Wyciekło, ile promili miała Joanna z Krakowa. Prawica ruszyła do ataku

redakcja naTemat
28 lipca 2023, 12:50 • 1 minuta czytania
Pani Joanna została poniżona przez policję w szpitalu. 27 kwietnia miała też gorszy dzień i wypiła trochę wina, o czym sama powiedziała. Jeden z portali ustalił teraz, ile promili miała kobieta, gdy została przyjęta do szpitala. To dało prawicowym mediom pretekst, aby atakować krakowiankę.
Wiadomo, ile promili miała Joanna z Krakowa. Prawica ją atakuje. Fot. Beata Zawrzel/REPORTER

Joanna z Krakowa kilka dni temu opowiedziała jednemu z dzienników o dniu, w którym trafiała do szpitala. – 27 kwietnia zrobiłam coś skandalicznego. Wręcz nie do pomyślenia! Miałam strasznie zły dzień. Położyłam się na kanapie, odpaliłam Netflixa, żeby pooglądać coś głupiego i wypiłam sobie dwie lampki wina. No skandal! – mówiła kobieta "Faktowi". Tak próbowała sobie poradzić ze stresem.


Pani Joanna opowiedziała o dniu, kiedy trafiła do szpitala

Postanowiła potem zadzwonić po pomoc do swojej psychiatrki. – Czy tego dnia dostałam jakąkolwiek pomoc? Nie! – stwierdziła gorzko w tej rozmowie pani Joanna.

I dodała: – Ludzie chyba sobie wyobrażają, że ja w jednej chwili wzięłam tabletki aborcyjne, a następnie dzwoniłam do psychiatry, krzycząc "o k*** co ja zrobiłam!" i w międzyczasie próbowałam jeszcze popełnić samobójstwo. To nie było tak.

Podkreśliła jednocześnie, że wzięła "leki aborcyjne po bardzo długich przemyśleniach, po konsultacjach z osobami wykwalifikowanymi medycznie, z farmaceutami", którzy potwierdzili, że obawy o jej życie nie są bezzasadne".

Informacja o tym, że 27 kwietnia krakowianka piła alkohol, zelektryzowała prawicowe media. I tak portal wPolityce.pl ustalił, że kiedy trafiała ona do szpitala przy ulicy Wrocławskiej w Krakowie, miała we krwi 1,5 promila alkoholu. Nie jest jasne, jak portal uzyskał te informacje i czy są one prawdziwe, bo kobieta mówiła, że wypiła "dwie lampki wina". I co trzeba dobitnie podkreślić, nie złamała ona tym żadnego prawa.

Dalej medium przeszło do ataku na kobietę i usprawiedliwiania brutalnych działań służb wobec niej, faktem, że była nietrzeźwa. "Takie stężenie mogło zaburzać poczucie rzeczywistości" – możemy przeczytać w tekście.

Ale nie tylko ten prorządowy portal odpłynął ws. pani Joanny. To samo zrobiły "Wiadomości" TVP. – Kłamstwa stacji TVN i polityków części opozycji obnażone – tymi słowami Michał Adamczyk zaczął główne wydanie "Wiadomości" TVP w zeszły czwartek wieczorem.

Jak przekonywał, nagrania zaprezentowane na konferencji szefa policji "jednoznacznie" pokazują, że interwencja policji ws. pani Joanny z Krakowa była "potrzebna i niezbędna, a wszystko odbyło się zgodnie z procedurami". Na rozszerzenie tych wątków widzowie musieli jednak poczekać dopiero do drugiej połowy "Wiadomości". Materiał o pani Joannie autorstwa Marcina Szewczaka i Bartłomieja Zaleskiego zaprezentowano bowiem dopiero w 14 minucie programu.

W materiale nie zabrakło wypowiedzi ludzi związanych z prawicą. Dla TVP wypowiedziała się m.in. Aleksandra Gajek z Centrum Życia i Rodziny, która przekonywała, że sprawa "została wykorzystana, ponieważ można wokół niej nabudować pewne emocje i te emocje są najwyraźniej bardzo silnie rozgrzewane przez media.

Wtórowała jej aktualna redaktorka naczelna Polska Press Dorota Kania, według której "ta sprawa obnażyła prawdziwe motywy działania TVN-u: "Nieważne jest życie, zdrowie kobiety, najważniejsze jest osiągnięcie celu politycznego".