W ukraińskiej telewizji o sporze Warszawy z Kijowem. "PiS kocha, kiedy ma interes"
Politycy PiS atakują Ukrainę? Skąd zmiana narracji?
Słowa wiceministra Marcina Przydacza obiły się szerokim echem w Europie. Mowa o oczekiwaniach wdzięczności wobec rządu Ukrainy, którego politycy sprzeciwili się planom przedłużenia zakazu handlu ukraińskim zbożem. To zapowiedziała Polska, tłumacząc, że interesy Ukrainy nie mogą zaszkodzić interesowi polskich rolników.
Sprawa wywołała ostrą reakcję przedstawicieli Kijowa, a ostatecznie musiał w niej interweniować sam Wołodymyr Zełenski, który zapewniał o wdzięczności Ukrainy. To jednak nie sprawiło, że o słowach zapomniano. Temat nadal pojawia się w komentarzach, w tym również ostatnio w ukraińskiej telewizji.
Ukraina dostrzega, że PiS zmienił politykę ws. Kijowa
Na antenie Kanału Ukraina 24 wypowiedział się reporter, producent i działacz społeczny na rzecz dialogu polsko-ukraińskiego Marek Sierant. Mieszkaniec Kijowa zwrócił uwagę na to, że Polska jest u progu wyborów, co bardzo wpływa na prowadzoną narrację.
– Gdy słyszymy takie wypowiedzi przedstawicieli partii rządzącej – o Wołyniu, o "wdzięczności" Ukrainy – to są to wstawki wyborcze, wymierzone w kierunku wyborcy. A to jest gra oparta na emocjach – mówił.
W wywiadzie padły także mocne słowa pod adresem partii rządzącej w Polsce. Sierant powiedział, że PiS "kocha Ukrainę tylko wtedy, gdy ma własny interes". Jako przykład wskazał "ogrzewanie się" rządu w kwestii ukraińskiej na początku wojny, przy napływie uchodźców. Chodziło o zwrócenie uwagi na to, że to Polacy jako naród wyciągnęli pomocną dłoń do uchodźców, a nie wynikało to z działań rządu. – Pokochali też Ukrainę, gdy zobaczyli, że istnieje zagrożenie dla istnienia Polski – mówił.
Sierant mówił również o sporze byłego szefa polskiej dyplomacji Jacka Czaputowicza z szefem MSZ Zbigniewem Rauem. "Polska rzeczywiście dużo zrobiła dla Ukrainy, przyjmując uchodźców, udzielając wsparcia w sprzęcie wojskowym oraz mobilizując inne państwa i opinię publiczną na świecie. W ostatnim czasie nastąpiła jednak zmiana tej polityki" – napisał na łamach "Rzeczpospolitej" Czaputowicz.
Słowa te nie pozostawił bez echa Zbigniew Rau, który w oświadczeniu skomentował, że wypowiedź "budzi najbardziej kategoryczny sprzeciw", bo "jest ona bowiem radykalnie niezgodna zarówno ze stanem faktycznym, jak i etosem naszej służby zagranicznej, który łączy pokolenia polskich dyplomatów" – czytamy na stronie MSZ.
Lojalność jest cnotą wolnego człowieka, a lojalność wobec społeczeństwa i państwa, jest obowiązkiem każdego obywatela, a szczególnie wysokiego funkcjonariusza służby publicznej. Niestety Pan Jacek Czaputowicz, błędnie uznał, że przejście na emeryturę zwalnia go z tego jednego z najbardziej podstawowych zobowiązań.
Marek Sierant skomentował spór, wskazując, że "wdzięczność Ukraińców jest oczywista". – Kiedy przyjeżdżasz z Polski, na Ukrainie prawie jesteś noszony na rękach. Stale odwiedzam Ukrainę i wszystko to widzę. Dlatego uważam, że takie zachowanie polskich polityków jest niedopuszczalne, niecywilizowane i brzydkie – mówił dziennikarz.
Czesi również zwrócili uwagę na zmianę narracji PiS ws. Ukrainy
Jak pisaliśmy w naTemat, do sprawy dialogu polsko-ukraińskiego odnieśli się też Czesi. Również tamtejsze media jasno wskazują, że temat relacji polsko-ukraińskich jest gorący, bo w Polsce zbliżają się wybory.
"Drży oś Warszawa-Kijów. Sojusz wkracza w kampanię wyborczą" – zatytułowano analizę iDNES.cz.
"W Polsce rozpoczyna się gorąca faza kampanii przedwyborczej, co znajduje odzwierciedlenie także w wciąż niewzruszonym sojuszu Warszawy z Kijowem. Spór o zakaz importu ukraińskich produktów rolnych zakończył się w tym tygodniu stwierdzeniem, że Ukraina powinna być bardziej wdzięczna za polską pomoc" – pisze w swoim tekście dziennikarz Adam Hájek.
Komentator zwrócił w analizie jednak uwagę, że Polska jest wiernym sojusznikiem Ukrainy, który nie tylko zabiega o jej akcesję do Unii Europejskiej i NATO, ale też oddolnie wsparła dotknięty wojną kraj. "Polskie rodziny otworzyły ramiona dla setek tysięcy uchodźców" – napisał Hájek.
PiS będzie grał przeciwko Ukrainie, żeby odebrać wyborców Konfederacji?
Jak pisaliśmy w naTemat, "Wyborcza" dotarła do informacji, z których jasno wynika, że PiS przed wyborami będzie odwracał się plecami od Ukrainy. Ma to służyć zdobyciu grupy wyborców spośród osób, które są w tym momencie bardziej przychylne poglądom, prezentowanym przez Konfederację.
– Będziemy agresywni i nie będziemy odstawiać nogi. Albo my weźmiemy antyukraiński elektorat, albo Konfederacja – powiedział "Gazecie Wyborczej" ważny polityk obozu władzy. Według informacji dziennika PiS ma więc celowo wykorzystywać w kampanii antyukraińskie nastroje. Chodzić ma o dotarcie głównie do rolników i młodych kobiet.
– W Ukrainie też toczy się rozgrywka między premierem a prezydentem, ale my się w nią nie damy wciągnąć. U nas są wybory i czy to się komuś podoba, czy nie, musimy zagospodarować nastroje społeczne. Będziemy dziękować Polakom za pomoc, jaką okazali Ukraińcom, ale musimy podkreślać, że nie są uprzywilejowaną grupą w Polsce – powiedział rozmówca "GW".