Dowbor wraca do rozstania z Polsatem. Wyjawiła, czy ma żal i napomknęła o Romanowskiej

Joanna Stawczyk
18 sierpnia 2023, 15:19 • 1 minuta czytania
Katarzyna Dowbor dwa miesiące po tym, jak wyrzucono ją z TVP, otrzymała zaproszenie na casting do programu "Nasz nowy dom". Stwierdziła, że nie mam nic do stracenia, więc się zgodziła. Przygoda z formatem Polsatu była jej sensem życia przez ostatnią dekadę. Zwolnienie bardzo przeżyła, o czym opowiedziała w najnowszym wywiadzie. Ma żal do Miszczaka? Dziennikarka wspomniała też o Eli Romanowskiej.
Katarzyna Dowbor o nieznanych dotąd kulisach rozstania Polsatem. Ma żal? Fot. Instagram.com / @katarzyna_dowbor_official

Katarzyna Dowbor o nieznanych dotąd kulisach rozstania Polsatem. Ma żal?

Po tym, jak ponad trzy miesiące temu Katarzyna Dowbor dowiedziała się, że już nie będzie prowadziła swojego ukochanego formatu "Nasz nowy dom", nie kryła rozczarowania. Nie mówiąc o zasmuconych fanach prezenterki, którzy zapowiedzieli, że nie będą oglądać programu z nową prowadzącą, Elą Romanowską.


Dowbor już wcześniej mówiła w niejednym wywiadzie o swoich emocjach związanych z pożegnaniem z Polsatem. Teraz kiedy już trochę ochłonęła, szczerze porozmawiała z dziennikarzem Plejady.

Przyznała, że prowadzenie programu było dla niej szalenie ważnym etapem w życiu. Dała pochłonąć się pracy bez reszty.

– Gdy zaczęłam prowadzić "Nasz nowy dom", byłam bardzo dojrzała - i emocjonalnie, i wiekowo, i jeśli chodzi o szacunek do ludzi i mojego zawodu. Nie musiałam już grać na siebie i walczyć o swoją rozpoznawalność. Co więcej, na początku w pewnym sensie to ja "ciągnęłam" ten program. Widzowie nie znali tego formatu i oglądali go, żeby sprawdzić, co ta Dowborowa będzie robić – wyjaśniła.

– Z czasem to się wyrównało, a potem już program mnie "wyprzedził". To chyba jedyny telewizyjny projekt z moim udziałem, który nie był tworzony po to, by podbić moją popularność, tylko dla innych ludzi. Czułam, że całkowicie chcę mu się poświęcić. Wiedziałam, że to, co robimy, jest niezwykle wartościowe i ma ogromny sens. Mając tak wiele doświadczeń na koncie, umiałam to docenić i uszanować – podkreśliła.

Nie obyło się bez wspomnienia o zachowaniu nowego dyrektora programowego stacji, emitującej program, który pomaga polskim rodzinom, znajdującym się w trudnej sytuacji mieszkaniowej.

– "Nasz nowy dom" stał się hitem Polsatu. Z tego, co wcześniej słyszałam, pan Miszczak, gdy rządził TVN-em, miał duży problem z tym, że zabieramy mu widzów. Nie podobało mu się to, że w krótkim czasie zdobyliśmy tak dużą popularność. W związku z tym wymyślił program Doroty Szelągowskiej. Swoją drogą - bardzo słusznie. Uważam, że każda stacja telewizyjna powinna mieć taki program, który realnie będzie pomagał ludziom – oznajmiła dziennikarka.

Zobacz także: Szelągowska o zwolnieniu Dowbor. Padły mocne słowa o Miszczaku

– W każdym razie, gdy dowiedziałam się, że pan Miszczak przechodzi do Polsatu, przeszło mi przez myśl, że być może będzie chciał zdjąć "Nasz nowy dom" z anteny. Co byłoby fatalnym pomysłem, bo uważam, że ten program powinien trwać, trwać i trwać – podkreśliła Dowbor.

Przyznała jednak, że nie spodziewała się tego, że Miszczak odbierze jej pracę. – Chyba nikt się tego nie spodziewał. Wszystkim wydawało się, że moja pozycja w Polsacie jest niezachwiana – powiedziała.

Dziennikarz Plejady dopytał Dowbor o inny wywiad, w którym zwierzyła się, że poczuła się upokorzona zwolnieniem.

– Poczułam się upokorzona nie tym, co wydarzyło się na spotkaniu z panem Miszczakiem, tylko tym, co zaczęło dziać się później. W mediach pojawiły się artykuły sugerujące, że brakowało mi sił na planie, cały czas chorowałam i opóźniałam pracę. To kłamstwa! Nigdy nie nawaliłam. Nigdy nie przedkładałam prywatnych spraw nad program. Wręcz przeciwnie. Córka wielokrotnie mi wypominała, że zawsze stawiam "Nasz nowy dom" na pierwszym miejscu – zaznaczyła prezenterka.

– Ale w związku z tym, że nie było żadnych argumentów przemawiających za moim zwolnieniem, trzeba było je wymyślić – oznajmiła gorzko. Dowbor podkreśliła, że dziś już nie ma żalu do Miszczaka. Stwierdziła jednak, że inaczej rozegrałaby wprowadzanie zmian.

– Jeśli mam o coś żal, to o to, że nie rozwiązał tego w inny sposób. Bo, oczywiście, miał prawo pożegnać się ze mną i odświeżyć program. Absolutnie nie mam z tym problemu. Byłam tylko prowadzącą. Ale jeżeli chciał to zrobić, mógł zaprosić mnie na rozmowę i zaproponować, bym poprowadziła jeszcze cztery odcinki, a następnie w trzechsetnym odcinku wprowadziła nową prowadzącą, przekazała jej pałeczkę i pożegnała się z widzami. Jeśli ja byłabym dyrektorem programowym, właśnie tak bym zrobiła – przedstawiła swoją wizję.

Co więcej, Dowbor sama wymyśliła, że można by stworzyć edycję, w której pokazano by jak radzą sobie bohaterowie remontowych rewolucji. Pomysłem nie dzieliła się wcześniej z nikim z Polsatu.

Mało tego, stworzyłabym program "Nasz nowym dom. Powroty", w którym wracałabym do tych domów, które wyremontowaliśmy na przestrzeni ostatnich 10 lat. Pokazywalibyśmy, jak życie tych ludzi się zmieniło i czym się dziś zajmują. Przecież ja ich wszystkich znam, mam z nimi kontakt. To byłby murowany hit! (...) Teraz mówię o tym po raz pierwszy. To mój autorski pomysł. Zresztą nie miałam nawet takiej szansy. Nasza rozmowa zaczęła się od słów: "Stacja chce się z panią pożegnać...". To jak w takiej sytuacji mówić o swoich pomysłach, o dalszej pracy w Polsacie?Katarzyna Dowbor Plejada

64-letnia prezenterka wyjawiła, że nie miała okazji porozmawiać z Romanowską, po tym jak ta wskoczyła na jej miejsce. Dała do zrozumienia, że liczyła, że na telefon od aktorki.

Byłoby mi bardzo miło, gdyby zadzwoniła. Z przyjemnością podzieliłabym się z nią moimi doświadczeniami. Bo żeby była jasność - ja do Eli Romanowskiej nie mam żadnych pretensji. Zaproponowano jej pracę, a ona ją przyjęła. I tyle. Ona niczemu nie jest winna – tłumaczyła.

– Ale wydaje mi się, że jeśli przejmujesz program po kimś, kto prowadził go od samego początku, to fajnie byłoby się odezwać do tej osoby i zamienić z nią chociaż kilka słów – doprecyzowała.

Dowbor została zapytana o to, czy Romanowska sprawdzi się w roli gospodyni formatu. – Nie znam pani Eli Romanowskiej, ale jeżeli ode mnie zależałoby to, kto poprowadzi "Nasz nowy dom", na pewno nie byłaby to kobieta. Żeby uciec od porównań, wybrałabym jakiegoś mężczyznę. Faceci mają inną wrażliwość, inny sposób patrzenia na świat. Może nie są tak empatyczni i ciepli, jak panie, ale mają inne zalety, które sprawdziłby się w tego typu programie – przedstawiła swój punkt widzenia.

Dowbor potwierdziła, że nie żegna się z telewizją

Podczas wywiadu Dowbor została wypytana o to, czy po rozstaniu z Polsatem faktycznie, tak jak pisano w mediach, dostała sporo propozycji pracy. Prezenterka przytaknęła.

– Potrzebowałam chwili, żeby nad wszystkimi się zastanowić. Z tych najbardziej czasochłonnych postanowiłam zrezygnować. Nie chciałabym, by kolejny zawodowy projekt wyjął mnie z życia tak bardzo, jak "Nasz nowy dom". Nie chciałabym już tak ciężko pracować, jak dotąd – wyjaśniła.

Mama Maćka Dowbora zapewniła, że zobaczymy ją jeszcze w telewizji. Nawet już niebawem. – Bo to jest moje życie, to medium, które kocham. Spędziłam przed kamerą 40 lat i choć wiem, że młodzi ludzie już praktycznie nie oglądają telewizji, ja mam do niej ogromny sentyment – oznajmiła.

– Mogę więc potwierdzić, że z telewizją się nie rozstaję. A gdzie i w jakiej roli będzie można mnie zobaczyć? To stanie się jasne już pod koniec sierpnia. Teraz nic więcej pan ze mnie nie wyciągnie – dodała, zapewniając, że z pozytywnym nastawieniem patrzy w przyszłość.

– Wierzę, że nic nie dzieje się przypadkiem. Po to wyrzucono mnie z TVP, żebym poprowadziła program, który przez 10 lat był sensem mojego życia. A po to przestałam go prowadzić, żeby zwolnić, przemyśleć pewne sprawy, skupić się na przeżywaniu niesamowitych chwil i nacieszyć się rodziną, przyjaciółmi, zwierzakami, domem i ogrodem. Czyli wszystkim tym, na co wiecznie nie miałam czasu – podsumowała optymistycznym akcentem.