Wraca sprawa zgwałcenia Polaka w Monachium. Policja aresztowała uchodźcę z Afganistanu
Do tego dramatycznego wydarzenia doszło w sobotę 19 sierpnia. 18-letni Polak, uczeń szkoły językowej, wracał nietrzeźwy z imprezy. Pijany nastolatek zasnął na ławce na stacji metra Max-Weber-Platz w Monachium.
Przybysz znad Wisły miał tam zostać zgwałcony i okradziony. Następnego dnia tj. 20 sierpnia w niedzielę chłopak zgłosił przestępstwo niemieckiej policji. Dzięki nadajnikowi GPS w telefonie szybko ustalono, gdzie znajduje się domniemany sprawca.
Jak donosi "Bild", to 20-letni Afgańczyk, który w chwili zatrzymania przebywał w obozie dla uchodźców w dzielnicy Ramersdorf. Mężczyzna od razu usłyszał zarzuty. Monachijski sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu.
Polak zgwałcony w Monachium. Afgańczyk wykorzystał moment
Jak donoszą niemieckie media, w sieci zaczęto się zastanawiać, jak to jest możliwe, że w tak dużym mieście jak Monachium, nikt nie zareagował na ten akt przemocy wobec nastolatka.
Śledczy ustalili, że do zdarzenia doszło między godziną 2:35 a 3:05. Ostatni pasażerowie metra opuścili stację ok. 2:27, a dopiero o 3:10 na peronie pojawiły się ekipy sprzątające. Nie wiadomo, czy ofiara i sprawca jechali jednym pociągiem, czy obaj byli już na peronie.
"Przy ponad 1700 kamerach na 100 stacjach metra nie każda kamera jest w pełni monitorowana przez pracownika" – wyjaśniło monachijskie przedsiębiorstwo transportu publicznego cytowane przez gazetę.
"Bild" zwraca uwagę, że duża liczba urządzeń monitorujących przekazuje obrazy losowo. Czyn mógł nie zostać wyłapany przez ochroniarzy. Ponadto policja nie ma pewności, że dla ewentualnych świadków, zdarzenie mogło wyglądać jak gwałt.
Dodano także, że "wszystkie kamery rejestrują obraz i są odczytywane w przypadku zgłoszenia przestępstwa". To dzięki temu, kiedy śledczy przejrzeli nagrania, udało im się ustalić potencjalny czas dokonania przestępstwa.