Lekarze walczą w sądzie o dobre imię. Przeciwnikiem... Ministerstwo Zdrowia

Beata Pieniążek-Osińska
02 sierpnia 2023, 19:12 • 1 minuta czytania
Zamiast dialogu mamy oszczerstwa na Twitterze - mówią medycy z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i zapowiadają walkę o swoje dobre imię w sądzie. "Na dniu" ma być skierowany do sadu pozew wobec Ministerstwa Zdrowia, bo wcześniejsze wezwanie, do wycofania się z "oszczerstw" nie przyniosło skutku.
Lekarze mówią dość. Wchodzą na drogę sądową w obronie dobrego imienia East News

Chodzi o spór o wprowadzone z początkiem lipca limity na recepty oraz walkę z platformami internetowymi wystawiającymi e-recepty.


Według lekarzy, minister zdrowia sugerował, że protestujący przeciwko limitom lekarze mają powiązania z lobbystami. OZZL składa więc pozew o naruszenie dóbr osobistych.

OZZL podczas konferencji prasowej w środę (2 sierpnia) przypomniał, że 21 lipca wezwał Ministerstwo Zdrowia do usunięcia tweeta godzącego w dobre imię środowiska lekarskiego. Wystąpił też o przeprosiny i wpłatę 10 tys. zł na organizację zajmującą się chorobami rzadkimi.

Ponieważ ze strony resortu nie było żadnej reakcji, lekarze mówią dość i zapowiadają wejście na ścieżkę sądową. "Na dniu" ma zostać złożony przeciw ministerstwu pozew o naruszenie dóbr osobistych.

– Minister Adam Niedzielski zachował się bardzo niegodnie – ocenia Grażyna Cebula-Kubat, szefowa OZZL odnosząc się do wypowiedzi ministra o lekarzach.

– To nie jest ewenement, ale ciągłość zdarzeń i retoryki ministra – dodaje Sebastian Goncerz, szef Porozumienia Rezydentów. Jak mówi: - Zamiast dialogu mamy oszczerstwa na Twitterze.

Spór o limity na recepty

W całej sprawie chodzi o wprowadzone na początku lipca limity na wystawianie recept. Lekarz może ich wystawić do 300 dziennie dla 80 pacjentów, z wyłączeniem recept na leki refundowane. To - według szefa resortu zdrowia - sposów na ograniczenie nadużyć i patologii w wystawianiu recept poprzez platformy internetowe.

Lekarze przekonują, że działalność tych platform trzeba ukrócić, ale wprowadzenie limitów dla wszystkich lekarzy, to nie jest dobra metoda, bo może uderzać w pacjentów i dostęp do leczenia.

Zarówno same limity, jak i sposób wprowadzenia nowej regulacji wywołały sprzeciw lekarzy. OZZL i Porozumienie Rezydentów w połowie lipca zorganizowały przed siedzibą MZ pikietę.

Po proteście na oficjalnym profilu resortu na Twitterze zamieszczono wpis, w którym zasugerowano, że wprowadzenie limitu wystawiania recept nie dotknęło całego środowiska lekarskiego, a wyłącznie grupę, która czerpie rzekome zyski z wypisywania recept.

"Wpis o podobnym wydźwięku pojawił się także na oficjalnym twitterowym profilu ministra zdrowia, który wskazał, że "ton medialnej dyskusji na temat limitów dla recept nadają lobbyści, bo w rzeczywistości nie ma żadnych skarg od pacjentów" - argumentuje OZZL.

W obronie swojego dobrego imienia nie zawahają się pójść do sądu. Nad pozwem pracują już prawnicy i jak zapowiada szefowa OZZL "na dniu" będzie on złożony.

Resort odnosząc się do zapowiedzi o pozwie, stwierdził, że potrzebne jest "stonowanie emocji".

"Prosimy o stonowanie emocji i racjonalne podejście do tematu w oparciu o fakty, a nie własne domysły" - przekonuje Ministerstwo Zdrowia.

– Rozumiemy, że dość emocjonalna reakcja OZZL związana jest z jednej strony z brakiem doświadczenia w komunikacji w mediach społecznościowych, a z drugiej z niewiedzy, kogo realnie dotknęły obostrzenia w wystawianiu recept przez internet – powiedział PAP rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.

Jak podkreśla resort zdrowia, ograniczenia w wystawianiu recept dotknęły platformy internetowe i firmy prowadzące tzw. "konsultacje" lekarskie przez internet, które polegają jedynie na sprzedaży recept.

Ministerstwo broni limitów

Tymczasem resort zdrowia broni swojej decyzji o wprowadzeniu limitów w wystawianiu recept. Według MZ, po miesiącu już widać efekt.

"W pięciu receptomatach, które wystawiały najwięcej recept, średnia na lekarza spadła z blisko 12 tys. do 4 tys. recept miesięcznie. Nie odnotowujemy dziś zbliżania się do limitów w POZ, AOS, czy szpitalach" - pisze MZ – ogłosiło w środę rano ministerstwo na Twitterze.

Grażyna Cebula-Kubat mówi jednak od skargach, jakie mają od lekarzy dotyczących braku możliwości wystawienia więcej niż 300 recept dziennie. Podaje przykład POZ, gdzie leczą się w dużej mierze pacjenci z wielochorobowością, którzy przychodzą niekiedy po recepty na kilkanaście różnych leków. Gdy lekarz przyjmie np. 20 takich pacjentów, to już może wyczerpać swój dzienny limit recept, a w kolejce będą czekać kolejni pacjenci po recepty na niezbędne im leki.

Ograniczenia w wystawianiu recept na leki psychotropowe

Resort zdrowia nie tylko wdrożył limity na liczbę wystawianych recept, ale także od środy 2 sierpnia wprowadzono również ograniczenia w zdalnym wystawianiu recept na środki odurzające i psychotropowe.

"Ich przepisaniu musi towarzyszyć badanie i ocena wpływu na pacjenta z wyjątkiem kontynuacji leczenia po nie więcej, niż trzech miesiącach od wizyty u lekarza" – wyjaśniał na Twitterze iMinister Zdrowia.

Lekarze mówią o stygmatyzowaniu w ten sposób pacjentów psychiatrycznych.

Psychiatra, Joachim Budny, wyjaśnia, że ograniczenie to dotyczy też leków stosowanych w trakcie bólu przewlekłego u osób przewlekle chorych, pacjentów paliatywnych, a także leków pomagających w atakach lęku czy paniki.

Według niego wymagane obecnie sprawdzenie, czy pacjent była na wizycie i zebranie wywiadu, jest bardzo łatwe do obejścia dla platform internetowych, z pomocą których wystawiane są recepty. Bo - jak tłumaczy - wystarczy stworzenie odpowiedniego algorytmu, który pomoże opracować konkretną formułkę, która znajdzie się w dokumentacji pacjenta. Tymczasem dla prawdziwych lekarzy to dodatkowe utrudnienie i coś, co zabierze czas, który mogliby poświęcić na rozmowę z pacjentem.

– Ja jestem lobbystą? To nie ja wprowadzam rozwiązania promujące algorytmy, które uderzają w uczciwych lekarzy - przekonuje Joachim Budny. Jak dodaje, "w leczeniu uzależnień działa odpowiednia terapia, środowisko, a nie krótkie napisane na kolanie rozporządzenie". Jego zdaniem to przejaw dyskryminacji pacjentów psychiatrycznych.

– Minister bierze ich na szczególny widelec i pokazuje, że nie można im ufać, że nie są tacy, jak inni – zaznacza psychiatra.

W rozmowie z Natemat.pl informuje, że ma już informację od innych lekarzy psychiatrów, którzy nie mogą od rana wystawić w systemie recept na leki psychotropowe i muszą odsyłać pacjentów z niczym.