Oto trzy rzeczy, które Audi RS e-tron GT robi lepiej od Porsche Taycana. I trzy gorzej

Piotr Rodzik
29 sierpnia 2023, 15:09 • 1 minuta czytania
Nikt tego nie powie od strony producentów, ale oba te auta konstrukcyjnie są w zasadzie bliźniakami. Audi RS e-tron GT przypomina Porsche Taycana i kształtem nadwozia, i wielkością akumulatorów, i osiągami, i w sumie wszystkim… włącznie z ceną. Ale są pewne różnice, które jednak oba te auta dzielą. I jest kilka rzeczy, za które wybieram z tego duetu Audi. Ale też kilka, przez które wolę Porsche.
Audi RS e-tron GT jest godnym rywalem dla Porsche Taycana. Fot. naTemat.pl

Jak już zauważyliście, to nie jest typowy test. Ale taki już przecież mieliśmy mniej więcej dwa lata temu, dokładnie tego samego modelu. Jeśli więc chcecie wiedzieć więcej o RS e-tronie GT samym w sobie, to zapraszam tutaj:


Czytaj także: https://natemat.pl/390439,audi-rs-e-tron-gt-test

A teraz przejdźmy już do porównania.

Co Audi RS e-tron GT robi lepiej od Porsche Taycana?

1. Lepiej wygląda

To oczywiście bardzo subiektywna rzecz, którą najczęściej w swoich artykułach zwyczajnie pomijam, ale… mamma mia, jakie to auto jest piękne. Zachwycałem się nim już dwa lata temu, kiedy do testów trafił mi się czarny egzemplarz. Nazywałem go wręcz batmobilem.

Audi RS e-tron GT wygląda po prostu zjawiskowo i kropka. Porażająca jest sygnatura świetlna reflektorów – zarówno tych z przodu, jak i z tyłu. Oraz to jak są animowane. Serio, warto podjechać do salonu Audi tylko po to, żeby to zobaczyć.

Ewentualnie odpalić YouTube’a.

2. Jest lepiej wyceniony

Na tle Taycana oferta Audi jest bardziej łaskawa dla rozumu i godności człowieka. Bazowy e-tron GT (bez dopisku RS) zaczyna się od 468 tysięcy zł, a Taycan 4S (zaczynamy od tej wersji, bo e-tron nie ma wersji bez Quattro) to koszt co najmniej 499 tysięcy złotych.

A na dodatek Audi jest znacznie mocniejsze, bo bazowy e-tron ma 476 KM, a bazowy Taycan 4S… 435 koni. Chwilowe zwiększenie mocy z Launch Control to niby 530 KM, ale to tylko bajer. Zresztą taki sam bajer ma e-tron GT. Z Overboost jego moc można chwilowo podnieść do 529 KM.

Podobnie jest w przypadku RS e-trona GT. Taycan Turbo (Turbo S jest jeszcze droższy, ale jest za mocny) startuje od 712 tysięcy, a RS e-tron GT od 631 tysięcy. I taki RS e-tron GT (jak na zdjęciach) ma 598 KM, a w trybie Overboost 645 KM. A Taycan Turbo? Jest nieznacznie mocniejszy, ale też droższy. To odpowiednio 625 i 680 KM w trybie Launch Control.

W praktyce na papierze Taycan Turbo do setki rusza w 3,2 sekundy, a RS e-tron GT jest raptem jedną dziesiątą wolniejszy. Na papierze – na YouTube nie brak relacji, które świadczą o tym, że RS e-tron GT jest nawet szybszy. Ale może i Taycan jest.

W każdym razie – zwłaszcza po dorzuceniu bajerów w konfiguratorze – odpowiednik Audi wypada cenowo po prostu lepiej. I zapewniam, że robi na gapiach tak samo kosmiczne wrażenie.

3. Jest bardziej ergonomiczne

Taycan w środku wygląda tak kosmicznie, jak z zewnątrz. Tu wirtualny kokpit dla kierowcy, tu centralny ekran multimedialny, tu ekran z ustawieniami klimatyzacji oraz kilkoma innymi bajerami, wreszcie można zamówić jeszcze czwarty ekran – dla pasażera z przodu. Pomijam tablety, które można zamontować na zagłówkach dla pasażerów z tyłu. Możecie je zobaczyć w tym teście:

Czytaj także: https://natemat.pl/484385,porsche-taycan-turbo-s-sport-turismo-test

Rzecz w tym, że… wygoda jest średnia. Osobiście system w Porsche uważam za wydumany i trochę przekombinowany, czasami ciężko znaleźć, gdzie jest np. Apple CarPlay.

Audi na tym tle wypada dużo bardziej zwyczajnie z dwoma ekranami, ale jest też po prostu… ergonomiczne. Choćby używanie tempomatu jest tu znacznie wygodniejsze, wreszcie do obsługi klimatyzacji pozostawiono tu fizyczne przyciski. W Porsche Taycanie to po po prostu koszmar, uwierzcie mi.

A za co wolę Porsche?

1. System ładowania w Audi to żart

I nie, nie chodzi mi o moc ładowania. Oba samochody korzystają z tej samej platformy i mają te same możliwości.

System multimedialny w Taycanie powstał jednak wprost pod niego, a na trzecim ekranie w środku auta (tym od ustawień klimatyzacji) podczas ładowania wyświetla się bardzo wygodny podgląd stanu ładowania. Widać moc, z jaką samochód przyjmuje prąd, dużo informacji też widać na wirtualnym kokpicie.

A w Audi? W zwyczajny system, który znajdziecie choćby w A5 po liftingu czy w A6, wtłoczono informacje o ładowaniu. Są głęboko ukryte w menu i zwyczajnie… ubogie w treść. Z e-trona GT nie dowiesz się nawet, z jaką mocą ładowane jest auto. Musiałem wychodzić z samochodu i podchodzić do ładowarki, by sprawdzić, czy samochód łyka maksymalne przy tej ładowarce 140 kW (tak, robił to).

Na wirtualnym kokpicie z kolei wyświetla się mała ikonka z kabelkiem, która informuje o ładowaniu, oraz pomiędzy zegarami pojawia się grafika z ładowanym autem. I tyle, chociaż akurat tutaj to wystarczy.

2. Porsche brzmi lepiej

Tak, w przypadku elektryków to dziwna kategoria, ale przecież nikt nie zabraniał inżynierom Audi popuścić wodzy fantazji. Sztucznie generowany dźwięk w Taycanie (Porsche Electric Sport Sound) ma wielu przeciwników, ale i wielu fanów – i ja jestem jednym z nich. 

Ten samochód brzmi obłędnie, rodem ze Star Treka. Tak właśnie brzmi przyszłość. Co robi w tej kwestii Audi? Nic. W trybie dynamic dźwięk jest trochę podbity, ale w sumie ten samochód brzmi jak każdy inny elektryk. Na pewno nie jak taki, który w konfiguratorze dobija do miliona złotych.

A przecież Porsche nie jest jedyne. Choćby BMW ma w swoich elektrykach dźwięk skomponowany przez… Hansa Zimmera.

Czytaj także: https://natemat.pl/430591,bmw-i4-m50-test

3. Jest ciasnawo

To raczej Porsche nie kojarzy się z praktycznością, prawda? No to teraz wyobraźcie sobie, że w Taycanie jest większy bagażnik niż w e-tronie. Odpowiednio 350 i 407 litrów. I tę różnicę czuć.

Bo chociaż bagażnik w e-tronie jest dość głęboki, przez co można tam dużo wepchnąć, to jest bardzo wąski. Większe rzeczy po prostu nie wejdą, zapomnij także o upychaniu walizek jedna na drugiej.