"To media zrobiły z niego bohatera". Kempa podsumował aferę z Karasiem
Przypomnijmy, że Michał Kempa swoją popularność zyskał, wygrywając program "Stand Up. Zabij mnie śmiechem". Ostatnio podbił też serca publiczności, gdy prowadził program "Mam talent" w duecie z Marcinem Prokopem. Ostatecznie nie przedłużył jednak współpracy z talent-show. O kulisach swojego odejścia opowiedział w naTemat.
Kempa podsumował aferę z Karasiem
Teraz zabrał głos w sprawie zamieszania wokół Roberta Karasia. Swój wpis na Instagramie zaczął od wyjaśnienia, czym charakteryzują się zawody w formule ultra, a później przeszedł do analizy postaci wybranka Agnieszki Włodarczyk.
"Czy zatem Robert Karaś jest oszustem? Dyzma polskiego sportu? Natalia Janoszek triathlonu? Otóż nie. Ale do tego wrócimy. Na razie Karaś pobija kolejne rekordy. W międzyczasie staje się celebryta. Związuje się ze znana aktorka. Zarabia duże pieniądze i udziela wielu wywiadów. I właśnie o pieniądzach często w tych wywiadach mówi. Szczerze, bezczelnie i często wulgarnie przyznaje, że znalazł sobie niszę, żeby skupić uwagę mediów i zarabiać na triathlonie. Mówi to wprost. Nie ukrywa tego, że nie dałby rady na Hawajach, na normalnym dystansie. Mało, kto chyba tych wywiadów słuchał. Ja słuchałem. Więc jeśli ktoś po niedawnej wizycie Roberta Karasia w Kanale Sportowym jest zdziwiony sposobem wypowiedzi naszego bohatera: pewnością siebie, wulgaryzmami i wybuchami ego, to ja informuje posłusznie, że zdziwiony nie jestem" – napisał.
"Cała postać Karasia jest od początku spójna. On nigdy nie udawał zawodowego sportowca. Świetnie wiedział, czym jest 10x Ironman. Od początku mieliśmy do czynienia z ziomkiem, prostym chłopakiem, który znalazł sposób na sprzedawanie swojej historii w odpowiedni sposób i zarabianie na tym pieniędzy. On zupełnie na serio 'chce się sprawdzić w MMA' i serio jest zły, że 'w jeden dzień stracił sześćset tysięcy'. Nie ukrywa tego, kim jest. I nigdy chyba nie ukrywał. To media zrobiły z niego bohatera, 'niezniszczalnego człowieka z żelaza', który gdzieś tam na korcu świata, w Brazylii rozstawia Polskę, pokonując cały świat w najtrudniejszym sporcie na świecie. Ta historia działała, sprawdzała się i się klikała. No, przynajmniej do przedwczoraj" – skwitował.
O co chodzi w aferze z Robertem Karasiem?
Robert Karaś od kilku dni jest w centrum głośnej afery dopingowej. Do stosowania zakazanych przez WADA (Światową Agencję Antydopingową) substancji przyznał się osobiście.
"Oświadczam, że nigdy nie stosowałem żadnej formy dopingu. (…) Przeanalizowałem całą sytuację z moim sztabem oraz lekarzami sportowymi. W styczniu leczyłem złamania ręki, żeber oraz stopy. Wtedy zostały mi podane leki, które zawierały w swoim składzie substancje znajdujące się na liście WADA" – zapewnił w oświadczeniu wydanym 30 lipca. Triathlonista przyznaje, iż korzystał z dopingu, jednak jednocześnie utrzymuje, że nie był w pełni świadom obecności konkretnego środka w organizmie, a na pewno nie przewidywał, że substancja ta utrzyma się tam przez kilka miesięcy. W celu zwiększenia wiarygodności swoich słów Karaś przeszedł badanie wariografem, popularnie nazywane "wykrywaczem kłamstw". Wynikami podzielił się ze swoimi obserwatorami na Instagramie. 31 lipca Karaś - ku zaskoczeniu wielu internautów - pojawił się w programie "Hejt Park" na Kanale Sportowym. Podczas wywiadu oznajmił, że niedozwolone środki znalazły się w jego organizmie podczas przygotowań do gali FAME MMA. Nie były to leki, ponieważ nie zapisał ich wykwalifikowany medyk, a pewien hobbysta, który został przedstawiony jako Michał Maciej.
– Wiedziałem, że to biorę. Nie zagłębiałem się, co to jest, miałem to w du**e. Zapytałem się, czy to jest legalne. Michał odpowiedział, że po 72 godzinach nie będzie tego w organizmie. Wiedziałem więc, że to coś nielegalnego. Zapytałem o to, czy będzie miało to jakiś wpływ na moje przygotowania. Odpowiedział: "Nie Robert, to tylko teraz, żeby Cię podleczyć". Miałem tego świadomość – powiedział w rozmowie z Tomaszem Smokowskim.