Ogromne zamieszanie z białoruskimi śmigłowcami przy granicy. Wojsko znowu zabrało głos
We wtorek rano niedaleko polskiej granicy dostrzeżono białoruskie helikoptery. W sieci pojawiły się też fotografie przelatujących maszyn. Jeden z internautów stwierdził, że zdjęcia nie mogły być wykonane z dużej odległości. Z Białowieży do granicy z Białorusią są około 3 km w linii prostej, a zdjęcia mogą wskazywać, że ich autorzy stali niemalże pod śmigłowcem.
Białoruskie śmigłowce przy granicy. Wojsko reaguje na te zdjęcia w sieci
Do sprawy ponownie odniosło się polskie wojsko.
– Tak jak przekazałem wcześniej, nasze systemy radiolokacyjne nie wykryły żadnego naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Te loty w rejonie przygranicznym były zgłoszone przez stronę białoruską do naszego dowództwa komponentu powietrznego – przekazał w rozmowie z Interią ppłk Jacek Goryszewski, rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Jak dodał, rano strona polska otrzymała informację, że ćwiczenia się odbędą. – To były rutynowe loty i nie odbiegały od tych realizowanych na co dzień – stwierdził wojskowy.
Na pytanie, czy stwierdzenie, że "systemy radiolokacyjne nie wykryły naruszenia" oznacza to, że takiego naruszenia na pewno nie było, ppłk Goryszewski odparł: – Nie jestem w stanie stwierdzić, nie mam informacji, czy ewentualnie mogło dojść do naruszenia przestrzeni powietrznej.
"Ciężko wnioskować"
Portal nieoficjalnie ustalił także, że polskie służby analizują obecnie, czy nie doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Ppłk Goryszewski widział też opublikowane w mediach społecznościowych zdjęcia białoruskich śmigłowców.
– Ciężko z nich wywnioskować, gdzie były zrobione, bo są w dużym przybliżeniu. Nie jestem specjalistą od zdjęć, ale z wszelkich informacji, które posiadam z centrum operacji powietrznej, nasze systemy nie wykryły takiego naruszenia – powiedział.
Przypomnijmy, Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych tłumaczyło wcześniej, że przy odpowiedniej widoczności jednostki mogły być widoczne z Białowieży i sprawiać optyczne wrażenie, jakby znalazły się w polskiej przestrzeni powietrznej.
Sprawa z białoruskimi śmigłowcami przy granicy wzbudza emocje z jeszcze innego powodu. Jak już wielokrotnie informowaliśmy w naTemat, Grupa Wagnera po nieudanym buncie i marszu na Moskwę trafiła na Białoruś, co spowodowało wzrost napięcia wokół tematu bezpieczeństwa polskiej granicy.
Wiele kontrowersji wzbudziła dodatkowo wypowiedź Mateusza Morawieckiego, który poinformował, że rosyjscy najemnicy Jewgienija Prigożyna mają stacjonować w rejonie przesmyku suwalskiego. Szef rządu stwierdził, że "teraz sytuacja staje się jeszcze groźniejsza".
Niedługo potem Donald Tusk ocenił, że "PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami", co rozsierdziło polityków prawicy. "Tak jak lider Partii Oszustów nie widział jak jego kolega z sopockiego molo atakuje i zajmuje Krym i Donbas, tak teraz nie widzi realnego zagrożenia dla Polski" – skomentował Morawiecki na Twitterze.