Błaszczak wysyła tysiące żołnierzy na białoruską granicę. Gen. Skrzypczak ocenia zachowanie PiS

Maciej Karcz
10 sierpnia 2023, 14:19 • 1 minuta czytania
Mariusz Błaszczak zapowiedział, że przy granicy z Białorusią pojawi się aż dziesięć tysięcy polskich żołnierzy. Zdaniem szefa MON taki zabieg ma odstraszyć wroga. Czy jest to konieczne? W rozmowie z naszą redakcją generał Waldemar Skrzypczak stwierdza, że nie. – Sterroryzowali nas – mówi wprost.
10 tys. polskich żołnierzy ma pilnować granicy z Białorusią. Ruch mon ocenia gen. Skrzypczak. (Zdjęcie poglądowe) Fot. Lukasz Szelemej/East News

10 tysięcy żołnierzy przy granicy z Białorusią

Na początku miesiąca Białoruś dopuściła się prowokacji naruszając polską przestrzeń powietrzną dwoma helikopterami wojskowymi. W mediach pojawia się coraz więcej doniesień o tym, że bojownicy z Grupy Wagnera mają masowo osiedlać się blisko naszej granicy.


Ponadto w tym tygodniu wojska Alaksandra Łukaszenki rozpoczęły ćwiczenia oparte na rosyjskiej "specjalnej operacji wojskowej". To wszystko sprawiło, że minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zdecydował się przesunąć aż 10 tysięcy żołnierzy na granicę z Białorusią.

– To zapowiedzi prowokacji, musimy być gotowi na wszystko. Chcemy odstraszyć agresora – zapowiedział szef MON.

– 4 tysiące żołnierzy będzie zaangażowanych we wsparcie Straży Granicznej, natomiast pozostałe 6 tysięcy będzie w odwodzie – mówił Mariusz Błaszczak na antenie Polskiego Radia.

Czy potrzeba nam tyle wojska przy granicy? Ekspert wyjaśnia

Decyzja ministra obrony narodowej jest co najmniej zastanawiająca, więc o komentarz w sprawie poprosiliśmy emerytowanego generała Wojska Polskiego Waldemara Skrzypczaka. Jak na przesunięcie 10 tysięcy żołnierzy pod granicę z Białorusią zapatruje się ekspert?

– Sterroryzowali nas – mówi wprost generał Skrzypczak.

Jak twierdzi były wojskowy, Białoruś na wpół z Rosją nie zaatakują Polski, bo zwyczajnie nie mają po co.

– Jeśli podejmuje się takie decyzje, można odnieść wrażenie, że sytuacja robi się krytyczna. Wróg i tak nas nie zaatakuje, ponieważ nie ma takiego potencjału – kwituje bezpośrednio generał.

Zdaniem Waldemara Skrzypczaka nasz rząd dał się sprowadzić na manowce białorusko-rosyjskiej propagandzie, która ma na celu zastraszanie.

– Oni nie chcą wojny z NATO, oni wiedzą, że NATO ma miażdżącą przewagę nad nimi. Ale Putin i Łukaszenka się cieszą, że nasi politycy uwierzyli w ich propagandę, że dali się wciągnąć w ich grę – mówi nam fachowo.

Jak twierdzi emerytowany generał, "Polska może odstraszyć wroga gotowością bojową i wyposażeniem, a nie staniem przy granicy". Dodał również, że niegdyś Władimir Putin sformułował stwierdzenie "strategia grozy".

– Chodzi mu o to, żeby straszyć wszystkim i wszystkich. Ale nic więcej nie zrobi – ocenia Waldemar Skrzypczak.

Waldemar Skrzypczak o dalszych działaniach Białorusi

Generał Skrzypczak w rozmowie z naTemat.pl przyznaje, że jest zdziwiony, że władzom tak łatwo dało się wciągnąć w grę, którą prowadzą obydwaj dyktatorzy. Nerwowe ruchy MON nazywa "sukcesem propagandy Putina".

– Proszę zwrócić uwagę, jak zachowuje się NATO, a jak zachowują się u nas. Przecież to NATO prowadziłoby operację obronną – mówi ekspert. – U nas jest nerwowość, a Sojusz prezentuje siłę spokoju – dodaje.

Zapytaliśmy generała też o to, czy przesunięcie tak pokaźnej liczby naszych żołnierzy może poprawić sytuację na granicy. Zdaniem byłego wojskowego decyzja ministra Błaszczaka na niewiele się zda, bo i tak do niczego innego nie dojdzie ponad to, co i tak już się dzieje – mowa o kryzysie migracyjnym i atakach na polskich pograniczników.

– To nie zatrzyma tego, co się dzieje na granicy. Białoruskie służby i tak będą przepychały ludzi przez ogrodzenie. Nic poza tym nie zrobią. Nie mają potencjału, by zaczynać z nami wojnę, bo byśmy (NATO) ich rozjechali w parę godzin – nie pozostawia złudzeń nasz rozmówca.

Jak zaznacza Waldemar Skrzypczak, Rosja i Białoruś mają związane ręce, i jedyne co mogą robić, to po prostu straszyć.

– Oni nie są w stanie zrobić nic ponad to, co robią. Dopóki nie przekraczają tej czerwonej linii, to mogą sobie pozwolić na wszystko – mówi generał. – To, co my w tej chwili robimy, świadczy o tym, że nas sterroryzowali – powtarza.

Zdaniem eksperta "Putin nie ma czym i kim zrobić nam krzywdy" a jedyne, co Polska powinna zrobić, to "pokazać mu środkowy palec".

Na pytanie, czy działanie ministra Błaszczaka jest polityczną zagrywką tuż przed wyborami, generał Skrzypczak nie odpowiedział, ponieważ jak twierdzi, jest wojskowym, nie politologiem.

Niemniej jednak zachowanie szefa MON mogłoby na to wskazywać, ponieważ w opinii naszego rozmówcy przesuwanie kolejnych oddziałów na granicę z Białorusią niczego nie zmieni, a także nie ma takiej konieczności.

Co ciekawe, minister Błaszczak na antenie Polskiego Radia zapowiedział, że "Polska za dwa lata będzie miała najsilniejszą armię lądową w Europie". Postawił jednak warunek.

– Jedynym gwarantem kontynuacji tego procesu jest PiS – twierdził na antenie Mariusz Błaszczak.

Wojsko zgubiło na granicy zapalnik od pocisku

Poprosiliśmy generała Skrzypczaka o komentarz także w sprawie incydentu, jaki miał miejsce na dniach tuż przy granicy z Białorusią. Przypomnijmy, podczas lotu bojowego jeden z helikopterów naszej armii zgubił zapalnik od pocisku. O sprawie poinformowało Dowództwo Generalne Rodzaju Sił Zbrojnych.

Jak twierdzi nasz rozmówca, zapalnik odczepił się w trakcie lotu, bo najpewniej był źle przymocowany.

– Albo wada techniczna, albo niechlujstwo przy mocowaniu. Moim zdaniem niechlujstwo, ponieważ takie wady zdarzają się niezwykle rzadko – ocenia generał Skrzypczak.

– Podczas lotu helikoptera dochodzi do dużych drgań. Od wibracji zapalnik sam się odkręcił, a to znaczy, że nie było zabezpieczenia – podsumowuje.