Znów tragedia we Wrocławiu. Norweg zmarł po nocnej interwencji policji

Natalia Kamińska
26 sierpnia 2023, 17:00 • 1 minuta czytania
Do tragicznego zdarzenia doszło we Wrocławiu. 28-letni obywatel Norwegii Leo K., zawodnik drużyny futbolu amerykańskiego Panthers Wrocław, zmarł podczas policyjnej interwencji. Policja wydała specjalny komunikat w tej sprawie. To nie pierwszy przypadek śmierci po interwencji policji we Wrocławiu. Głos w sprawie śmierci zawodnika zabrał też jego klub.
Tragedia we Wrocławiu. Norweg zmarł po nocnej interwencji policji. Fot. Damian Klamka/East News

Do tragedii doszło w piątek przed godz. 22. Policja interweniowała na terenie jednego z wrocławskich osiedli mieszkaniowych, w związku z otrzymanymi zgłoszeniami o pobudzonym mężczyźnie załatwiającym swoje potrzeby fizjologiczne w miejscu do tego nieprzeznaczonym, a także zakłócającym spokój innym.


Śmierć Norwega po interwencji policji we Wrocławiu

– Mundurowi pojechali na miejsce i okazało się, że tych czynów dopuścił się mieszkający nieopodal obywatel Norwegii. W początkowej fazie interwencji 28-latek był dość spokojny i potwierdził swój udział w tych zdarzeniach, a także dodał, że pił wcześniej alkohol i zażywał środki odurzające. Wskazał także miejsce, gdzie leżą marihuana i amfetamina – przekazał w komunikacie kom. Wojciech Jabłoński, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji we Wrocławiu.

Funkcjonariusze chcieli go w związku z tym zatrzymać. Ale – jak wynika z relacji policji – gdy przystąpili do tej czynności, zaczął stawiać bierny, a następnie czynny opór. Na miejsce został wezwany kolejny patrol.

– Stosując środki przymusu bezpośredniego powodujące możliwie najniższą dolegliwości ich użycia, czyli siłę fizyczną i kajdanki, obezwładnili pobudzonego mężczyznę – przekazał kom. Wojciech Jabłoński.

Z dalszej części komunikatu możemy dowiedzieć się, że "z uwagi na stan psychofizyczny, w jakim się znajdował oraz pojawiające się później problemy z oddychaniem, mundurowi wezwali na miejsce ratowników medycznych".

Gdy karetka przyjechała, mężczyzna nadal był mocno pobudzony i w związku z tym, medycy podjęli decyzję o zastosowaniu środków uspokajających. Norweg jednak "od ich otrzymania, zaczął omdlewać i utracił przytomność".

Mężczyzna mimo akcji ratowników zmarł w szpitalu

Medycy przystąpili wtedy do resuscytacji krążeniowo-oddechowej i przywrócone zostały jego czynności życiowe. 28-latek został potem przewieziony do jednego z wrocławskich szpitali, gdzie po ponad godzinie zmarł.

Sprawą zajęła się prokuratura i policyjne komórki kontrolne z ramienia Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu oraz Biura Spraw Wewnętrznych Policji.

"Wstępna analiza sprawy, na chwilę obecną nie wykazała nieprawidłowości podczas podejmowanych działań" – przekazano. Zlecono też sekcję zwłok Norwega.

Głos w sprawie jego śmierci dał też jego klub. "Dzisiaj rano dotarła do nas wstrząsająca informacja o tym, że w nocy zmarł nasz zawodnik Leo K. 28-letni, pochodzący z Norwegii Leo dołączył do nas w kwietniu i był jednym z podstawowych zawodników składu grającego w European League Of Football" – czytamy w poście na Facebooku.

Klub Norwega wydał oświadczenie

I dodano: "Jesteśmy zszokowani i głęboko poruszeni tym faktem. Składamy kondolencje Bliskim Leo w imieniu zawodników, pracowników i właścicieli klubu. W oczekiwaniu na wyjaśnienie okoliczności tego tragicznego zdarzenia, łączymy się w bólu z każdym, dla kogo Leo był tak ważny i bliski jak dla Panthers Wrocław. Spoczywaj w pokoju, Leo".

Przypomnijmy także, że od 30 lipca do 6 sierpnia 2021 roku umarło trzech mężczyzn, wobec których interwencje podejmowali policjanci z Wrocławia, a we wrześniu tamtego roku kolejny. Wcześniej "Gazeta Wyborcza" ujawniła okoliczności śmierci Bartosza Sokołowskiego, który stracił życie po interwencji funkcjonariuszy z Lubina, a także działania podjęte wobec 25-letniego Ukraińca Dmytro Nikiforenki podczas interwencji policji we wrocławskiej izbie wytrzeźwień.

Warto też przy okazji dodać, że w tym tygodniu Sąd Najwyższy zdecydował ws. policjantów od Igora Stachowiaka. W 2019 roku na ławie oskarżonych zasiedli byli funkcjonariusze: Łukasz R., Paweł G., Paweł P. oraz Adam W. To oni pełnili służbę w dniu śmierci Igora Stachowiaka i razili paralizatorem.

Zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad osobą pozbawioną wolności. Czterej byli policjanci zostali wówczas skazani na kary od dwóch do 2,5 roku bezwzględnego więzienia. Teraz odbyła się rozprawa kasacyjna – Sąd odrzucił jednak wszystkie kasacje, mówiąc o nich wprost: "oczywiście bezzasadne". Nie będzie zmiany kary dla policjantów skazanych na pozbawienie wolności.