"Pani, to jest chore! Dostają dary, nikt do roboty nie pójdzie!". Oto prawda o bezrobociu za PiS?

Katarzyna Zuchowicz
30 sierpnia 2023, 09:44 • 1 minuta czytania
PiS przekrzykuje się jak w przedszkolu, że za jego rządów bezrobocie w Polsce wynosi 5 proc., a za PO było 14,4 proc. Ale milczy o tym, że w niektórych regionach bezrobocie sięga dziś nawet 20 proc. Jest ich nie tak mało, ale skupmy się na Podkarpaciu, bastionie PiS. Bo ludzie tu sami z siebie zaczynają mówić o bezrobociu wyhodowanym przez obecny rząd. A takiego za PO na pewno nie było.
Ile wynosiło bezrobocie za rządów PO? Tym najbardziej żyje PiS. Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER/East News

Mieszkaniec jednej z gmin powiatu strzyżowskiego na Podkarpaciu burzy się już na samo hasło "wysokie bezrobocie". To jeden z powiatów, gdzie bezrobocie jest najwyższe w kraju i sięga niemal 17 proc.

– Powiem pani, jak jest. Bezrobocie na pewno jest rejestrowane, ale ci bezrobotni siedzą pod sklepem i popijają! Dostają dary od państwa i z Kościoła, mają zapomogi, bo im się należą i tacy do roboty nie pójdą. Kolega ma firmę budowlaną. Potrzebował kogoś do pomocy, podjechał pod sklep. Siedzi pięciu, żaden nie pojedzie, bo po co? Ci ludzie robić już nie będą. To są ludzie skończeni – reaguje w emocjach.

Ma 60 kilka lat. – To są ludzie młodsi ode mnie o 15–20 lat, nawet więcej. Oni nie będą pracować, bo jak dostają zapomogi, to po co? Pani, to jest parodia, to jest chore! A ludzie tak są potrzebni do roboty! Na wsiach jest też dużo starszych osób, potrzebują, żeby ktoś im pomógł w drobnych pracach, np. porąbał drewno. I nie ma chętnych. Bo opieka tak się rozpasała i zajęła nie tymi, co trzeba, tylko tymi, co robić im się nie chce! Jedynym rozwiązaniem jest chyba skasować te zasiłki, ale teraz jest za późno, żeby to likwidować – rzuca.

Kolejny mieszkaniec mówi o braku dużych firm i dużego przemysłu, o tym, że ludzie wyjeżdżają do miasta, za granicę albo pracują na czarno. Ale też o tym, że praca jest, tylko ludzie niekoniecznie są chętni pracować za takie pieniądze.

Bezrobocie jest bardzo wysokie, a pracodawcy mają problem ze znalezieniem pracowników. Pracuję w firmie, gdzie część rekrutacji kończy się fiaskiem, bo nie ma zainteresowania ogłoszeniami. Jak rozmawiam ze znajomymi przedsiębiorcami z różnych branż, to cały czas szukają rąk do pracy i coraz ciężej im je znaleźć. Sporo osób wyjeżdża za granicę. Ale ludzie rozbestwili się też dość wysokimi dodatkami socjalnymi. I nie wszystkim chce się pracować, bo dla nich jest to po prostu nieopłacalne. Bardziej opłaca im się być "bezrobotnym" – twierdzi.

Uważa, że to nawet może być na rękę PiS: – Bo jak się komuś coś daje i ktoś się boi, że może to stracić, to łatwej jest trzymać kogoś przy sobie.

Najwyższe poparcie dla PiS, najwyższe bezrobocie

Z różnych, przypadkowych rozmów w tym regionie, wyłaniają się podobne wnioski. Bezrobocie jest i to jedno z najwyższych w kraju. Wbrew temu, czym chwali się PiS, tu są obszary, gdzie sięga 20 proc. Ale z drugiej strony jest też praca. I słyszymy, jak rozpaczliwe wręcz pracowników poszukują przedsiębiorcy. A chętnych brak.

– W pięciu powiatach Podkarpacia bezrobocie jest jednym z najwyższych w Polsce. A jednocześnie zewsząd słyszę głosy, że bardzo trudno jest znaleźć pracownika. Taka sytuacja rodzi następujące wnioski. Po pierwsze mając tak duże poparcie na Podkarpaciu politycy PiS nie zrobili nic, nie podjęto  żadnych działań i nie zrealizowali inwestycji, które tworzyłyby miejsca pracy i wpłynęły na aktywność społeczności lokalnej – zauważa Elżbieta Łukacijewska, europosłanka PO.

Z drugiej strony można domniemywać, że obecnie rządzącym zależy na takiej sytuacji, bo człowiek skazany na pomoc, wszelkiego rodzaju zasiłki, po jakimś czasie przyzwyczaja się do takiego życia i jego powrót do oficjalnej aktywności zawodowej jest prawie niemożliwy. Staje się więc wiernym wyborcą PiS Niestety wielu nie analizuje tego, co dzieje się w naszym kraju, bo gdyby to robili to doszliby do wniosku, że tak naprawdę rządzący dużo więcej zabrali niż dali.Elżbieta Łukacijewskaeuroposłanka PO

Nie przypomina sobie czegoś takiego za rządów PO: – Wtedy bardzo łatwo było znaleźć kogoś do pracy. Teraz nie. Dziwne jest to, że tam, gdzie jest bardzo duże poparcie dla PiS, tam jest największe bezrobocie.

Te powiaty na Podkarpaciu to powiat brzozowski, leski, bieszczadzki, przeworski, strzyżowski. Choć w całym kraju podobnych, z kilkunastoprocentowym lub większym bezrobociem, jest więcej. Na przykład w powiecie szydłowieckim na Mazowszu wynosi ponad 24 proc.

PiS o tym nie mówi. A według ostatnich danych GUS bezrobocie rejestrowane na Podkarpaciu wynosi 8,4 proc.

Poseł Paweł Kowal wytknął właśnie, że w powiecie strzyżowskim, który dopiero co odwiedził premier Morawiecki, bezrobocie wynosi 16,8 proc. To właśnie tam Morawiecki chwalił się, że "Polska ma obecnie drugie najniższe bezrobocie w Unii Europejskiej za Maltą, która ma 500 tys. mieszkańców".

– Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd panie premierze. Jedzie pan na Podkarpacie do Niebylca i opowiada ludziom o najniższym bezrobociu. Tylko, że akurat na Podkarpaciu to powinien pan wiedzieć bezrobocie jest najwyższe w Polsce. Grubo ponad 8 proc.. Jest wyższe niż średnia w strefie euro. Wstydziłby się pan. Jak dbacie o to Podkarpacie? Duby smalone pan plecie. Wiedząc, że jest pan w miejscu, gdzie właśnie powinien się pan skupić na walce z bezrobociem. Tu i teraz – punktował Morawieckiego w mediach społecznościowych.

Co zrobił PiS? "W grudniu 2013 r. było tam ponad 16 proc. bezrobotnych" – tak odpowiedział na to wiceszef MSW Maciej Wąsik.

Na zdrowy rozum – kogo jeszcze oprócz PiS obchodzi to, co było 10 lat temu? W innych realiach? Bo gdyby bawić się w ten sposób dalej, z łatwością można wytknąć – ze statystyk poszczególnych powiatów dostępnych w internecie – że za pierwszych rządów PiS w 2006 roku w powiecie strzyżowskim bezrobocie wynosiło niemal 24 proc. A np. w szydłowieckim 36,6 proc.

Ale jakie ma to dziś znaczenie?

– W ten sposób można cofać się do czasów przed II wojną światową i mówić, jak było wtedy. To nie jest odpowiedzialna polityka. W ten sposób nie stworzy się ani bogactwa, ani rozwoju Polski, ani szans dla kolejnych pokoleń. Żenujące jest, że PiS po 8 latach sprawowania władzy nie umie brać odpowiedzialności za swoje decyzje, za działania swoich ministrów, za karuzele stanowisk, za niszczenie państwa, za tłustych kotów i milionerów, których wyhodował. I jak dziecko co rusz krzyczy: mamusiu, to Jaś ( czyli DT) nie ja – mówi Elżbieta Łukacijewska

"PiS proponuje mierny poziom intelektualny dyskusji"

Politycy rządu od dobrych kilku dni żyją tym, że za PO bezrobocie wynosiło 14,4 proc. Sami się tym upajają bez końca. Morawiecki grzmi, że w wielu powiatach wskaźnik ten sięgał wtedy 30 proc

Sebastian Kaleta: "W 2013 roku szalała w Polsce bieda i bezrobocie. Co wówczas mówił Tusk? Mówił, że nie ma takiego magika, który by sprawnie te problemy rozwiązał".

Beata Szydło: "Platforma postanowiła się chwalić, że bezrobocie za jej rządów sięgało 'tylko' 14,4%. Dziwny powód do dumy. Polacy dobrze pamiętają, jak wyglądał rynek pracy za czasów Tuska".

Cała prawicowa sieć żyje podobmymi porównaniami: "W lutym 2013 roku bezrobocie w Polsce wyniosło 14,4 proc. W lutym 2023 roku – 5,5 proc.". Wyciągają archiwalne artykuły. Choć, paradoksalnie, w latach, gdy Prawo i Sprawiedliwość tworzyło swój pierwszy rząd, bezrobocie było większe, niż gdy premierem był Donald Tusk i w skali kraju sięgnęło nawet 18 procent.

– PiS proponuje mierny poziom intelektualny dyskusji. Taki poziom dialogu społecznego nic nie wnosi. To, do czego porównują, było wiele lat temu. Wtedy była zupełnie inna sytuacja gospodarcza, Europy również. To jest trochę tak, jakbyśmy porównywali kota z krową. I dyskutowali o tym, które zwierzę jest lepsze, a które gorsze – reaguje Marta Kabara-Dziadosz, podkarpacka kandydatka KO do Sejmu, która w ramach działalności społecznej bezrobociem zajmuje się od lat 90-tych.

Podkreśla: – W Warszawie bezrobocie wynosi 5 proc. To zawsze ludzie najlepiej wykształceni, najbardziej mobilni i najbogatsi. Ale nie możemy porównać Warszawy do obrzeży Podkarpacia. Świat się zmienia, żyjemy w dobie sztucznej inteligencji, jesteśmy świadkami ogromnego postępu na świecie. A u nas peryferia przez 8 lat zostały takie same. Uważam, że PiS zapomniał o całej ścianie wschodniej. Albo inaczej – a może uzależnia swoich wyborców od swoich pieniędzy?

Czy wszyscy pamiętają, jak PiS zapowiadał rozwój ściany wschodniej? Jarosław Kaczyński obiecywał tu, że jeśli jego partia wygra najbliższe wybory, to ten region będzie wyrównany poziomem względem Zachodu.

– Kilka miesięcy temu przejechałam całą ścianę wschodnią. Podkarpacie, Lubelszczyznę i Podlasie. I na tej ścianie wschodniej widziałam takie miejsca, tak biedne wioski, że moglibyśmy tylko usiąść i płakać. Rozmawiałam z osobami, które tam mieszkają i którym nie opłaca się pracować, między innymi dlatego, że miejsca pracy znajdują się głównie w wielkich miastach – mówi Marta Kabara-Dziadosz.

Uważa nawet, że na Podkarpaciu bezrobocie byłoby jeszcze wyższe, gdyby młode osoby masowo nie wyjechały do pracy za granicę. – One realnie obniżyły bezrobocie. Jeśli nastąpiłby ich powrót, to na peryferiach mielibyśmy bezrobocie ok. 30 proc. – mówi.

Polityka PiS a marginalizacja ludzi z rynku pracy

Kim są obecni bezrobotni? Marta Kabara-Dziadosz wskazuje na problemy, z jakimi ludzie się tu borykają, jeśli nie z samymi miejscami pracy, to z komunikacją i trudnościami z dojazdem. Podkreśla, że bezrobocie nigdy nie ma jednego oblicza.

Są wśród nich kobiety, którym trudno wrócić na rynek pracy po urodzeniu dziecka, są osoby tymczasowo bezrobotne, które poszukują pracy i za jakiś czas ją znajdują.

Ale nie zapominajmy, że poszukują pracy również osoby, które byłyby bardzo wartościowymi pracownikami. Jednak peryferia nie mają dla nich żadnej oferty, a koszty dojazdów są bardzo wysokie, również wysokie są koszty wynajmu pokoi i mieszkań w mieście. Znam pracowników, ludzi młodych, którzy mieszkają w Warszawie po 6 osób na 50 metrach kwadratowych, gdyż ich wynagrodzenia nie wystarczają na opłacenie godnego lokum.Marta Kabara-DziadoszPodkarpacie

– Są też osoby wysoko zmarginalizowane, które z bardzo różnych względów nie są zaadaptowane do rynku pracy. Takie osoby, które odmawiają zatrudnienia, to kolejna twarz bezrobocia. Praca jest dla nich nieopłacalna, również ze względów emocjonalnych, gdyż nie są w stanie szybko przystosować się do życia społecznego związanego z firmą, z rozwojem technologii. Uważam, że do wycofania ludzi z rynku pracy i do poszerzania marginalizacji przyczynia się polityka PiS – mówi.

Stagnacja gospodarcza, polityka dręczenia mikro, małych i średnich przedsiębiorstw oraz brak zainteresowania, a być może i brak pomysłów na dynamiczny rozwój nowoczesnego rynku pracy i biznesu daje o sobie znać szczególnie na peryferiach.Marta Kabara-Dziadosz Podkarpacie

Podkreśla: – Tworzy się underground. I na ten underground pracują przedsiębiorcy – mikro, mali i średni przedsiębiorcy. Jakim jesteśmy narodem i jaki obywatelami, decyduje nasz system wartości. Praca, wykształcenie, solidarność społeczna, społeczeństwo obywatelskie stały się antywartościami. Głównymi wartościami stały się pieniądze i znajomości.

Rozczarowanie ze strony tych, którzy ciężko pracują

Jaka jest więc prawda o bezrobociu za rządów PiS? – Tak jak w wielu obszarach, tak i w kwestii bezrobocia, PiS okłamuje wyborców. Najgorsze jest to, że nie zależy mu na aktywizowaniu ludzi, na tworzeniu miejsc pracy. Smutne a wręcz przerażające, że obecna władza doprowadziła setki, żeby nie powiedzieć tysiące polskich podmiotów gospodarczych, małych rodzinnych firm, na skraj bankructwa i konieczności zamykania swoich biznesów bo ludzie nie udźwignęli coraz wyższych kosztów.Często słyszę od ludzi: przetrwaliśmy komunę, transformację a polegliśmy przez PiS – mówi Elżbieta Łukacijewska.

Często słyszy rozczarowanie i smutek ze strony tych, którzy ciężko pracują: – Zewsząd słyszę, że w Polsce PiS nie szanuje się tych, którym się chce pracować, nie szanuje się tych którzy tworzą miejsca pracy, nie szanuje sie ludzi wykształconych, niezależnych, samodzielnych. I gdy ci pracujący otrzymują wynagrodzenie, pomniejszone o 50-60 proc. przez różne daniny, podatki, ZUS …, to narasta w nich złość, bo niekiedy otrzymują dużo mniej, niż ci, którzy nie muszą wstawac skoro świt i iść do pracy.

Podkreśla, że absolutnie trzeba wspierać ludzi, którzy tego potrzebują.

– Ale nie może być tak, że 30-40-letni zdrowy mężczyzna woli brać zasiłki niż pracować. A takich sytuacji można obserwować coraz więcej. To niestety służy  też tworzeniu się szarej strefy. Efekt jest taki, że coraz mniejsza grupa ludzi utrzymuje coraz większą grupę tych, którzy nie pracują, a żyją z pomocy państwa – wskazuje.

– Taka sytuacja jest niebezpieczna dla rozwoju kraju, dla  naszej  przyszłości i prawidłowego zarządzania systemem wsparcia tych, którzy tego potrzebują. Ogranicza też szanse i możliwości rozwoju jednych, innych z kolei zniechęca, jeszcze inni wybierają życie za granicą – mówi europosłanka, mieszkanka Podkarpacia.

Czytaj także: https://natemat.pl/506962,bezrobocie-za-tuska-mniejsze-niz-za-kaczynskiego-pis-milczy