Grałam w Baldur's Gate 3 i tak należy robić gry. Niesławny romans z niedźwiedziem nie ma znaczenia
Tekst zawiera drobne spoilery dotyczące fabuły gry Baldur's Gate 3.
Baldur's Gate 3 to gra roku? (RECENZJA)
W Baldur's Gate 3 gram od prawie trzech lat, czyli od momentu wydania wersji ze wczesnym dostępem. W 2020 roku chętni dostali od belgijskiego studia Larian zaledwie szkic pierwszego aktu do ogrania. Mimo nawału bugów, glitchy i problemów z optymalizacją, a także braku spektakularnych cutscenek, trzecia część kultowej gry RPG ze świata "Dungeons & Dragon" już wtedy zapowiadała się na coś wyjątkowego.
Przez te wszystkie lata Early Accessu gracze prowadzili ciągły dialog z Larianem, który nie tylko wsłuchiwał się w ich uwagi, ale i próbował na bieżąco naprawiać to, co ich zdaniem szwankowało w grze. Relacja między graczami a deweloperami opierała się na wzajemnym zaufaniu, które – umówmy się – jest rzadkością w tej branży.
Gdy w końcu nadszedł moment pokazania światu całego potencjału Baldur's Gate 3, Larian udowodnił, że gry powinny być tworzone nie tylko dla graczy, ale i z graczami, by mogły odnieść sukces. O najnowszej odsłonie Wrót Baldura nie powiemy "tego kwiatu jest pół światu".
Baldur's Gate powraca w wielkim stylu
Akcja Baldur's Gate 3 rozgrywa się prawie 100 lat po wydarzeniach z Baldur's Gate II: Cienie Amn. Światu przedstawionemu w grze znowu zagrażają siły zła. Łupieżcy umysłu (Illithidzi), którzy aparycją przypominają Cthulhu z łbem ośmiornicy, przeprowadzają inwazję na kontynent Faerûn. Za pomocą latających statków łapią jeńców, by następnie przemieniać ich w istoty sobie podobne.
I tu właśnie rozpoczyna się nasza przygoda. Będąc jedną z porwanych osób musimy uwolnić się z macek antropoidalnych najeźdźców. Grana przez nas postać musi za wszelką cenę przerwać proces swojej przemiany w łupieżcę i znaleźć sposób, aby pozbyć się z ciała ilithidowej kijanki odpowiedzialnej za dalszą transformację.
Oczywiście gra z tej serii nie byłaby sobą, gdyby bohaterom nie zagrażały wpływowi złoczyńcy z wyższych sfer, a za ich plecami nie czaiła się wizja zagłady całego ludzkości (i mam tu na myśli wszystkie rasy Faerûnu). Historia stara jak świat, w której to my jesteśmy wybrańcami i tylko my możemy uratować wiele istnień.
Baldur's Gate 3 to komputerowy erpeg z krwi i kości, który pozwala nam podejmować samodzielne decyzje, które wiążą się z licznymi konsekwencjami. Każdy, nawet najmniejszy krok ma znaczenie. Wcale nie musimy stawać na głowie, by ratować wieśniaków przed atakiem goblinów. Gra pozwala nam za jednym pryknięciem palców zamienić heroicznego "ja" w antagonistę bądź postrach niewinnych cywili.
To do nas należy wybór, czy chcemy grać postacią o charakterze "praworządnym dobrym" lub "chaotycznym złym". Istnieje jednak jedno małe "ale". Rozmowy, które przeprowadzimy z napotkanymi po drodze nieznajomymi, są na tyle podchwytliwe, że do końca nie wiemy, kiedy gra uczyni z nas tych dobrych, a kiedy tych złych.
W dialogach wykonuje się testy polegające na rzucie kością dwudziestościenną. To podstawa mechaniki piątej edycji "Lochów i smoków". Aby odnieść sukces, musimy wyrzucić liczbę oczek, która jest równa lub większa od wymaganego progu testu. W innym wypadku czeka nas porażka. Przy rzucie pod uwagę brane są różne komponenty takie jak stan psychiczny postaci, jego rasa, klasa, umiejętności, bądź atrybuty.
Baldur's Gate 3 wyrasta zatem z korzeni papierowego erpega "Dungeons & Dragons" i choć świat przedstawiony w grze jest mocno sprecyzowany (i podobnie jak inne tytuły fantasy opiera się na pewnych powtarzalnych motywach), gra nie przytłacza nowicjuszy swoim rozmiarem. Daje szansę na poznanie lore "D&D", jednocześnie zostawiając otwartą furtkę dla tych, którzy niekoniecznie chcą zgłębiać najskrytsze zakamarki historii Faerûnu.
W finałowej wersji gry Larian zdołał zachować równowagę między skutkami udanych rzutów a tych fatalnych, co w Early Accessie było dość kłopotliwe i łatwo mogło pokrzyżować nam dalsze plany.
Jeżeli zastanawiacie się, czemu Larian promował swoje dzieło sceną seksu z druidem-niedźwiedziem, to odpowiedź jest prosta – chciał pokazać, na co stać Baldur's Gate 3. Chcesz zrzucić na kogoś beczkę? To ją zrzucasz. Nie stać cię na miksturę leczniczą? Zawsze możesz spróbować kogoś okraść. Musisz przejść niepostrzeżenie obok przeciwników? Wystarczy, że wygrzebiesz z przepastnego ekwipunku zwój zmiany wyglądu i problem zażegnany.
Chcesz wygrać? Rzuć kością
Rzuty kością (nie tylko dwudziestościenną) uwzględniane są również w tak zwanych testach pasywnych polegających m.in. na znalezieniu ukrytej za bluszczem dźwigni oraz podczas walk, które odbywają się w trybie turowym. Zapomnijmy więc o pojedynkach w "czasie rzeczywistym".
Rozgrywka obserwujemy zarówno z tzw. rzutu izometrycznego, czyli lotu ptaka, jak i z perspektywy trzeciej osoby (tak jak w "Wiedźminie 3: Dzikim Gonie"). Przejście z jednego trybu na drugi jest niezwykle płynne i wymaga od nas jedynie użycia rolki na myszce. W połączeniu z turowym formatem daje nam to możliwość przygotowania na zapas bardziej przemyślanej strategii.
Dotąd gry Baldur's Gate i inne tytuły Lariana (mam tu na myśli świetne Divinity: Original Sin 2) nie miały cutscenek w dialogach. Tu belgijski deweloper popełnia niestety błędy kanadyjskiego studia Bioware. Podobnie jak w Dragon Age'u: Inkwizycji mimika postaci niekiedy jest niespójna z emocjami, jakie nimi targają. Gracze mogą zatem zostać wybici z imersji.
Od czasu wyjścia wersji ze wczesnym dostępem grafika Baldur's Gate 3 uległa znaczącemu polepszeniu. Tekstury mają więcej detali, przez co strumyki w druidzkim gaju przypominają prawdziwe rzeczki, a na twarzach postaci widać wyraźnie pamiątki po stoczonych bitwach. Pod tym względem Larian się poprawił, aczkolwiek w trakcie rozgrywki nadal uświadczymy problemy z optymalizacją – niezależnie od tego, jak dobrą mamy kartę graficzną czy podzespoły.
Przed wyruszeniem w drogę należy przespać się z drużyną
Baldur's Gate 3 nie byłby godnym następcą pierwowzoru bez fascynujących kompanów z drużyny, którzy pchają nam się do łóżka. Jeszcze na statku łupieżców umysłu poznajemy pierwsze towarzyszki: wojowniczą githyankę Lae'zel oraz pragmatyczną elfią kleryczkę o zagadkowym imieniu Posępne Serce.
Potem do drużyny możemy zaprosić zuchwałego elfiego łotrzyka Astariona, którego szyję zdobią ślady po wampirzym ugryzieniu; maga Gale'a, który zachowaniem przypomina Kena z filmu "Barbie" Grety Gerwig; sympatycznego czarownika Wylla złączonego paktem z pięknym diabłem i Karlach, urocze diabelstwo będące barbarzyńcą.
Każdą z pobocznych postaci dręczą demony przeszłości, więc – jak się domyślamy – to na nas spoczywa obowiązek pozbycia się ich. Na domiar złego historie bohaterów są na tyle dramatyczne, że w trakcie poświęconych im misji pobocznych możemy narobić sobie kolejnych wrogów, równie potężnych co Illithidzi.
Napięty grafik w walce o Faerûn osłodzą nam romanse z koleżankami i kolegami z drużyny. Jednych da się poderwać łatwiej od drugich – prędzej rozkochamy w sobie tych, którzy popierają nasze decyzje, niż tych, którzy każde działanie z naszej strony podsumowują słowami "nie pochwalam tego". W każdym razie seksu jest w Baldur's Gate 3 co niemiara.
Szkoda natomiast, że historie kompanów przyciągają więcej uwagi niż przeszłość naszego bohatera, o którym nie wiemy nic poza tym skąd pochodzi, jaką ma klasę i rasę. Na tle reszty jawi się jako typowy protagonista znikąd. Owszem w poprzednich częściach Baldur's Gate główna postać także była szarym ludzikiem, ale od tamtej pory gracze mieli okazję posmakować m.in. Dragon Age'a, w którym to, jaką osobą byłeś przed wydarzeniami z gry, miało spore znaczenie.
A skoro przy tworzeniu postaci jesteśmy, dzięki customizacji możemy nadać swojemu komputerowemu "ja" taki wygląd, jaki tylko chcemy. Do wyboru mamy długie fryzury, które dotychczas sprawiały duże problemy niejednemu twórcy z branży, kolor skóry, barwę tęczówek, a nawet rozmiar i owłosienie... genitaliów. Niestety dostosowywanie wyglądu twarzy nie wchodzi w grę – Larian podtyka nam pod nos gotowe modele.
Na uwagę zasługują przy okazji aktorzy dubbingowi. Głos naszego bohatera nie brzmi już tak sztucznie jak w wersji Early Access. W końcu mamy cokolwiek mądrego do powiedzenia podczas rozgrywki – niestety w rozmowach z bohaterami nadal milczymy i polegamy wyłącznie na gotowych opcjach dialogowych.
W pozostałych rolach usłyszymy głosy znane z innych gier (m.in. Neila Newbona i Maggie Rovertson, którzy w Resident Evil Village wcielili się kolejno w Karla Heisenberga i demoniczną hrabinę Dimitrescu), ale natkniemy się również na gwiazdy większego kalibru. Przykładowo jako generała Ketherika Thorma usłyszymy zdobywcę Oscara za "Whiplash", J.K. Simmonsa, natomiast w roli antagonisty, lorda Envera Gortasha, Larian obsadził Jasona Isaacsa, odtwórcę Lucjusza Malfoya w serii filmów "Harry Potter".
Baldur's Gate 3 ma konkurenta w walce o tytuł Gry Roku
Na ten moment Baldur's Gate 3 wysuwa się na prowadzenie w walce o tytuł Gry Roku 2023 (Game of the Year), lecz ambitne plany może mu pokrzyżować głośny i zapowiadany od kilku lat Starfield od Bethesda Game Studios. Z premierą kosmicznego dzieła twórców Elder Scrollsów i tym samym z oceną jego potencjału musimy poczekać do września.
Mimo takiej konkurencji dzieło Lariana nie znajduje się na straconej pozycji. Wielu graczy wie z doświadczenia, że obietnice Todda Howarda, szefa Bethesdy, trzeba traktować z przymrużeniem oka. Starfield został z wyprzedzeniem ochrzczony przez internautów mianem "Bugfielda".
Baldur's Gate 3 udowadnia, że najlepsze gry rodzą się z pasji i z poszanowania do graczy. Dzięki temu tytułowi Lariana czeka ta sama sława co CD Projekt Red. Oby tylko jej nie zaprzepaścił.