"Kolumny grozy" to już postrach naszych dróg. Jak się zachować widząc rządowe auta w lusterku?

Łukasz Grzegorczyk
01 sierpnia 2023, 11:32 • 1 minuta czytania
Rządowe kolumny już od dłuższego czasu wywołują ogromne kontrowersje. Chodzi o serię incydentów na drogach i zarzuty dotyczące brawurowej jazdy. Kierowcy mają prawo czuć się niepewnie, kiedy zobaczą w lusterku taką uprzywilejowaną grupę pojazdów. Jak powinni się wtedy zachować?
"Kolumny grozy" to już plaga na polskich drogach. Fot. Stefan Maszewski/REPORTER

"Kolumny grozy" to określenie, które nie wzięło się z przypadku. Jednym z najgłośniejszych incydentów był wypadek w Oświęcimiu z 2017 r., gdzie limuzyna Beaty Szydło zderzyła się z seicento. Sprawa do dziś wzbudza emocje, mimo że zapadł już prawomocny wyrok.


Całkiem niedawno, bo jeszcze w czerwcu 2023 r., doszło do innego groźnego zdarzenia. W miejscowości Czajki na Podlasiu osobowa mazda zderzyła się z radiowozem, który zamykał rządową kolumnę. Przypomnijmy: obrażenia odniosły cztery osoby, a najcięższe dwaj policjanci.

Bulwersujące było też nagranie, które w lipcu trafiło do sieci. To wideo z przejazdu kolumny prezydenckiej pędzącej z Krakowa na spotkanie prezydenta w Łowiczu. "Jazda dwoma pasami. Spychanie kierowców na pobocze. Wjazd z ogromną prędkością w teren zabudowany. Zero wniosków po tylu wypadkach. Kieruję do SOP interwencję w tej sprawie" – alarmował senator KO Krzysztof Brejza, który udostępnił materiał.

"Kolumna grozy". Co powinien zrobić kierowca?

Z jakiego powodu służby przewożą polityków Prawa i Sprawiedliwości całą szerokością drogi i z ekstremalną prędkością? – to pytanie wróciło po wypadku kolumny rządowej na Podlasiu. Nic dziwnego, że wielu zwykłych uczestników ruchu może czuć strach przy spotkaniu z taką "kolumną grozy". Jak się zachować w takiej sytuacji?

Rządowe kolumny są uprzywilejowane. Pojazdy, które wchodzą w ich skład, przemieszczają się z włączonymi sygnałami świetlnymi i dźwiękowymi, dlatego mają pierwszeństwo tak samo, jak pędzący na interwencję pojedynczy radiowóz, karetka czy wóz strażacki (o ile jadą ze wspomnianymi włączonymi sygnałami). Podajmy jeszcze definicję pojazdu uprzywilejowanego, którą znajdziemy na stronach polskiej policji.

Ustawa Prawo o ruchu drogowym definiuje "pojazd uprzywilejowany" jako pojazd wysyłający sygnały świetlne w postaci niebieskich świateł błyskowych i jednocześnie sygnały dźwiękowe o zmiennym tonie, jadący z włączonymi światłami mijania lub drogowymi.Pojazd uprzywilejowanyDefinicja

To regułka obowiązująca także w odniesieniu do rządowych kolumn, składających się z pojazdów uprzywilejowanych. Zasady zachowania kierowców i pieszych ponownie wyjaśnia dokładnie policja.

Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego, w szczególności przez niezwłoczne usunięcie się z jego drogi, a w razie potrzeby zatrzymanie się. Obowiązek ułatwienia przejazdu dotyczy także pieszych znajdujących się na drodze. Oznacza to, że stojący w korku kierowcy powinni rozjechać się na boki, wjechać na pas zieleni lub zjechać na pobocze, a pojazdy znajdujące się w ruchu powinny zmienić pas, tak żeby jak najszybciej przepuścić pojazd uprzywilejowany. Piesi natomiast powinni powstrzymać się od przejścia na drugą stronę ulicy, nawet jeżeli mają zielone światło lub już znajdują się na przejściu.

W odniesieniu do ostatnich incydentów z rządowymi kolumnami pojawiło się wiele zarzutów, że politycy z rządu PiS nadużywają takich uprzywilejowanych przejazdów. Kolejny zarzut dotyczy brawury.

W rozmowie z naTemat procedury bezpieczeństwa tłumaczył szkoleniowiec funkcjonariuszy rządowych i były antyterrorysta Grzegorz Mikołajczyk.

SOP jadąc w takiej kolumnie niezaplanowanej, gdzie trasa jest otwarta, powinni jeździć zgodnie z przepisami, warunkami, zasadami pospolitego ruchu drogowego – podkreślił, po czym dodał: – Nie ma przepisu, który pozwala kolumnie bez wysokiego priorytetu przekraczać prędkość, zmuszać kierowców do zatrzymania się czy zjechania z drogi. To wszystko to łamanie przepisów.

– Kiedy dowodziłem konwojem, zastanawiałem się, dlaczego bez żadnych podejrzeń zagrożenia, jedziemy 120 km/h na trasie, gdzie ograniczenie to 60 km/h. Albo 150 km/h na trasie z ograniczeniem do 90 km/h. W takich sytuacjach nikt nie musi nas atakować, bo my się sami pozabijamy – stwierdził Mikołajczyk.