Opozycja ma problem z zakupem reklam na kampanię. W tle działania... państwowych spółek

Dorota Kuźnik
31 sierpnia 2023, 08:48 • 1 minuta czytania
Opozycja na ma możliwości wykupienia reklam na billboardach oraz przestrzeni od komercyjnych właścicieli, bo miejsca wcześniej wykupiły... wielkie koncerny państwowe - taką informację ujawnił wicemarszałek Senatu Michał Kamiński. – W tym wyścigu kampanijnym PiS wykorzystuje pewne zabiegi – komentuje w rozmowie z naTemat.pl dr Krystian Dudek.
Opozycja nie wykupi miejsca na reklamę. Tym ruchem PiS ma blokować rywali Fot. STANISLAW KOWALCZUK / East News

Wiele wskazuje na to, że kampania wizerunkowa przed wyborami będzie należała do Prawa i Sprawiedliwości. Opozycja skarży się bowiem, że nawet gdyby chciała, niespecjalnie będzie miała możliwość ją przeprowadzić. Wicemarszałek senatu Michał Kamiński wskazał dziś w TVN24, na czym polega problem.


– Dzisiaj wiemy o tym z rynku, że ogromne państwowe koncerny wykupiły bardzo dużą część reklamy zewnętrznej w Polsce. Tak więc na wybory opozycja, nawet mając legalne pieniądze, nie jest w stanie zapewnić sobie dużej obecności w billboardach.

Jak dodał, nie chodzi jednak o to, żeby reklamować Prawo i Sprawiedliwość oraz działania rządu, tylko by zagrodzić możliwość reklamowania się przedstawicielom opozycji.

– Wieszajmy banery partii opozycyjnych na naszych balkonach, płotach... To jest nasza odpowiedź. Nie za kradzione pieniądze. Róbmy kampanię obywatelami – dodał.

PiS ma przewagę w prowadzeniu kampanii? Ekspert komentuje

Ale działania PiS, o których mówi Michał Kamiński, mają nie być żadną nową praktyką. Jak tłumaczy w naTemat dr Krystian Dudek, ekspert ds. wizerunku politycznego Akademii WSB i doradca sztabów, to strategia prowadzona od wielu lat i to zarówno w przypadku wyborów na szczeblu krajowym, jak i samorządowym.

– Od firmy, która sprzedaje nośniki, zależy, komu je sprzeda. Nie dziwi, że wybiera klienta, któremu może sprzedać od razu dużą pulę – tłumaczy ekspert i wskazuje, że to promuje działania ugrupowań, które organizują wielkie kampanie i dysponują dużymi pieniędzmi. Jego zdaniem to nie tak, że tylko PiS stać na organizację takich ruchów, lecz kwestia przyjętej strategii.

W tym wyścigu kampanijnym PiS wykorzystuje pewne zabiegi i dziwię się, że opozycja, mimo pewnych możliwości, nie organizuje się lepiej. Podobnie jak Prawo i Sprawiedliwość, mają na kontach pokaźne środki z subwencji i mogą zrobić kampanię o naprawdę pokaźnych zasięgach. dr Krystian DudekPełnomocnik Rektor Akademii WSB ds.

Inną kwestią jest forma, w której prowadzi się takie działania, bo nie każde ugrupowanie chce rezerwować przestrzeń reklamową odpowiednio wcześniej.

– Sztaby lubią wykorzystywać w kampaniach element zaskoczenia i mogłyby zarezerwować nośniki, ale robią to tak, żeby konkurencja nie wiedziała, ile czego się zamawia. To jednak także żadna nowość. Od lat jest to robione tak, że zaprzyjaźniony z partią podmiot ma zabukowane nośniki, z których rezygnuje w stosownym momencie. Tak się składa, że w kolejce po nie stoi polityk – tłumaczy.

Daniny dla PiS

O tym, że sztab PiS może dysponować gigantycznymi środkami, które pochodzą nie tylko z subwencji, świadczyć mogą również działania zaprzyjaźnionych z partią osób. Jak informowaliśmy w naTemat, Prawo i Sprawiedliwość ma na swoim koncie prawie 1,3 miliona złotych, które pochodzą od przedstawicieli największych państwowych spółek.

O sprawie donosił Onet, który ustalił, że ludzie powiązani bezpośrednio z PiS, lub którzy objęli stanowiska w momencie, w którym partia doszła do władzy, regularnie zasilają konto ugrupowania.

wśród osób, które dokonały maksymalnych dopuszczalnych wpłat na partyjne konto PiS dokonali Daniel Obajtek z Orlenu, Beata Kozłowska-Chyła, Małgorzata Sadurska i Piotr Nowak z PZU, Andrzej Jaworski z PZU Zdrowie, Paweł Szczeszek z Tauronu, Wojciech Dąbrowski z PGE, Filip Grzegorczyk z Zakładów Azotowych Kędzierzyn, Marek Wadowski z Azotów Energia i Leszek Skiba z banku PEKAO. Zapłacili oni po 45 tys. 150 zł, czyli 15-krotnoć minimalnego wynagrodzenia za pracę.

Ernest Bejda z zarządu PZU zapłacił 45 tys. zł., prezes KGHM Polska Miedź Paweł Zdzikot 44 tys. zł, prezes należących do Azotów Zakładów Chemicznych Police Mariusz Grab 41,5 tys. zł., a Artur Warzocha i Tomasz Szczegielniak z Tauronu zapłacili po 40 tysięcy złotych.

Czytaj także: https://natemat.pl/461935,danina-dla-pis-ile-panstwowe-spolki-placa-na-prawo-i-sprawiedliwosc