie tylko w sposób niegodny, nieprofesjonalny, ale – w moim przekonaniu – złamała kilka reguł i zasad, które powinny przyświecać policyjnej służbie – stwierdza Piotr Caliński w rozmowie z "Faktem".
Były policjant wskazuje, że w przypadku tej interwencji "policjanci w sposób ewidentny działali na szkodę pokrzywdzonej". Tłumaczenie policji, że wynikało to z troski wobec kobiety, ocenia jako "blagę" i odpowiedź wypracowaną przez sztab kryzysowy.
Były komendant Centrum Szkolenia Policji podkreśla, że na ujawnionych nagraniach widać, że "zmęczona i zmaltretowana fizycznie kobieta, która nie jest sprawcą żadnego przestępstwa" została "osaczona przez grupę policjantów, którzy przeszkadzają lekarzom" i grożą im kodeksem wykroczeń, a potem ściągają jeszcze dodatkowy patrol.
– Oznacza to, że chyba w Krakowie jest za dużo policjantów, jeśli do spacyfikowania jednej, drobnej, szczupłej kobiety wysyła się sześcioro policjantów. I to jest najlepszy dowód na to, że nie chodziło o próbę samobójstwa, tylko o to, aby wymusić na pani Joannie odpowiednie zeznania: kto dał jej tabletkę i gdzie ją znalazła – ocenia Piotr Caliński.
Ekspertki odpowiadają szefowi KGP ws. Joanny z Krakowa
Krytycznie do wersji wydarzeń przedstawianych przez szefa policji odniosły się też dwie psycholożki w rozmowie z Alanem Wysockim z naTemat.pl. – Z tego, co widzimy, to w tym przypadku doszło po prostu do przemocy. Przysiady nie pomogą przy myślach samobójczych. Zbadaniem dróg rodnych powinien zająć się lekarz ginekolog, żeby potraktować człowieka podmiotowo, a nie przedmiotowo – oceniła dr Marlena Stradomska – psycholożka, biegła sądowa i ekspertka ds. zapobiegania zachowaniom samobójczym w warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii.
Z kolei Michalina Kulczykowska, która sześć lat spędziła w telefonie zaufania 116 111 dla dzieci i młodzieży, podkreśliła, że działania policji ją zaszokowały. – Te procedury są wyjęte z aresztów śledczych czy więzień. Kiedy byłam na praktykach w takich miejscach, to faktycznie wykonywano podobne czynności, ale to byli osadzeni. A my mówimy o wolnym człowieku – zauważyła.
Czytaj także: https://natemat.pl/500123,jaroslaw-szymczyk-o-joannie-z-krakowa-ekspertki-punktuja-policje