Wendzikowska odeszła z "DDTVN". Teraz wymownie komentuje zwolnienia prowadzących

Weronika Tomaszewska-Michalak
11 sierpnia 2023, 22:02 • 1 minuta czytania
W ubiegłym roku szerokim echem odbiło się odejście Anny Wendzikowskiej z programu "Dzień dobry TVN". Tuż przed tegorocznymi wakacjami w porannym paśmie zaszły spore zmiany. Pożegnano się z aż 5 prowadzącymi. Jak skomentowała to była dziennikarka śniadaniowego formatu?
Anna Wendzikowska komentuje roszady w "DDTVN". Fot. Piotr Kamionka/REPORTER

"Dzień Dobry TVN" przeszło prawdziwą rewolucję. Stacja 22 czerwca poinformowała o decyzji, która wstrząsnęła opinią publiczną. Jak się okazało, jesienią na antenie porannego pasma nie zobaczymy aż piątki gospodarzy. "Z całego serca dziękujemy naszym dotychczasowym prowadzącym Ani Kalczyńskiej, Andrzejowi Sołtysikowi, Małgosi Ohme za wspaniałą współpracę, ich profesjonalizm, uśmiech, otwartość na drugiego człowieka" – podano w oświadczeniu. Dodano również wzmiankę o Agnieszce Woźniak-Starak i Małgorzacie Rozenek-Majdan. One wciąż będą współpracowały ze stacją TVN, ale przy innych formatach.


Wendzikowska o roszadach w "DDTVN"

Tymczasem o roszadach w "DDTVN" wypowiedziała się Anna Wendzikowska, która rok temu gorzko podsumowała pracę w tamtym miejscu i odeszła.

– Szkoda mi (zwolnionych prezenterów – przyp. red.) na takim ludzkim poziomie. To nie jest miłe i nikomu nie powinno się przydarzać. Jestem osobą bardzo empatyczną i zawsze sobie wyobrażam, jakby to było, gdybym ja była w tej sytuacji. To jest bardzo przykre i nieprzyjemne. Nikt nie lubi tracić pracy. Bardzo mocno uderza to w samoocenę i poczucie własnej wartości. Aczkolwiek ja wierzę, że wszystkie kryzysy są szansą do rozwoju. Jeśli potrafi się z tego skorzystać, to można wyjść silniejszym – powiedziała w rozmowie z Pudelkiem. – W kwestii programu jest mi trudno się wypowiadać, ponieważ nie śledzę go i nie jestem na bieżąco. Jeśli miałabym ogólnie to ocenić, to uważam, że zmiany niosą ze sobą potencjał na stworzenie czegoś lepszego i innego. Przyjęło się, że zmiany są dobre. W tym przypadku są one kosztowne dla osób, które były zaangażowane. Telewizja to trochę brutalny świat i tak już jest – podsumowała.

Kariera Wendzikowskiej

Przypomnijmy, że Anna Wendzikowska przez lata uchodziła za ekspertkę od wywiadów z największymi gwiazdami Hollywood. Od 2007 roku w "Dzień dobry TVN" zajmowała się przede wszystkim tematyką filmową, ale także show-biznesową. Pod koniec wakacji 2022 roku prezenterka podjęła jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu, a dla fanów zupełnie szokującą. Po latach odeszła z TVN. Zapewniła, że była to jej wybór, a nie odgórne zarządzenie szefostwa. "To dla mnie trudny post. Nie sądziłam, że kiedyś będę go pisać. Jestem wierna, nie lubię zmian, przywiązuję się i zawsze wolę naprawiać niż wymieniać. Ale czasami życie pisze dla nas scenariusz niespójny z naszymi planami i nie warto się z życiem przepychać, bo ono zawsze wie lepiej… We wrześniu świętowałabym okrągłą rocznicę mojej pracy w 'Dzień dobry TVN' jak podsumować 15 lat? Nie umiem, to mój najdłuższy związek" – podkreśliła. Kilka tygodni po ogłoszeniu, że odchodzi z pracy, zdecydowała się na odważne wyznanie – ujawniła, że przez lata była ofiarą mobbingu. "Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Nigdy 'gwiazda z telewizji', a ja byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie" – wyznała.

Dziennikarka opisała również, że pracownicy stacji mieli ją okłamywać w kontekście oglądalności jej materiałów. "Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia w studio, usłyszałam: 'sorry Anka, nie oglądasz się'. Pomyślałam cóż, trudno, chodzi o dobro programu" – napisała.

Jednak "coś ją tknęło" i postanowiła sprawdzić wyniki oglądalności. Jak dodała, "W momencie mojego wyjścia wykres oglądalności pikował w górę. Wtedy usłyszałam, że oglądalność nie jest najważniejsza".

Wendzikowska tłumaczyła, że zwracała się o pomoc przy montowaniu materiałów i tłumaczeniach. Prosiła również o możliwość częściowej pracy zdalnej, ponieważ "nie wyrabiała się ze wszystkim przy dzieciakach". Wówczas miała usłyszeć, że "nikt tu nie ma specjalnych praw". "Jeśli mój materiał nie był gotowy na 48 godzin przed emisją, z nagranym tłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a ja nie dostawałam pieniędzy. Dla porównania inni reporterzy kończyli swoje materiały w ostatniej chwili, czasami późno w nocy, tuż przed porannym programem" – relacjonowała.

"Czy to mobbing? Teraz wiem, że tak" – podkreśliła. Jak przyznała dziennikarka, uważała, że to jej wina. "Że jestem zła, nieudolna, trudna, że może, jeśli bardziej się postaram, to wszystko będzie pięknie, a problem zniknie. Nie znikał, było coraz gorzej" – zaznaczyła.