Przy granicy polsko-białoruskiej stacjonuje ok. 100 najemników z Grupy Wagnera. Obecność bojowników Jewgenija Prigożyna w rejonie przesmyku suwalskiego, zdaniem rządu PiS, to "realne zagrożenie". A co na ten temat mówią na Litwie – a więc w kraju, który dzieli z Polską granicę strategicznego dla wschodniej flanki NATO obszaru? Mamy stanowisko władz w Wilnie. Nasi sąsiedzi studzą emocje.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Będą pewnie przebrani za białoruską straż graniczną i będą pomagali nielegalnym imigrantom przedostać się na terytorium Polski, zdestabilizować Polskę, ale przypuszczalnie będą się też starali przeniknąć do Polski, udając nielegalnych imigrantów, a to stwarza dodatkowe ryzyka – stwierdził szef polskiego rządu.
Czytaj także:
Rząd PiS straszy Grupą Wagnera, a inni? Mamy stanowisko władz Litwy
A co o obecności najemników Grupy Wagnera blisko granicy z Białorusią mówi się na Litwie, czyli w kraju, który dzieli z Polską granicę przesmyku suwalskiego? Redakcja naTemat.pl otrzymała stanowisko władz w Wilnie. Litewski rząd uspokaja i prezentuje zgoła inną narrację w tej sprawie.
– Litewskie władze aktywnie monitorują procesy związane z Grupą Wagnera. Obecnie główna baza operacyjna grupy znajduje się we wschodniej Białorusi. Oceniamy, że część grupy składa się z bojowników bez ciężkiej broni i opancerzonego sprzętu bojowego – stwierdza Martynas Bendikas, doradca Departamentu Komunikacji Strategicznej i Spraw Publicznych MON Litwy.
I podkreśla: – Po buncie (pod koniec czerwca najemnicy Grupy Wagnera przeprowadzili marsz na Moskwę, ale nagle się wycofali – red.) rosyjskie siły zbrojne przejęły broń i ciężki sprzęt grupy. Bez ciężkiej broni i opancerzonych pojazdów bojowych grupa może wykonywać tylko bardzo ograniczone zadania.
Zdaniem litewskiego MON "liczby członków grupy (zarówno ogółem, jak i na Białorusi) publikowane w rosyjskich i białoruskich mediach i sieciach społecznościowych są przesadzone".
Jak już informowaliśmy w naTemat, do sprawy odniósł się także prezydent Litwy Gitanas Nausėda. Jak zaznaczył, przedstawiciele rządu jego kraju mają świadomość, że "jest naprawdę duża pokusa", by wagnerowcy wykorzystali swoją obecność w celu różnego rodzaju prowokacji, w tym z nie tylko z udziałem Litwy, ale też Polski i Łotwy.
– Sytuacja jest monitorowana, a wywiad wzmocniony. Nie ma również przeszkód, aby litewskie siły zbrojne przyszły z pomocą straży granicznej. Z pewnością zostanie to zrobione – powiedział dziennikarzom Nausėda.
Aurimas Navys, były oficer litewskich sił specjalnych, twierdzi z kolei, że należy "mówić nie tylko o najemnikach i Prigożynie, ale o Rosji w ogóle", która stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa krajów sąsiedzkich.
– Na Białorusi jest około 7-9 tys. żołnierzy rosyjskich sił regularnych, a także żołnierze sił specjalnych. Nie wiemy, ilu jest agentów służb specjalnych, ilu prowokatorów, ale siły te są niepokojące – stwierdził w rozmowie z telewizją LRT.
Wojskowy wątpi jednak, by wagnerowcy lub Rosjanie pracowali nad "jakąś wielką operacją". – Ale może dojść do prowokacji z udziałem małych zielonych ludzików pod przykrywką tych samych nielegalnych migrantów, cywilów, co niestety lubi robić nasz wróg, który nie przestrzega zasad wojny i ogólnie prawa humanitarnego – powiedział.
– Skoro ich tam wysłaliśmy, to oni nie mogą siedzieć w namiotach. Wojsko musi być w ciągłym ruchu i ciągle ćwiczyć. To normalny proces. Nie nadinterpretowałbym sytuacji oczywistych – powiedział naszej reporterce Dorocie Kuźnik gen. Stanisław Koziej.
I dodał, że "nadmuchiwanie sytuacji", co robią rządzący, jest niepotrzebne. – To strzelanie sobie w stopę. Z tego cieszą się Rosjanie i Łukaszenka. My powinniśmy raczej niwelować strasznie, a nie je potęgować. Może to stworzyć wrażenie, że my tę wojnę na granicy już prawie prowadzimy, a przecież tak nie jest – podkreślił wojskowy.
Gen. Waldemar Skrzypczak ocenił z kolei, że na 600 żołnierzy, którzy stacjonują przy granicy, jest kilkunastu strzelców wyborowych. – Podczas działań, które są prowadzone w warunkach przy granicy, zawsze z tyłu był jeden i wykrywał ukryte zagrożenie – wyjaśnił.
W chwili obecnej nie ma konwencjonalnego zagrożenia militarnego ze strony tej grupy dla Litwy. Grupa Wagnera na Białorusi, w obecnym kształcie, nie jest pełnoprawną siłą bojową. Oceniamy, że grupa będzie nadal wykorzystywana przez Rosję i Białoruś do celów wojny informacyjnej.
Martynas Bendikas
doradca Departamentu Komunikacji Strategicznej i Spraw Publicznych MON Litwy